niedziela, 12 maja 2019

John Ellis - "Dziennik kata"

Tytuł: Dziennik kata
Seria: Rozmowy z katem
Autor: John Ellis
Stron: 288
Gatunek: literatura popularnonaukowa, literatura naukowa, literatura dokumentalna, literatura faktu, biografia, historia, autobiografia
Wydawnictwo: Aktywa
ISBN: 978-83-946-5287-6

Znajomi dobrze wiedzą co mnie kręci, ale udało mi się ich przekonać by nie uciekali ode mnie hen gdzieś za góry i lasy. Moje zainteresowania to TYLKO teoria i tak zostanie. Nie mam w planach niczego testować, próbować czy oceniać po uprzednim przeżyciu tego, czy owego. Jestem osobą, która wyjątkowo lekką lekturę potrafi nagle zamienić na coś co szokuje zwykłego człowieka, a mnie właśnie wręcz potrzebne jest do dalszego satysfakcjonującego bytu na tym świecie.

O serii "Rozmowy z katem" słyszałam już w ubiegłym roku, ale jakoś ciągle nie miałam możliwości nabyć pierwszego wydanego w niej tytułu. Kiedy teraz trafiły mi się obie biłam się z myślami, od której zacząć. Bo dwóch na raz nie chciałam czytać choć nie jest mi obce przerabianie kilku książek jednocześnie. Jeśli to robię to łączę całkiem różne gatunki by móc skakać jak pszczółka z kwiatka na kwiatek.

A teraz już na poważnie. "Dziennik kata" to nie jest dziennik w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie będzie tu opisów godzina po godzinie, dzień po dniu. To opisy wyroków (oczywiście nie wszystkie), jakie w ciągu swojego dwudziestotrzyletniego stażu pracy wykonał jako pierwszy kat Wielkiej Brytanii. Zastanawialiście się ile osób można powiesić w ciągu tylu lat? John Ellis uśmiercił 203 osoby. Czy skłamię, gdy powiem, że był seryjnym mordercą? Czy zabijanie, bo ktoś na to pozwala to nie jest mord?

John Ellis zawodowo pociągał za dźwignię i wykonywał wyroki śmierci przez wiele lat. Miał na swoim sumieniu ogromną ilość istnień ludzkich, ale większość z nich nie była niewinna. No właśnie i tu jest ten "haczyk". Większość to nie wszyscy. Kara śmierci to jedyna kara, której nie da się cofnąć. Jeśli po egzekucji wychodzą na jaw szczegóły, które mogły uratować życie i tak już na nic się zdadzą. Co wtedy? No właśnie nic. Trzeba żyć dalej, prowadzić dochodzenia i skazywać sprawiedliwie na miarę możliwości.

Nigdy nie umiałam określić się czy jestem za karą śmierci, czy może jednak przeciw. Po tej książce wcale nie jest mi łatwiej tę decyzję podjąć. Jako zwykły człowiek byłam pewna, że ludzie czują lęk przed śmiercią, szczególnie tą nienaturalną. Jednak, gdy zagłębiłam się w tę literaturę to okazuje się, że mimo groźby powieszenia nikt nie czuł respektu przed dokonaniem zbrodni. A jeśli nie pomogła kara śmierci to co pomoże? Chyba naprawdę już nic. Skoro wiedząc, że za popełnienie takiego i takiego czynu grozi mi powieszenie, ścięcie czy krzesło elektryczne (zależy gdzie doszło do zbrodni) to dwa razy bym się zastanowiła nad dokonaniem takiego czynu. Ale tak naprawdę na dziesięć osób pomyślą tak może dwie.

John Ellis pracując jako kat wieszał nie tylko mężczyzn, ale i kobiety. Przyznał, że było to dla niego nielada wyzwanie. A najbardziej w głowie zapadła mu Edith Thompson, która na śmierć została skazana za morderstwo, w którym nie brała udziału. Byli starcy, jak i praktycznie młodzież. Choć był katem od lat wierzył, że osiemnaście lat to nie jest wiek na stryczek. To wiek, kiedy jest szansa z resocjalizować, naprawić błędy, wyrazić skruchę. Ale prawo, to prawo. A on wykonywał wyroki. 

Najważniejsza praca, jaką miał do wykonania odbywała. się dzień przed egzekucją. Dowiadywanie się o wagę i wzrost skazańca, obejrzenie budowy jego ciała. Po to by obliczyć wysokość "spadu", a śmierć nastąpiła szybko i bezboleśnie. I tu w mojej głowie pojawiła się nuta buntu. Skoro mordercy zabijali byle zabić, nie patrzyli czy ktoś umiera odrazu, czy męczy się minuty, czy godziny to dlaczego oni mają umierać w sposób humanitarny? Bez bólu, bez komplikacji, najlepiej w kilka sekund. 

To nie tak, że jestem zawistna, ale jeśli kara ma być adekwatna do czynu to nie do końca to wyszło. Druga sprawa to to, iż może ten fakt był jednym z tych, które nie odstraszały zbrodniarzy. No dobra, ukarzą mnie, ale to potrwa kilka sekund i po kłopocie, a ja swoje i tak zrobiłam.

Jedno jest pewne. Nie dokonałam wyboru między za a przeciw jeśli chodzi o karę śmierci. Myślę, że zaakceptowałabym fakt jej przywrócenia, ale i bez tego żyłabym tak jak żyję dziś.  Nie jest to książka krwawa, więc mogłabym ją polecić każdemu, kto posiada podobne rozterki. Książka zawiera opisy nie tylko samych egzekucji, ale i zachowań skazanych tuż przed ich dokonaniem. Myślę, że warto poświęcić tej książce trochę czasu. Ja planuję przeczytać całą serię "Rozmów z katem".

Ocena: 8/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni  Aktywa.

1 komentarz: