wtorek, 4 listopada 2014

Beata Pawlikowska – „Blondynka na Tasmanii”

Troszkę podróżowania, ciekawych zdjęć i opisów jeszcze nikomu nie zaszkodził, a jako przerwa między kryminałami – wskazane jak dla mnie! I tym sposobem w me ręce wpadła malutka książeczka pani Beaty.
Zdjęcia są przepiękne, odręczne rysunki i komentarze zabawne i przyciągające uwagę. Sama treść też nie najgorsza, ale więcej tu przemyśleń niż samej podróży. Zaletą jest to, że nie jest to typowy przewodnik i poznajemy dużo ciekawostek. Jednak oczekiwałam czegoś innego nawet jak na tak małą objętość książeczki. Wynagradza to jednak spora ilość informacji na temat fauny (miś koala, kangur, wombat, diabeł tasmański) i flory (eukaliptus, krzewy bootle-brush, paprociowe lasy).
Największym minusem właśnie tej części są narzekania Pani Pawlikowskiej. Jest podróżniczką, więc powinna być świadoma innych kultur i obyczajowości mieszkańców innych kontynentów, państw i plemion. A tu przez pół książki czytamy jak ciągle neguje i krytykuje sposób obchodzenia świąt Bożego Narodzenia na Tasmanii… Nie było to sympatyczne i ani miłe
<Ocena: 4/10>

1 komentarz:

  1. Dosyć nużąca pozycja książkowa, czytałam ją kilka dni dłużej, odwlekając jej przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń