poniedziałek, 3 listopada 2014

Helen Brown – „Kleo i ja”

Sięgnęłam po tą książkę ponieważ jestem byłą właścicielką kota i byłam bardzo zaintrygowana przygodami autorki z tym czworonogiem. Opis na tyle okładki tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to książka dla mnie. 


Powieść ukazuje przygody kotki imieniem Kleo (imię od legendarnej egipskiej królowej – Kleopatry), ale nie tylko. Pokazuje jak wiele tak niepozorne dla wielu ludzi zwierzątko jakim jest koci mieszaniec zrobiło dla rodziny, która doświadczyła tragedii. Kleo potrafi pocieszyć, dodać otuchy, wesprzeć… Było by idealnie, ale psuje to mały szczegół, a mianowicie fakt, że potrafi też zrobić demolkę i doprowadzić do płaczu ( na szczęście też tego ze śmiechu). Jej przygody, a także rodziny, która ją przygarnęła znajdziecie właśnie w tej książce. 

Oczekiwałam chwil pełnych radości i przerażenia. Łez ze śmiechu i bezradności wobec małego „terminatora”, bo tak o kocie można powiedzieć. Spodziewałam się, że czytając książkę będę się nie tylko uśmiechać pod nosem, ale też śmiać na głos. Będę smutna, a być może uronię łzę. Wszystko to dostałam. Mało tego w przyjemnym, przejrzystym i klarownym języku. Książka dla kociarzy, ale też ich przeciwników by otworzyli oczy na to kim na prawdę potrafi być dla człowieka kot…

<Ocena: 9/10>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz