wtorek, 4 listopada 2014

Marie Hermanson -”Rajska Dolina”

Pomyślałam, że połączenie thrillera z elementami psychologicznymi to coś idealnego dla mnie. O książce poczytałam na internecie i większość to były same pozytywne komentarze. Tak, więc po książkę sięgnęłam bez wahania i z ogromnym zapałem. Niestety tu zaczęły się schody i problemy…
Osobiście pozwolę sobie podzielić tę powieść na trzy części i ocenić je z osobna. Pierwsza, gdy poznajemy Daniela i Maxa – bliźniaków jednojajowych, którzy gdyby nie wygląd różnili się charakterami jak dzień i noc. Daniel wiedzie normalne życie, a Maz przebywa w „sanatorium”. Poznajemy tu także Rajską Dolinę – czym jest, jak wygląda  i kto w niej przebywa – ale uwaga, bo tylko teoretycznie! Niestety efekt jest taki, że jak dla mnie książka zakrawa o tandetną i żałosną powiastkę przyrodniczą nie mającą kompletnie nic wspólnego z thrillerem! Mało tego opisy są powtarzane rutynowo i tylko ich kontekst momentami się zmienia. I najgorsze – trwa to przez ponad połowę książki… Załamałam się tym, ale brnęłam dalej, bo skądś pozytywy przeze mnie wyczytane wziąć się musiały, prawda? Druga część to prawdziwe oblicze całego personelu medycznego i nie tylko, mieszkańców wioski jak i rezydentów samego „pensjonatu” czyli Rajskiej Doliny. I tu zaczyna się coś dziać i to coś konkretnego,wciągającego, wspaniałego i zaskakującego. Coś co miało być ślicznym, spokojnym sanatorium okazało się być miasteczkiem psychopatów. Max, który uciekł – nie wiadomo gdzie jest i co robi. Daniel – uwięziony wbrew swojej woli – pytanie czy umyślnie czy nie. Tak, więc akcja nabiera tempa i dynamizmu i tego właśnie oczekiwałam. No i trzecia część czyli zakończenie – jak dla mnie tandetne, urwane w połowie, bez jakichkolwiek wytłumaczeń. Bez podstawowych informacji co z głównymi bohaterami, co z Rajską Doliną. Ot pojawili się i zniknęli. Taki sobie The End w jednym z najgorszych wydań.
Tak więc podsumowując zawiodłam się całkowicie. Moje odczucia są diametralnie inne od tych o których czytałam. Czytając „Rajską..” jak i teraz po odłożeniu lektury nadal myślę czy to ja odebrałam tę książkę aż tak źle czy pozytywne opinie wzięły się stąd, że to jednak szwedzki bestseller i wypada…Nie wiem – Ja piszę szczerze co czułam męcząc każdą kolejną stronę.  Komu polecam? Wszystkim, ale z ostrzeżeniem, że czytacie na własną odpowiedzialność, a nie czytając wiele nie stracicie!
<Ocena: 3/10>

1 komentarz:

  1. Jeśli Ty z takim zamiłowaniem do literatury męczyłaś się czytając tą książkę to na prawdę musi być okropna :D Wolę nawet się za nią nie zabierać…

    OdpowiedzUsuń