wtorek, 30 października 2018

Yasmina Khadra - "Aniołowie umierają od naszych ran"

Tytuł: Anioły umierają od naszych ran
Autor: Yasmina Khadra
Stron: 368
Gatunek: dramat, literatura obyczajowa, literatura współczesna, literatura piękna
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-799-9416-8

To już czwarta książka Yasminy Khadry, która wpadła w moje ręce. Kolejna, która uwiodła mnie od samego początku, o co bym się nie podejrzewała. Kiedy do rąk brałam pierwszą (dla mnie) jego pozycję, sądziłam, że mi się spodoba i tyle. To zdecydowanie nie mój klimat, nie mój gatunek. Wolę lżejsze pozycje w stylu, konkretne w akcji. Tu za każdym razem jest odwrotnie. Dostaję patetyczny i może nie ciężki, ale również nie błahy styl oraz stonowaną akcję. Dużo opisów, sporo obyczajowych aspektów. 

Turambo to niepiśmienny chłopak z biednej rodziny. Imię jego to tak naprawdę nazwa miejscowości ską pochodzi. Po tym jak jego wioska zostaje zniszczona na skutek błotnej powodzi, wraz z rodziną przenosi się do Oranu. Tam stara się znaleźć swoje miejsce na ziemi. Zaczyna od poszukiwania pracy, którą przez wybuchowy charakter co i rusz traci. Nastolatek ma tendencję do wpadania w tarapaty co nie podoba się rodzinie. Miał im pomagać, a nie przysparzać problemów. W końcu okazuje się, że bycie narwanym może być plusem. Młody mężczyzna odnajduje się w jednej z najbrutalniejszych dziedzin sportu, a mianowicie w boksie. Tam pokonując kolejnych przeciwników pnie się po drabinie bokserskiej chierarchii. Udaje  mu się wyrwać z biedy, ale nie może zdobyc jednego - szacunku białych mieszkańców Algierii. 
Całą swoją historię Turambo opisuje na noc przed wykonaniem na nim wyroku kary śmierci. Ukazuje nam drogę jaką przebył od bycia mieszkańcem slumsów po posiadanie bogactwa. Od kariery pucybuta do zdobycia tytułu Mistrza Afryki Północnej w boksie. 

Prócz opisania krok po kroku kariery sportowej głównego bohatera, autor ukazuje nam również trudne relacje mieszkańców Algierii lat '30 XX wieku. Relacje między Arabami, a Francuzami. Ci pierwsi są traktowanie o niebo lepiej niż czarnoskórzy niewolnicy w USA. Wszechobesny jest rasizm względem rdzennej ludności Afryki. Świetnie ukazuje to relacja Turambo z jego "promotorem" Diukiem, który tarktuje go jak konia, któego wystawia się do gonitwy.
To co mi troszkę przeszkodziło to chyba za duże skupienie się na życiu uczuciowym młodego boksera. Co rusz zakochany jest w innej kobiecie, uczucie jest niespełnione, nieszczęśliwe, a on sam momentami zachowuje się poprostu melodramatycznie.

Jednak to co musze przyznać to fakt, że Yasmina mnie pochłonął. Przepadłam na stronach jego powieści. Zrozumiałam co to znaczy: "wpaść jak śliwka w kompot". Jestem takim owocem, a Khadra jest moim kompotem, w który z każdą kolejną powieścią wpadam głębiej. Tyle, że tu nie dotknę dna, a jeśli to zrobię, to będzie to dla mnie sukces, a nie porażka.

Ocena: 8/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga

Johanna Holmstrom - "Wyspa dusz"

Tytuł: Wyspa dusz
Autor: Johanna Holmstrom
Gatunek: literatura współczesna, kryminał skandynawski, kryminał, thriller, na faktach, literatura piękna
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-811-0498-2


Jak już wiecie, nie jest tajemnicą, że kocham kryminały. Jednak jakikolwiek wątek medyczny jest przeze mnie pożądany równie mocno. Szpital psychiatryczny i wszelkie problemy emocjonalne zaciekawiły mnie już jakiś czas temu. Szczególnie w dawnych czasach. A Johanna przenosi nas wstecz. W lata 1890 - 1940, kiedy to leczenie sprowadzało się tak naprawdę do otumaniania, kąpieli czy po prostu odosabniania ludzi chorych od zdrowych.

Jest rok 1891, kiedy Kristina Andersson topi dwójkę swoich dzieci. Mimo tego, co zrobiła, unika więzienia. Niestety trafia do szpitala psychiatrycznego. Pobyt miał być krótki, ale okazało się inaczej. Wyspa, na której stał szpital była równie rzadko opuszczana co odwiedzana. Kobiecie udaje się po polepszeniu stanu zdrowia pracować poza przybytkiem u rodziny pastora. Jednak nie trwa to długo, a po utracie pracy znów jest gorzej.

40 lat później do tego samego szpitala trafia Ellinor Curten siedemnastoletnia dziewczyna z rozpoznaniem psychopatii, nimfomanii oraz mitomanii. Nastolatkę przeniesiono z więzienia. W szpitalu miała spędzić niewiele czasu, gdyż rodzice robili wszystko by ją stamtąd wyciągnąć. Oprócz samej Elli chyba nikt w to nie wierzył, gdyż lądując tam, chyba każdy świadomy był biletu w jedną stronę. Tylko nielicznym udawało się powrócić do rzeczywistości i świata zewnętrznego i to tylko jeśli rodzina zgadzała się, przejąc opiekę nad chorym. Ellinor jednak wierzyła i robiła wszystko by wydostać się z przytułku. Najważniejsze jednak było to, iż była świadoma tego, że nie jest jak inne przebywające tam kobiety. Owszem miała wahania nastroju, miewała problemy z zapanowaniem nad wybuchami złości, ale kontaktowała, rozumiała, potrafiła pracować.

Kristina lata temu marzyła o dobrym życiu u boku ukochanego, o akceptacji rodziny. Znalazła się w szpitalu psychiatrycznym.
Elli marzyła o lepszym życiu i uciekła z chłopakiem, który wciągnął ją w świat przestępstw. Ona również została zesłana na wyspę do szpitala.
Obiema kobietami opiekuję się Sigrid Friman. Młoda pielęgniarka, której narzeczony został w Finlandii, by kończyć studia, a potem brać udział w wojnie. To ona jest pewnego rodzaju łącznikiem między pensjonariuszkami.

Johanna w niesamowity sposób ukazała nam obraz depresji. Opis wewnętrzny i niezwykle osobisty, który prawdopodobnie niejednego z nas zaskoczy. Kiedy tak czytam kolejną książkę o czasach początków medycyny, to ogromnie cieszę się, że żyję tu i teraz. Metody stosowane w ówczesnym okresie były mocno kontrowersyjne i zdecydowana ich część nie przynosiła żadnych efektów chyba, że uboczne i doprowadzające pacjentów na skraj szaleństwa, a nawet do śmierci. Johanna nie posunęła się aż tak daleko, ale obraz jaki nam pokazała jest niesamowicie realistyczny i mroczny. Wręcz duszny. Obraz kobiet odciętych od świata, dożywotnio skazanych na własne szalone towarzystwo oraz otoczone wizjami swoich chorych umysłów. Dawno nie czytałam tak dobrej i zapadającej w głowę książki.



Ocena: 9/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga

poniedziałek, 22 października 2018

Kirsty Moseley - "Chłopak, który wiedział o mnie wszystko"

Tytuł: Chłopak, który wiedział o mnie wszystko
Cykl: Best Friend (Tom 1)
Autor: Kirsty Moseley
Gatunek: dramat, literatura współczesna, literatura obyczajowa, romans, literatura młodzieżowa, New Adult
Wydawnictwo: Harper Collins
ISBN: 978-83-276-3791-8

Sporo czasu minęło od ostatniego mojego spotkania z Kirsty i muszę przyznać, że lekko mi się za nią stęskniło. Choć pisze książki stricte młodzieżowe, to mogłabym je polecić chyba każdej kobiecie, a nie tylko nastolatce. Moseley lubi wplatać w codzienne życie bohaterów jakieś ludzkie dramaty czy codzienne problemy. Z jednej strony to wszystko znam, a z drugiej lubię o tym czytać bez końca. Szczególnie w przypadku niektórych autorek, czyli np. Kirsty.

Riley Tanner jest zupełnie zwyczajną nastolatką, która niestety musi przenieść się do nowej szkoły. Zdecydowanie nie ma na to ochoty, ale jest jedna rzecz, a raczej osoba, która wszystko zmienia. Otóż będzie przy tam jej najlepszy przyjaciel Clay! A ona nie może sobie wyobrazić niczego lepszego. Chłopak od zawsze był lojalny i wspierał Riley we wszystkim, co robiła. Szczerego, uczciwego i godnego zaufania chłopaka pokochali nawet jej matka i ojczym. Niestety ich nieskomplikowana do tej pory relacja ulega zmianie. Dziewczyna spędziła miesiąc wakacji u ciotki i po tym czasie rozłąki dotarło do niej, że uczucia, którymi obdarza Claya, to nie jest przyjaźń, a coś, co wykracza poza jej granice. 
Okazuje się, że nastolatka nie jest w tym osamotniona i jej przyjaciel czuje dokładnie to samo. Tyle że oboje nie wiedzą co z tym zrobić, a na ich drodze pojawia się ktoś trzeci. Zakochany w Riley młody mężczyzna, który przy okazji jest wrogiem Claya, nie poprzestanie na spławieniu go przez nastolatkę dla której zrobił by chyba wszystko...

Co ciekawe już od początku książka nie szła mi tak, jak się spodziewałam. Długo nie umiałam się w nią wczytać, a w głowie pojawiały się dwie myśli na zmianę. Albo wydoroślałam i już nie wszystkie młodzieżowe pozycje będę w stanie czytać, albo coś z tą powieścią jest bardzo nie tak. Po umęczeniu (tak po umęczeniu, a nie skończeniu!) obstawiam wersję drugą. Cukier to biała śmierć. Moseley w tej książce przedawkowała go kilkadziesiąt razy. Zabiła mnie wielokrotnie. Bohaterowie, którzy najpierw zachowują się jak dzieciaczki z podstawówki, a potem nagle w momencie stają się dorośli, to za dużo nawet na historię tej objętości. Ta pozycja poległa na całej długości. Słodkie romanse są fajne, ale nie w formie ulepu gdzie wręcz wszystko się do siebie od słodyczy lepi. Ja pasuję i nie wiem, czy jeszcze sięgnę po Kirsty. Do tej pory mnie nie zawiodła, więc myślę, że szansę jej dam. Tylko jak pomyślę, że do trzech razy sztuka i trzykrotnie zabije mnie śmiertelne stężenie węglowodanów, to robi mi się nieswojo...

<Ocena: 3/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska

niedziela, 21 października 2018

Jacek Hołub - "Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci"

Tytuł: Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci
Seria: Reportaże
Autor: Jacek Hołub
Gatunek: literatura faktu, literatura dokumentalna, reportaż, literatura polska
Wydawnictwo: Czarne
ISBN: 978-83-804-9715-3


To nie jest jakaś tam kolejna książka. To nie jest wymysł autora. To nie jest piękna baśń ani cudowna bajka. To życie. Z całym bajzlem, problemami i kłopotami. Codzienność, z jaką zmagają się rodzice, ale głównie matki dzieci niepełnosprawnych. To nie tylko cierpienie ich pociech. Ale również ich własne. Cierpią, bo cierpi ich syn/córka. Boją się o ich i tak kruche zdrowie. Chuchają i dmuchają, nie patrząc na siebie. Byle im ulżyć, pomóc, pocieszyć. Niejednokrotnie nie myślą o sobie. Nie dbają o wygląd czy o swoją dietę. Mogą nie jeść, byle dziecku niczego nie brakowało. 

Jacek Hołub odważył się wejść w świat tych kobiet. Kobiet, które walczą nie dla siebie, ale dla własnych dzieci. Nie spodziewał się tak wielkiego odzewu. Choć w ostateczności nie zostało wiele chętnych, by otworzyć przed autorem bramy życia codziennego, to jednak się udało. 

Praktycznie codziennie mijamy te kobiety w pędzie codzienności. Tyle że ich nie zauważamy. Współczujemy, ale często nie rozumiemy tego, co czują czy przeżywają. Nie potrafimy, a czasami nie chcemy pomóc. Gdzieś w głowie kołacze się myśl, że przecież dostają zapomogi, zasiłki, dodatki... To po co im jeszcze pomagać - myślimy. Po to by mogli godnie żyć, a często by w ogóle mogli jakkolwiek żyć. 

Kiedy czytałam tę książkę, to raz chciało mi się płakać, a raz śmiać z goryczą z powodu sytuacji, jaką mamy w Polsce. To nie tak, że uważam, iż wszędzie indziej jest lepiej. Nie. Po prostu nie rozumiem, jak można walczyć o nienarodzone dziecko w imieniu kobiet, ale potem te kobiety z tymi dziećmi zostawić. Mając niepełnosprawne dziecko, 1400 zł zasiłku to jest na prawdę kropla w morzu potrzeb. To nie zapewni często ani leków, ani rehabilitacji, ani środków pielęgnacyjnych. Na dodatek trzeba zrezygnować z pracy, by móc ten zasiłek dostawać. Czy to jest normalne? Albo sprawiedliwe?

Dla mnie nie jest to obca sytuacja. Mam niepełnosprawnego tatę i sama jestem osobą niepełnosprawną. Jest o tyle łatwiej, że oboje jesteśmy w miarę samodzielni - na razie. Ale co przeżywa kobieta, która jest matką niepełnosprawnego dziecka oraz żoną niepełnosprawnego mężczyzny? Tylko ona wie. Ja mogę się domyślić, chyba, że los zechce doświadczyć mnie tym samym. 

Nie, książka nie wzbudziła we mnie współczucia. Poza tym, na pewno nie o to chodziło autorowi jak i bohaterkom. Oni chcą pokazać swoją walkę o codzienność, relacje rodzinne, które tak diametralnie się zmieniają, gdy pojawia się w rodzinie chore dziecko. Ukazują bezmiar cierpienia, nieprzespane noce, walkę o to co im się należy. Ale przede wszystkim ogrom samotności. Krok po kroku odchodzą znajomi, przyjaciele, a czasami nawet rodzina. Zostają same i same muszą walczyć. Za siebie i za syna/córkę. 

Nowość na rynku, którą powinien przeczytać każdy. Szczególnie jeśli nie ma styczności z niepełnosprawnością na co dzień.


Ocena jest poglądowa, gdyż pozycja ta nie zasługuje na ocenianie. Dla mnie jest bezcenna

Ocena: 10/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka

niedziela, 7 października 2018

Misha Glenny - "McMafia"

Tytuł: McMafia 
Seria: Post Factum
Autor: Misha Glenny
Gatunek: literatura faktu, literatura dokumentalna, publicystyka, socjologia, literatura popularnonaukowa, reportaż
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-811-491-3


Tematyka mafii nie jest mi ani obca, ani obojętna. Zaczynałam od swojej krajowej, ale zaczęłam rozszerzać kręgi i zahaczyłam już o włoską. Teraz czas na Bałkany, Ukrainę, Bliski Wschód i Rosję, ale również Afrykę, Azję, Kanadę czy Izrael. Misha poświęcił ponad trzy lata na zbadanie przestępczości zorganizowanej na całym świecie. Ukazuje nam, co łączy bandytów ze Wschodu z tymi z Zachodu. Szukał zależności między gospodarką, polityką i historią danego kraju. Czy na coś mu się to zdało?

Autor podzielił książkę na cztery części. Każda z nich ma kilka rozdziałów. I tak mamy Upadek komunizmu, Złoto, pieniądze, diamenty i banki, Narkotyki i cyberprzestępstwa oraz Przyszłość przestępczości zorganizowanej. Na kartach tej pozycji znajdziemy ogrom informacji, które jakiś czas temu, mnie osobiście by zszokowały. Pierwsze wydanie książki Glenny'ego ukazało się w aż 30 krajach. Nie dziwmy się jednak, skoro poruszane tu problemy dotyczą całego świata. Głównym wątkiem, który przewija się przez całą pozycję, jest polityka. Niech nas to nie zdziwi, skoro głównie to ona jest przyczyną powstania przestępczości gospodarczej. Prócz niej jest też handel ludźmi, przemyt i handel narkotykami, pranie brudnych pieniędzy czy podróbki markowych ubrań. Od błahych tematów, po te naprawdę poważne i drastyczne. Dla mnie najtrudniej było przejść przez handel kobietami do domów publicznych. Wbrew ogólnie przyjętemu założeniu tylko ułamek procenta to kobiety, które robią to świadomie z powodu sytuacji finansowej. Zdecydowana większość nie jest tam z własnej woli. Zszokuje Was na pewno ilość nazwisk w tej książce. Szczególnie że dużo z nich będziecie kojarzyć choćby z głośnych spraw w telewizji. 

Myśl, jaka przeszła mi przez głowę po zakończeniu książki to czy istnieją jeszcze firmy, które naprawdę są "czyste" i nie posiadają kontaktów z jakąkolwiek instytucją przestępczą. Z dnia na dzień jednak coraz mniej rzeczy mnie porusza. To straszne, ale prawdziwe. To nie tak, że czytam i lecę dalej, nie. Na jakiś czas się zatrzymam, pomyślę i zastanowię, ale nie mam już tych uczuć co kilka lat temu, gdy wszystko było niemożliwe. Teraz czuję, że nie ma rzeczy, której nie da się zrobić, załatwić czy nawet kupić. Chciałabym polecić tę książkę każdemu, ale ona się do tego nie nadaje. Po pierwsze temat trzeba lubić lub być nim zainteresowanym. Po drugie tu nie ma dynamiki i akcji. Są fakty, dane i historia. Wieje nudą? Nie. Tyle, że to nie pozycja na jeden wieczór. Nie jest też rozrywką. To dawka informacji, które zmienią niejeden światopogląd.

Ocena: 8/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga

sobota, 6 października 2018

T.M.Frazier - "Soulless"

Tytuł: Soulless
Cykl: The King (Tom 4)
Autor: T.M. Frazier
Gatunek: dramat, erotyka, literatura kobieca, literatura współczesna, literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-660-7480-4

No i już po raz czwarty miałam okazję zajrzeć do świata erotyczno-kryminalnego według Frazier. Muszę przyznać, że już od pierwszej części cyklu The King wciągnęłam się dość mocno i każda kolejna książka była wyczekiwana z niemałym napięciem. I chyba tylko pierwsza połowa drugiej części trochę mnie zawiodła, co na szczęście zrekompensowała połowa druga. Potem szło już z górki i jedno czego jestem pewna to, że chcę więcej. Chyba nie przyszło by mi do głowy, że aż tak mogę polubić czarne męskie charakterki. Ale jestem tylko kobietą...

Bear właśnie odsiaduje wyrok za zbrodnię, której nie popełnił. Wziął na siebie winę ukochanej, bo czuł, że w przeciwieństwie do niego, ona w więzieniu sobie nie poradzi. Poza tym on i tak planuje ucieczkę i to jak najszybciej. Jest świadomy tego, że stąd gdzie jest, nie ochroni dziewczyny przed niebezpieczeństwem ze strony swojego byłego już klubu.
W tym samym czasie Thia nie jest w stanie spokojnie wysiedzieć, wiedząc, że Bear siedzi przez nią i że to wszystko jej wina. Pod opieką jego przyjaciół czuje się dobrze i bezpiecznie, ale miesiące bez kontaktu z nim i na dodatek w totalnej bezsilności, powodują, że pewnego dnia chce zawalczyć o niego ze zdwojoną siłą. 

Zakochani świadomi są tego, że żeby przeżyć muszą pójść na wojnę. Najpierw on musi się wydostać z więzienia, w czym ona usilnie chce mu pomóc. Potem czeka ich wojna. Wojna z nie byle kim. Ojciec Beara chce go dopaść za zdradę klubu. Młody motocyklista choć jest świadom chęci zemsty Chopa, to nie rozumie, co tak na prawdę zrobił ojcu, by zasłużyć na aż taką nienawiść. Choć sam tylko nią darzy mężczyznę, który kazał mu się do niego zwracać szefie zamiast tato, gdy Abel miał zaledwie naście lat to chyba liczył na coś zupełnie innego ze strony rodzica. 

Bear i Thia będą musieli stoczyć walkę na śmierć i życie o prawo do miłości. O możliwość posiadania rodziny i przyjaciół. O szansę życia bez strachu, bez oglądania się za siebie i bez nienawiści ze strony tych, którzy powinni stać po ich stronie.

Czy walka się odbędzie? Kto stanie po stronie zakochanych? Czy wszyscy przeżyją? Czy uda się wywalczyć szczęście i bezpieczeństwo? 

No i nadszedł koniec losów Beara i Thii. Pokochałam ich oboje, ale to mroczny motocyklista skradł me serce. Tak jak wspomniałam, czarne charaktery podbiły mój świat. W moim ich brak, więc czemu nie nacieszyć się tymi z książek. Jednego nie wybaczę Frazier. Przez zakończenie wywróciła mój świat do góry nogami. Nie ma problemu z czytaniem ze zrozumieniem, a ostatnią stronę czytałam kilka razy, by zrozumieć jej sens. Co Pani narobiła?! Teraz to tylko czekać na ciąg dalszy, bo inaczej nie przeżyję! Polecam całą serię The King, bo warto poświęcić jej trochę czasu - szybko i przyjemnie się czyta, więc naprawdę nie stracicie go wiele.

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu  Wydawnictwo Kobiece

czwartek, 4 października 2018

Max Bilski - "Dubrownik czyli zgon do poduszki"

Tytuł: Dubrownik czyli zgon do poduszki
Cykl: Podróże ze śmiercią (Tom 3)
Autor: Max Bilski
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller, literatura polska
Wydawnictwo: Videograf
ISBN: 978-83-783-5434-5

No i są już za mną! Kolejne "Podróże ze śmiercią" stworzone przez Maksa. Razem z nim i jego parą detektywów amatorów odwiedziłam właśnie trzecie państwo. Była Lizbona, był Watykan, a teraz Dubrownik. To, czego mogłam się spodziewać w kolejnej powieści Bilskiego to na pewno dawka dobrego humoru, bo jest on na porządku dziennym w jego książkach. Jednak tym razem było inaczej. Owszem pośmiać się można było, ale autor zmienił sposób opowiadania przebiegu podróży. Z początku mi on do niego nie pasował, ale szybko się przełączyłam na inny tryb.

Michał i jego żona Joanna znów wybrali się w podróż. Tym razem to kobieta dostała zlecenie z pracy, by w Dubrowniku fotografować sesję modelek. Małżeństwo pakuje się więc i wyjeżdża na kolejną wycieczkę. Oczywiście państwo Zawadzcy mają cudowne szczęście do wpadania w tarapaty, a raczej do napotykania na swej drodze zwłok. Po raz kolejny są zamieszani w morderstwo. W domku letniskowym uduszono jedną z modelek, a podejrzanym w sprawie jest nie kto inny jak Michał! Ponieważ w noc zabójstwa mężczyzna nie wylewał za kołnierz, to nie pamięta, co robił i nie jest w stanie zapewnić sobie alibi. Problemem okazuje się nie tylko to, ale również fakt, iż wraz z nowo poznanym kolegą poszli podglądać dziewczyny przez okno. Dziennikarz jednak pewny jest, że nie zamordował kobiety i postanawia to udowodnić. Jego partnerem w śledztwie jest nie tylko żona, ale również matka właściciela domku gdzie nocują. Starsza pani jest miłośniczką kryminałów, a internet nie ma przed nią żadnych tajemnic. Zamiast przytemperować poczynania samozwańczych detektywów, co rusz wpada na kolejny i to nie codzienny pomysł kto może być podejrzany i jak to udowodnić!

Max Bilski po raz czwarty już, wyprawił stworzone przez siebie małżeństwo na wycieczkę do jednego z krajów Europy. Po raz kolejny wplątał ich też w kryminalną przygodę. Oczywiście robi to w niezwykle zabawny sposób, choć tym razem zmienił trochę sposób opisywania zdarzeń. Nic jednak na tym nie stracił, choć musiałam się lekko przestawić względem tej "inności". Na plus zasługuje fakt, że powieść jest krótka i szybka w czytaniu. Jednak daleko jej do literatury z górnej półki. Zdecydowanie nadaje się jako przerywnik w czytaniu poważniejszych książek. Jeśli jednak chcecie się pobawić i pośmiać, a przy okazji mieć lekkie czytadełko na jeden wieczór to zdecydowanie jest to tego typu pozycja. 

<Ocena: 7/10>


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf

poniedziałek, 1 października 2018

Leszek Talko - "Jak przejść do historii (i 43 inne pożyteczne umiejętności)"

Tytuł: Jak przejść do historii (i 43 inne pożyteczne umiejętności)
Autor: Leszek Talko
Gatunek: felieton, literatura współczesna, literatura polska
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-811-0573-6

Felietony to zdecydowanie nie moja bajka.Tyle że wspominałam już i to pewnie nie raz, że jeśli czegoś nie czytałam, to nie znaczy, że czytać nie będę. W końcu, po co się ograniczać, skoro można poszerzać swoje horyzonty. A jeśli dodamy do tego, że zrobimy to z humorem i autoironią, to już w ogóle ciężko sobie odmówić takiej literatury. Nie, nie oczekiwałam zupełnie niczego po tej pozycji. Z jednego, jedynego powodu. Felietony są mi obce, więc zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Za to sam opis z tyłu oraz minimalistyczna i zabawna okładka zrobiły swoje. Musiałam sięgnąć po książkę Leszka Talko. 

Jedno z rozpatrywanych przez autora zagadnień to: Jak spać idealnie. No, więc tak... Temperatura, czyli coś pomiędzy 16 a 20 stopni Celsjusza. W zależności od człowieka cisza bądź dźwięk (ja potrzebuję ciszy). Nie od dziś wiadomo, że liczenie baranów to już metoda prehistoryczna. Dlaczego by więc nie wymienić jej na ciąg Fibonacciego? Albo zamienianie nieprzyjemnych rzeczy w ciemność? Jest jeszcze kilka poruszanych rad, ale na ostatek autor wybudził się ze snu bardziej niż na co dzień. Ja również, gdy zaczęłam je testować - z ciekawości.
A może kwestia: Jak wytresować psa? No cóż, Leszek po pewnym czasie prób, próśb i gróźb osiągnął jedno - został królem nagród. Jednak trzech psów jak ułożonych nie miał, tak nie ma nadal. 
Czy Wy również macie problemy ze stworzeniem hasła idealnego np. do banku czy poczty e-mail? Talko próbował pokazać nam kilka sposobów jak takie uzyskać. Efekt jest na pewno piorunujący, a hasło ciężkie do złamania. Niestety nie tylko. Do zapamiętania również jest ciężkie, a chyba nie do końca o to nam chodziło...
Reklamowanie obuwia. Ile już razy zdarzyło Wam się słyszeć, że buty były źle użytkowane? No to pytanie za milion złotych: Do czego służą buty do biegania, jeśli nie do biegania właśnie? No bo jeśli uważa się, że takie użytkowanie jest złe to jedyna opcja to postawić i się na nie patrzeć. Tylko nie zapomnijcie! Hermetyczna gablota, bo warunki atmosferyczne mogą je zepsuć! Za to Leszek podrzuca nam inne pomysły (może będę mieć okazję przetestować, a co!).

Tak jak w tytule jest tu jednak poruszonych o wiele więcej zagadnień, niż ja Wam przetoczyłam. Co jedno to ciekawsze i zdecydowanie zabawniejsze-jeśli tylko posiadamy autoironię! Ja czytając, bawiłam się przednio i mam wrażenie, że czytanie felietonów nadrobię szybciej, niż myślałam. Szczególnie tym z humorem. Ten zbiór polecam, jeśli chcecie poprawić sobie nastrój czy spojrzeć z przymrużeniem oka na codzienne aspekty naszego życia. 


Ocena: 10/10


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga

Anna Tell - "Cztery dni w Kabulu"

Tytuł: Cztery dni w Kabulu
Cykl: Negocjator Amanda Lund (Tom 1)

Autor: Anna Tell
Gatunek: literatura współczesna, kryminał skandynawski, kryminał, thriller
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-811-491-3


Uwielbiam książki, gdzie dla odmiany pierwsze skrzypce jako członek służb mundurowych gra kobieta. Muszę przyznać, że jakoś nieczęsto na nie trafiam, więc jak już taką dorwę, to chętnie się za nią pozycję zabieram. Może marzeniem moim nie jest debiut, ale nie jest to dla mnie duży kłopot. Jeśli tylko powieść jest interesująca, to nie w moim stylu jest skreślić ją z listy "chcę przeczytać". Anna Tell na swą pierwszą książkę wybrała tematykę polityki, co dla mnie jest sporym wyzwaniem. Czy sprostała?

Amanda Lund jest negocjatorką. Właśnie prowadzi szkolenie afgańskich policjantów w bazie Mazar-i Szarif. Mimo młodego wieku jest niezwykle doświadczoną policjantką. Nie dziwi jej więc fakt, że ledwo co skończyła jedno zadanie, to oddelegowano ją do następnego. Tym razem wyrusza do Kabulu, gdzie zaginęło, bądź zginęło dwoje pracowników ambasady szwedzkiej. Nie wiadomo czy zostali zabici w ataku terrorystycznym, czy może porwano ich dla okupu. Sytuacja jest o tyle niejasna, że ewentualni porywacze nie kontaktują się w sprawie stawki i miejsca przekazania pieniędzy. Mało tego sprawa jest niezwykle delikatna i wymaga zachowania pełnej dyskrecji. Amanda zaczyna bardzo ciężkie śledztwo, gdyż na każdym kroku czuje, że nie mówi się jej wszystkiego. A jakby tego było mało, to pytać też nie ma kogo, bo operacja jest tajna i nikt niepowołany nie może się o niej dowiedzieć. 
W tym samym czasie Szwecja przygotowuje się do przyjęcia prezydenta Afganistanu, co oznacza, że żaden skandal nie może ujrzeć światła dziennego. Najgorsze jest jednak to, że ambasador Szwecji nie chce współpracować z Amandą. 

Jedno z pytań brzmi: Dlaczego? Oczywiście, jeśli nie przeczytamy powieści, to pytań zadamy sobie więcej. Np. Czy pracownicy szwedzkiej ambasady się odnajdą? Czy będą żywi? Czy zginie/zaginie ktoś jeszcze?

Wiele pytań, które zadaje sobie również Amanda. Im głębiej wnika w sprawę zniknięcia Ingrid oraz Mikaela tym pytań przybywa, a odpowiedzi brak. Odpowiedź na najważniejsze pytanie, kobieta oraz czytelnik otrzyma praktycznie na samym końcu. 

Co ciekawe po skończeniu powieści kilkukrotnie kartkowałam ją, by upewnić się, że akcja naprawdę dzieje się w ciągu czterech dni. Autorka na jej stronach ukryła tyle dynamiki, tajemnic i ludzkich charakterów, że nie umiałam przyswoić sobie tego, że całość to raptem kilka dni, a na dodatek to debiut Anny Tell! Nie znam, bo nie oglądałam serialu Homeland, ale według okładki książka jest dla jego miłośników. Niestety nie przepadam za oglądaniem, za to za czytanie mogłabym się dać pokroić (tylko wtedy bym tego robić nie mogła). Stąd też nie wiem, czy jedno z drugim ma coś wspólnego, ale ja do przeczytania książki zachęcam z ręką na sercu. Cieszę się, że "Cztery dni w Kabulu" otwierają cykl z negocjatorką Amandą Lund, bo autorka zaskoczyła mnie pozytywnie jak mało kto. Ty przeczytaj, a ja czekam na ciąg dalszy. Liczę, że wy po zaliczeniu powyższej lektury też nie będziecie mogli się go doczekać!

Ocena: 10/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga