sobota, 27 stycznia 2018

T.M. Frazier - "King"

Tytuł: King
Cykl: The King (Tom 1)
Autor: T.M. Frazier
Stron: 336
Gatunek:  literatura obyczajowa, literatura erotyczna, dramat, romans, literatura współczesna, literatura kobieca
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 9
78-83-657-4072-4


Żeby nie było, że jestem kobietą i czytam kryminały i thrillery po to by zaplanować zbrodnię doskonałą. Czytuję też literaturę kobiecą - tą niegrzeczną chętniej od tej ugłaskanej. I choć nie robię tego już tak nałogowo to miło jest czasami zrobić odskocznię. Co ciekawe nawet w takiej literaturze można znaleźć wątki kryminalne co tylko wywołuje dodatkową satysfakcję w tym, że jednak zdecydowałam się na tą, a nie inną pozycję.

King to facet z piekła rodem. Właśnie wyszedł z więzienia, w którym przemyślał sporo spraw. Chce coś zrobić ze swoim życiem, coś zmienić. Do tej pory wraz z przyjacielem prowadzili nielegalne interesy, które pod jego nieobecność Preppy trochę musiał pozmieniać. Teraz King sam nie wie co i jak robić. Czuje się jak by był rozrywany i ciężko mu zdecydować. 

Doe w wyniku tajemniczego wypadku traci całkowicie pamięć. Nie wie kim jest, jak ma na imię i czy ma jakąkolwiek rodzinę. Nikt nie chciał jej pomóc i musi sobie radzić sama. Wszystko się zmienia, gdy poznaje Nikki. Doe uważa ją za przyjaciółkę, ufa jej i choć czuje, że nie powinna to żeby przeżyć musi robić to co ona.

Dzięki szalonej ćpunce Nikki drogi zagubionej Doe oraz niebezpiecznego Kinga krzyżują się. Choć dla dziewczyny nie jest to miłe spotkanie to okazuje się, że wychodzi jej na dobre. Dla niego zaś jest wręcz koszmarem. Mężczyzna przepada dla tej niepozornej i wystraszonej kobiety. Dość szybko orientuje się kim ona jest i szokuje go fakt, że nikt jej nie szukał. Chyba, że robił to aż tak nieumiejętnie - a w to nie wierzy. Zarówno King jak i Preppy pomagają i opiekują się Doe, którą na sam początek postanawiają dokarmić. Doe bardzo szybko zaprzyjaźnia się z Preppy'm z którym łapie bardzo dobry kontakt. Z Kingiem jest inaczej. Boi się go, ale faktem jest też to, że facet ją elektryzuje i przyciąga. Jego mroczna strona duszy ją intryguje. Sam King też jest rozdarty. Świadomość tego, że wie kim ona jest mocno mu przeszkadza. Z jednej strony chce jej dla siebie, chce ją zatrzymać przy sobie na wyłączność, ale też pragnie by spadała jak najdalej od niego, by zostawiła jego i jego życie w spokoju. 
W końcu mężczyzna decyduje się na drastyczny krok, który zaważy na życiu obojga...

No cóż... Niby erotyk, a tak na prawdę wielu scen miłosnych uniesień tu nie ma. Jest wątek kryminalny, który na prawdę fajnie ożywia książkę. Poza tym tempo książki jest szybkie, czyta się przyjemnie no i to co lubię, a zarazem nienawidzę. Zakończenie. Pozycja urywa się w momencie kiedy człowiek chce więcej. Masz  zamiar sprawdzić co dalej, a tu trzeba czekać na kolejny tom. Więc co zrobić? Czekać. Na szczęście już nie długo. Polecam wszystkim kobietom, szczególnie tym, którym nie liczą na same erotyczne sceny, a kochają czarne charaktery i mocna akcję.

<Ocena: 8/10>


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Wydawnictwo Kobiece

środa, 24 stycznia 2018

Akcja w "Tania Książka" !

Kochani już nie długo, bo w dniach 24 - 29 stycznia księgarnia Tania Książka organizuje pewna akcję. Akcję nie lada gratkę dla czytelników. 3 książki za 33 zł. Nic tylko kupować prawda? :)



Tak więc kochani promocja, którą warto sprawdzić. Aż 250 tytułów po 11 złotych za sztukę jeśli wybierzecie 3 pozycje. To co lecimy ogarniać tytuły?

Luke Dittrich - "Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny"

Tytuł: Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny.
Autor: Luke Dittrich
Stron: 496
Gatunek: literatura dokumentalna, biografia, literatura faktu, literatura non-fiction
Wydawnictwo: Znak Literanova
ISBN: 
978-83-240-4725-3


Kryminologia i kryminalistyka szczególnie ta w wydaniu dokumentalnym to dla mnie nie lada gratka. To samo można powiedzieć o medycynie. Wszelkie książki mające z nią cokolwiek wspólnego albo są przeze mnie przeczytane albo grzecznie czekają. Wszystko to co ukazuje początki uwielbianych przeze mnie dziedzin jest dla mnie szczególne. I choć jak wiemy nie wszystko jest tak "piękne i kolorowe" jak dziś to trzeba było wymyślić sposoby by się tego dowiedzieć. Jak się okazuje czasami były one drastyczne i nie skłamała bym mówiąc - nieludzkie.

Pacjent H.M. niezwykle znany w medycznych kręgach pozwolił lekarzom otworzyć bramy do niedostępnych do niedawna obszarów ludzkiego ciała - mózgu. Do niedawna był również tylko inicjałami. Człowiekiem o dwóch literkach. Dziś jego tożsamość została ujawniona, a w raz z nią pewnego rodzaju podziękowania i szacunek za to co pozwolił odkryć. Niestety nie było to dla niego ani łatwe ani przyjemne. A jak się okazuje dla niektórych lekarzy również. Prawdą jest jednak to, że jeśli chcemy poznać nieznane to musimy walczyć z własnymi słabościami i ograniczeniami. Co jednak, gdy to wszystko nie dotyczy tylko nas? Co gdy jesteśmy uzależnieni także od walki drugiej osoby? 
Luke Dittrich ukazuje nam początki medycyny ukierunkowanej tylko na mózg. Jego dziadek dokonał wielu odkryć, ale kosztem niejednego ludzkiego zdrowia. Tylko trzeba zadać sobie pytanie: "o ile gorsze życie zafundował pacjentom William Beecher Scoville i czy na pewno było ono gorsze od dotychczasowego?"

Neuroanatomia, bo tak nazywa się ta dziedzina swoje największe sukcesy może przypisać właśnie temu jednemu pacjentowi- H.M. . Choć nie można powiedzieć by i bez niego nie posuwała się do przodu. Kim, więc jest ten anonimowy mężczyzna?

To Henry Gustave Molaison, który urodził się 26 lutego 1926 roku w Connecticut. W wieku około 7 -8 lat uległ wypadkowi. Potrącił go rowerzysta. Pod czas tego zdarzenia mózg chłopca został poważnie uszkodzony chociaż w tamtych czasach nikt tego nie wiedział. Jego życie zmieniło się nie do poznania mimo iż niezwykle szybko wrócił do zdrowia. To co po wypadku otrzymał Henry w "spadku" to ataki epilepsji, które mimo stosowania farmakoterapii z roku na rok był tylko gorsze - częstsze i coraz bardziej "wyłączające" go z życia. 

Co się stało, że z pełnoprawnego obywatela stał się tylko inicjałami? W wieku 27 lat zdecydował się poddać eksperymentalnej terapii. A dla lekarza biografia nie znaczy nic. Od tego czasu stał się po prostu "pacjentem H.M.".  To dzięki niemu wiedza o ludzkim mózgu została wzbogacona o rzeczy, o których wcześniej medycy mogli marzyć. On sam przeszedł do historii. Szkoda tylko, że nie jako pełnoprawny obywatel czyli Henry Gustave Molaison, a pacjent H.M. . 

Dziś jednak nadszedł czas by przedstawić osobę, która tak wiele dała nam szarym ludziom oraz uczonym czyli lekarzom. Luke Dettrich postanowił opowiedzieć nam historię zarówno początków neuroanatomii, ale też Henry'ego by zobaczyć w nim nie tylko obiekt badań czy królika doświadczalnego, ale człowieka z krwi i kości.

Książka niezwykle ciekawa i dająca do myślenia. Ukazuje nam jak cienka granica jest między medycznym eksperymentem, a zbrodnią.

"Zbrodnia często służyła rozwojowi medycyny, a medycyna czasem pomagała zbrodni"*

Warto zadać sobie nie tylko pytanie co nauka zawdzięcza pacjentowi, ale też czy i co pacjent zawdzięcza nauce. Zachęcam do zapoznania się z pozycją choć ostrzegam nie jest łatwa, a momentami wręcz ciężka. Gdyby nie chwiejny styl autora i dziwne wtrącenia oceniła bym ją naprawdę wysoko. A tak niestety braki troszkę psują całość. Mimo to jeśli tematyka jest Ci bliska lub Cię interesuje to zachęcam do przeczytania.

* - Cytat z "Eksperyment. Opowieść o mrocznej godzinie w dziejach medycyny" Luke Dittrich, tylna okładka


<Ocena 7/10>


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Literanova

sobota, 20 stycznia 2018

Elizabeth O'Roark - "Przebudzenie Olivii"

Tytuł: Przebudzenie Olivii
Autor: Elizabeth O'Roark
Stron: 432
Gatunek:  dramat, literatura kobieca, erotyka, romans, literatura współczesna, literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-657-4074-8

Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja właśnie z czystej ciekawości sięgnęłam po "Przebudzenie Olivii". Dlaczego? Bo ani erotyka nie jest moim światem ani romans. Ale lubię od czasu do czasu ewakuować się z tego co znane i lubiane, bo jak się ostatnio okazało nie sam gatunek ma znaczenie, ale jego wykonanie też. Czy ucieczka w tym kierunku była dobrym wyborem? Zobaczcie sami...

Olivia Finnegan to twarda zawodniczka. Nie tylko świetnie biega, ale też potrafi i lubi stawiać na sowim. Niestety ma też twardy i ciężki charakter. To on spowodował, że dziewczyna została wyrzucona z poprzedniej szkoły, która była dla niej wręcz marzeniem. Teraz musi zrobić wszystko by utrzymać się z nowej, bo stypendium sportowe to dla niej ogromna szansa. Problem w tym, że od pierwszego spotkania między nią, a jej trenerem dochodzi do spięć. Nie są w stanie się dogadać, napięcie rośnie, a jej wyniki powodują, że reszta zawodniczek pokłada w niej nadzieję na sukces. Prócz jednej, która robi wszystko by doprowadzić do sytuacji, która spowoduje wyrzucenie Olivii ze szkoły.

Will Langstrom to młody trener żeńskiej drużyny biegaczek. Mężczyzna jest nieco sfrustrowany i przybity tym, że musiał zrezygnować z marzeń o wspinaczce na rzecz rodzinnej podupadającej farmy po śmierci ojca. Dlatego nowa zawodniczka w drużynie wcale nie jest mu na rękę. Mało tego nie dziewczyna z kłopotami i wyglądająca jak Olivia. Samo patrzenie na nią mogło wydawać się nielegalne. A najgorsze jest to, że ona jak by tego nie rozumiała i do siebie nie dopuszczała. Will nie potrafi się z nią dogadać do momentu, gdy widzi że dziewczyna jest wrogiem nie tyle innych co samej siebie. Nastolatka ma siłę, talent i możliwości, ale coś jej przeszkadza.

Olivia niejednokrotnie rozmawiała o swoim problemie z dorosłymi, ale zawsze byłą spławiana i ignorowana. Czasami wyśmiewana. Dlatego postanowiła radzić sobie sama. Do czasu aż Will nie zaproponował pomocy. Tyle, że chyba żadne z nich nie wiedziało, że przebudzenie samej Olivii spowoduje także przebudzenie czegoś innego. Pożądania między nimi. Bo choć od początku mieli problemy ze zrozumieniem to oboje byli świadomi tego, że coś jest na rzeczy i nie jest to relacja nauczyciel - uczennica. 

Książka niezwykle przyjemna w czytaniu. Przyjemny i nieskomplikowany język jest plusem, gdy ma się ochotę na coś lekkiego. Poświęcenie dużej części uwagi Olivii, którą pokochałam za ostry język, cięte riposty i specyficzne poczucie humoru spowodowało, że powieść nabrała charakterku. Ciekawe było skupienie się na bieganiu oraz problemach Liv, bo książka nie była mdła i słodka do bólu. Na pewno jest przewidywalna i dość schematyczna to ma klimat, który powoduje, że czyta się z zapartym tchem i do ostatniej strony. Ja byłam na prawdę zauroczona i chętnie przeczytała bym coś jeszcze jeśli Elizabeth O'Roark zostanie przetłumaczona na mój ojczysty język czyli polski. 

<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Wydawnictwo Kobiece

środa, 17 stycznia 2018

Mads Peder Nordbo - "Dziewczyna bez skóry"

Tytuł: Dziewczyna bez skóry
Seria: Dziennikarz śledczy Matthew Cave (tom 1)
Autor: Mads Peder Nordbo
Stron: 416
Gatunek: Kryminał, sensacja, thriller, thriller skandynawski, thriller grenlandzki,
Wydawnictwo: Burda Książki
ISBN: 978-83-805-3295-3


I na reszcie w moje ręce trafiła na prawdę mocno i długo wyczekiwana pozycja. Kryminałów jest pełno i są wszędzie. Chyba na całym świecie każdy kraj, każde państwo ma swojego autora w tym gatunku. Grenlandia nie chce być gorsza i oto proszę. Powstała "Dziewczyna bez skóry". Jedyne nad czym długo myślałam to jak wygrzebać czas na przeczytanie pozycji. Reszta przyszła naturalnie. W końcu kocham te klimaty, prawda?

Jest rok 2014. życie Matthew zmieniło się o 180 stopni kiedy to wypadku samochodowym, w którym stracił żonę i nienarodzoną córeczkę. By uciec przed wspomnieniami i skojarzeniami ucieka na północ. A dokładnie do Nuuk mieszczącego się na Grenlandii. Tam zatrudnia się jako dziennikarz w lokalnej gazecie. Wydawało by się, że otacza go spokój i samotność. Jak się jednak okazuje nawet tam potrafi trafić zło i przybrać ludzką skórę. Matt za sprawą swojego zawodu ląduje w centrum ciekawego, ale jak się okazuje dramatycznego wydarzenia. Najpierw na skraju lądolodu zostaje znaleziony zmumifikowany wiking co daje odkrycie na skalę światową. Jednak kilka dni później mumia znika, a policjant, który go pilnował zostaje zamordowany.
Matt ma zakaz pisania o tym w gazecie, więc podrzucony mu zostaje temat sprzed kilkudziesięciu lat. Dokładnie z 1973 r. kiedy brutalnie zostają zabici czterej mężczyźni. Kiedy młody dziennikarz zaczyna szukać i wypytywać zaczyna dziać się coś niepokojącego. Giną kolejne osoby, ludzie milczą i nie chcą rozmawiać, a jedyną osobą , której może zaufać i która stara mu się pomóc to Tupaarnaq, która dopiero co wyszła... z więzienia. I to za zabójstwo. Zabójstwo czterech osób. Osób, które są człowiekowi najbliższe. Matka, dwie siostry i ojciec. 

Ale czy na prawdę zabiła, a jeśli tak to czy wszystkich? Czy Matt może zaufać jeszcze komuś? Czy znajdą kogoś kto opowie im co stało się ponad czterdzieści lat temu? Dlaczego ktoś próbuje powstrzymać ich przed otwarciem puszki pandory i czy znaleziony wiking to na pewno wiking czy osoba, która może mieć coś wspólnego ze zdarzeniami z roku 1973?

Wszystko brzmi ciekawie i intrygująco. Na początku dostajemy nawet troszkę wiedzy z historii Grenlandii i Skandynawii. Opis mnie wkręcił, początek wydawał się w porządku i nagle... spadłam z chmur twardo na tyłek. Lądowanie bolało, rozczarowanie było ogromne, a nadzieja jaką wiązałam z tą pozycją była płonna. Najgorsze, że to nie pierwszy raz, gdy coś miało być z efektem "wow" i okazało się, że efekt ten był, owszem i to ogromny, ale z dopiskiem "co to ma ... być". Nie lubię czegoś takiego. Nie toleruję, gdy wychwala się coś co wcale na to nie zasługuje, bo potem człowiekowi żal czasu, pieniędzy i ... nadziei. I tak oto trafiłam na klimaty, które kocham - Skandynawia, zimne kraje, północ, kryminał, mroczne tajemnice i trochę aspektów społecznych. A okazuje się, że nie każda postać tego co człowiek uwielbia jest do zniesienia. Pomyślę czy przeczytam książki z dalszymi losami Matthew i Tupaarnaq. Nie wiem co pocznę z tym autorem, ale jeśli jeszcze jakiś Grenlandczyk zechce coś napisać to ma u mnie otwarte drzwi. Czy polecam? Nie mówię nie. Każdy lubi co innego. Jak to mówią: Jeden woli ogórki, a drugi ogrodnika córki. Jednak pamiętajmy - Nie wszystko co jest polecane okazuje się być tym na co liczymy.

<Ocena: 5/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka

wtorek, 16 stycznia 2018

Konkurs z serią ART z wydawnictwa EGMONT1

Kochani u przyjaciela ruszył właśnie konkurs, gdzie do wygrania jest jedna z trzech pozycji z serii EGMONT ART. Jeśli w waszych dusza jest artystyczna nuta lub chcecie się z nią zaprzyjaźnić to śmiało wpadajcie do niego na blog i bierzcie udział w konkursie!



Jest! "Kredziarz" już u mnie!

Jest! Właśnie zawitał do mnie przedpremierowy egzemplarz "Kredziarza" C.J. Tudora na który załapałam się dzięki portalowi Lubimy Czytać .



Teraz tylko trochę czasu by usiąść i zapoznać się z treścią. Wy też czekacie?

niedziela, 7 stycznia 2018

H.M.Ward - "Zranieni 2"

Tytuł: Zranieni 2
Cykl: Zranieni (Tom 2) 
Seria: Editio Red
Autor: H. M. Ward
Stron: 184
Gatunek: literatura młodzieżowa, dramat, obyczaj, romans, literatura współczesna, new adult, 
Wydawnictwo: Editio
ISBN: 978-83-283-3090-0

Gdy siadałam do pierwszego tomu  to robiłam to raczej bez oczekiwań. Ot cienka książeczka na kilka godzin dobrej zabawy. Tytuł sugerował troszkę dramatu, ale powiedzmy sobie czego mogłam się spodziewać po 200 stronach? Może mój błąd, bo przywykłam już do ksiąg a nie książek, ale zazwyczaj coś w tym jest. A jednak byłam mile zaskoczona. Okazało się, że objętość to nie wszystko, a autorka dała mi coś więcej. Stąd też nie mogłam darować sobie dalszych losów dwójki bohaterów.

Sidney i Peter - dwójka ludzi szukających swojego miejsca na ziemi. Piękna dziewczyna i wyjątkowy mężczyzna. Obje po przejściach starają się nie zgubić w meandrach losu. Trafiają na siebie w niecodzienny sposób, a ich znajomość przeradza się w coś więcej. Zarówno ona jak i on to czują, ale starają się nie zepsuć przyjaźni jaka między nimi się nawiązała. Peter postanawia pomóc Sidney uporać się z traumą i razem z nią chce jechać do umierającej matki. Chce ją wspierać, bo powrót w rodzinne strony jest dla niej bardzo ciężki. Tyle, że nim do tego dochodzi postanawia otworzyć się przed dziewczyną, a to co jej wyznaje powoduje, że między nimi powstaje ogromna wyrwa, a ich znajomość zawisa na włosku choć oboje wiedzą, że życie bez drugiego to nie będzie życie tylko wegetacja. I choć Sidney pewna jest, że poradzi sobie sama to okazuje się, że jest w błędzie, a jedyną osobą, która może jej pomóc jest właśnie Peter. Tyle, że on musi zmierzyć się z własnymi demonami, a przede wszystkim z rodziną. 

On zrobił by dla niej wszystko, oddał by za nią życie. Ale czy zdoła wybaczyć fakt, że ważniejsze wydaje się być dla niej jego nazwisko i opinia publiczna, a nie to jakim go poznała? A czy ona przyzna przed sobą, że Peter się myli i to na nim jej zależy, a ta cała powłoczka to tylko wytłumaczenie dla własnej niepewności co do swojego życia i zachowania?

I choć mogła bym powiedzieć, że ta książka, a raczej zawarta w niej historia to nic nowego, bo mogła bym to zrobić to przyznam, że nie mam na to ochoty. Choć mam za sobą coś podobnego to nie czytało mi się tak lekko, przyjemnie i ... pouczająco. Autorka poruszyła tu coś co trafiło w moje serce i do mojego umysłu. I choć po części pewnie nie na to Ward chciała zwrócić uwagę to u mnie ona padła właśnie tam. Nie będę poruszać tego wątku, bo to osobista sprawa, ale dziękuję za rzucenie okiem na pewną sprawę. Rzucenie nim z całkiem innej strony. A książkę polecam na oderwanie się od codzienności. Nie zajmie wiele czasu, a jak dla mnie robi pozytywne wrażenie. Ocena z punktu widzenia gatunku, a nie książki na tle wszystkich innych.

<Ocena 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio

sobota, 6 stycznia 2018

W. Bruce Cameron - "Psiego najlepszego czyli był sobie pies na święta"

Tytuł:Psiego najlepszego czyli był sobie pies na święta
Autor: W. Bruce Cameron

Stron: 392
Gatunek: obyczaj, romans, literatura współczesna, literatura kobieca, 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-657-4077-9

Jak to mówią: święta, święta i po świętach. A jednak jakby człowiek sobie pozwolił na chwilę odpłynąć myślami to mógł by o tych świętach długo. Szczególnie jak są białe, puszyste, pachnące choinką i makowcem. A gdzieś pomiędzy naszymi nogami pląta się jakiś czworonóg. Dla mnie tak właśnie wygląda idealne Boże Narodzenie. Autor książki "Psiego najlepszego" również poszedł w ten kierunek, ale czy też wyszło idealnie jak w moich myślach?

Josh Michaels nigdy nie miał psa. Nie miał i nie planował mieć. Szczególnie ciężarnej suczki. A jednak sąsiad stawia go przed faktem dokonanym i podrzuca mu Lucy twierdząc, że pilnie musi wyjechać, a nie może jej wziąć ze sobą. Josh jest zdruzgotany i nie wie co robić. Nie ma pojęcia jak opiekować się szczenną suką. A jednak robi wszystko co w jego mocy by miała to co najlepsze. Dba o nią jak umie najlepiej. Jednak, gdy na świat przybywa jeszcze pięcioro czworonogów Josh zgłasza się do schroniska po pomoc. Jest przerażony, że maluchom bądź ich mamie może się coś stać, a sąsiad jak się nie odzywał tak nie odzywa się dalej. Jednak Michaels poznaje Kerri - uroczą miłośniczkę zwierząt, która krok po kroku uczy go jak dbać o liczną psią rodzinkę. Jako, że jest okres przedświąteczny decydują się przygotować szczeniaki do adopcji w ramach świątecznej akcji szukania nowych domów. 

Josh jednak musi przyznać, że z upływem czasu co raz trudniej mu rozstać się z gromadą futrzastych przyjaciół. A jak by tego było mało Kerri też zaczyna znaczyć dla niego więcej niż tylko koleżanka, która miała pomóc. Im bliżej do terminu oddania szczeniaków tym Michaels jest bardziej przybity, a myśl o życiu bez nich go dobija. Z Kerri też zaczyna się psuć, a na dodatek okazuje się, że Lucy nie jest tak do końca psem sąsiada, który nadal się po nią nie zgłosił...

Zwierzęta to nasi przyjaciele mniejsi. Ale choć mniejsi to nie znaczy, że gorsi. Wręcz przeciwnie. Często potrafią nas uleczyć - szczególnie psychicznie. Dają wsparcie i miłość bezwarunkową. Kochają, bo to jest w ich naturze. Przywiązują się, bo to dla nich naturalne. Nie oceniają. Trwają przy nas. Wysłuchają, poliżą, dotrzymają towarzystwa. Nie odpowiedzą, ale niejednokrotnie nie muszą. Wystarczy ich wzrok. Autor w cudownie lekki choć momentami przejmujący sposób ukazał jak pies (tu wręcz gromadka) może pomóc człowiekowi stanąć na nogi, zauważyć co dla niego ważne. Że wystarczy wpuścić do swojego życia futrzaka by przewartościować pewne aspekty dotychczasowego życia, które dopiero w tedy zaczyna nabierać barw tęczy.

Nie wiem co jest tu wyjątkowego, bo czytałam już niejedną historię o sile jaką dają nam zwierzęta. Po prostu nigdy nie będę miała tego dość, bo z doświadczenia wiem, że to wszystko prawda. A Cameron robi to w niezwykle lekkim stylu. Tak, że chce się więcej, i więcej, i więcej...

Nie każda Gwiazdka zapowiadająca się cudownie taką będzie, a nie każda smutna się taką stanie...

<Ocena: 10/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Wydawnictwo Kobiece

Susan Lewis - "Dziewczyna, która wróciła"

Tytuł: Dziewczyna, która wróciła
Autor: Susan Lewis

Stron: 442
Gatunek: kryminał, dramat, thriller psychologiczny
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-278-0706-1


Kiedy trafiłam na tą książkę po prostu czułam i wiedziałam, że muszę ją mieć i przeczytać. Opis, który znalazł się na tylnej okładce nie pozostawiał złudzeń, że to jest coś dla mnie. I choć autorka ma prawie czterdzieści książek na koncie to muszę przyznać, że nie kojarzyłam jej w ogóle. Ani jako pisarki ani jako autorki scenariuszy, bo i taką pracą się parała. A jednak nasze drogi się skrzyżowały. Miałam możliwość poznania jej pióra. Czy jestem zadowolona?

Jules i Kian Bright to małżeństwo wydawało by się idealne. Dosłownie trafia im się wygrana na loterii dzięki, której spełniają swoje marzenia - prawie wszystkie. To najcenniejsze, którym jest chęć zostania rodzicami wciąż spełnić się nie może. I pieniądze nie wiele tu dają. A jednak nadchodzi dzień kiedy się udaje. Udaje się to w sposób naturalny i  to po kilku próbach in vitro. Są przeszczęśliwi choć tli się w nich też panika czy wszystko ułoży się do samego końca. Nie dziwi, więc nikogo fakt, że gdy dziecko przychodzi na świat od razu staje się oczkiem w głowie nie tylko rodziny i przyjaciół, ale i całego Kesterly gdzie społeczność jest ze sobą bardzo zżyta. Daisy, bo tak na imię ma córeczka Kiana i Jules ciepłą, wesołą i otwartą osóbką. Potrafi nawiązać kontakt z każdym, każdego traktuje tak samo, nie ocenia. A jednak w życiu Brightów pojawia się rodzina Quentin, która zaburzy to co dla nich najważniejsze - więzy rodzinny. Dokładnie zrobi to Amelia. Dziewczyna, która od dziecka była inna. 


"... ona ani nie wygląda na niewinną i delikatną, ani się tak nie zachowuje. Nie była jak inne dzieci. Nie biegała, nie skakała, nie cieszyły ją dziecięce zabawy. Nie śpiewała, nie przekomarzała się i nie spała jak aniołek. Nie patrzyła na ludzi, tylko wbijała w nich wzrok."*

Nawet jej matka przyznawała się przed sobą, że nie potrafi czuć do niej tego co powinna czuć rodzicielka do swojego dziecka.
W dniu kiedy krzyżują się drogi Daisy i Amelii wszystko się zmienia. Ta pierwsza chce się przyjaźnić, bo widzi, że Quentinówna nie ma znajomych, że ludzie ją odtrącają, nie chcą się z nią zadawać. A Amelia z tego korzysta. Zachowuje się jak... pasożyt. Czerpie siłę z mieszania, mącenia i mataczenia. Zrobi wszystko by Daisy była po jej stronie, a reszta... reszta jest nie ważna. Ale nadchodzi dzień, gdy wszystko idzie nie tak. Nie tak dla rodziny Brightów. Ale okazało by się, że nie dla Quentinów. Amelia dokonuje czegoś o czym normalnemu człowiekowi ciężko nawet pomyśleć. Zabija swoją przyjaciółkę, bo tak ją w końcu nazywała. Zabija z zimna krwią, ale wrabia kogoś innego. Jak by tego było mało jej wyrok jest niewspółmierny do czynu jakiego się dopuściła. Wszyscy mają żal, ale nie wiele są w stanie zrobić...

Susan Lewis miała genialny plan i myśl siadając do tej książki. Wizja była niesamowita, ale wykonanie już gorsze. Przyznam, że prawie pół książki się męczyłam. Nie umiałam się odnaleźć, czegoś mi brakowało, a czegoś było za dużo. Dopiero później wszystko zaczęło się w miarę komponować, prezentować i czytać jak należy. I choć psychologiczne portrety postaci mi się podobają to żałuję, że całość to zwierzenia tylko Jules. Gdyby mieć tu jeszcze kontr punkt w postaci myśli Amelii całość była by niemal idealna. A tak czuję nie dosyt. Uważam jednak, że warto się zapoznać z tytułem. 

* - Cytat z "Dziewczyna, która wróciła" Susan Lewis, str. 7


<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka

piątek, 5 stycznia 2018

Max Bilski - "List z Watykanu"

Tytuł: List z Watykanu
Seria: Podróże ze śmiercią (tom 2)
Autor: Max Bilski
Stron: 224
Gatunek: Kryminał, sensacja, thriller, literatura polska
Wydawnictwo: Videograf
ISBN 978-83-783-5414-7

To już moje czwarte spotkanie z piórem Maxa Bilskiego, ale drugie z Michałem Zawadzkim i jego żoną Asią. Polubiłam i bohaterów i autora. Dlaczego? Bo nie często zdarza się trafić na kryminał z na prawdę dobrą nutą humoru. Szczególnie, że ja nie przepadam za literatura polską, a tu taka śliczna niespodzianka od rodaka. Seria 'Podróże ze śmiercią' są genialne na oderwanie się od codzienności i wyrwanie z nudnego i smutnego życia.

Kto z nas nie kocha podróży? Szczególnie tych wakacyjnych? Odpocząć, zrelaksować się i pozwiedzać zabytki - czy to w Polsce czy za granicą. Michał i Asia Zawadzcy też cenią sobie urlop i wypady. Tyle, że są pechowymi obywatelami naszego kraju, bo gdzie się nie pojawią tam kłopoty. A dokładniej... śmierć. 

Tym razem dostają list z Watykanu od Bonity. Siostry zakonnej, ale też rodzonej siostry Joanny. Prosi ich o przyjazd i pomoc. Niczego nieświadomi Zawadzcy biorą urlop, pakują się i jadą. Pewni, ze spędzą czas na zwiedzaniu, uroczym odpoczynku i pogawędkach pełni zapału wyruszają w podróż życia. Szybko jednak okazuje się, że kontakt Bonity nie był taki błahy, a cała trójka wpada w tarapaty. Co się stało? A to, że siostra zakonna zakochała się w ojcu Hugonie. Była pewna, że nikt o tym nie wiedział, bo starała się pilnować, a jednak zaczęła otrzymywać listy z pogróżkami. Jak by tego było mało po przyjeździe Asi i Michała dochodzi do... morderstwa. I to kogo? Właśnie ojca Hugona. Najdziwniejsze jest nie tyle to w jaki sposób został on zabity choć i to wprawia w osłupienie - został zasztyletowany, ale fakt, że nie wiadomo jak sprawca uciekł z miejsca zbrodni czyli celi zakonnika. Oczywiście państwo Zawadzcy nie umieją sobie odpuścić i muszą sami zgłębiać tajemnicę morderstwa. Przy okazji ściągają na siebie sporo kłopotów, ale jak to oni - jakoś się tym nie przejmują.

Mam problem z ocenieniem tej książki gdyż patrząc na stronę kryminalną jest... błaha i prozaiczna. Wszystko się idealnie układa, dowody same wpadają w ręce, a bohaterowie ze wszystkiego wychodzą obronną ręką. Troszkę to nudne i naiwne. Ale jeśli wezmę pod uwagę dobrą zabawę, dawkę humoru i akcję samą w sobie to muszę przyznać, że pozycja robi wrażenie. Tak, więc ocenę uśrednię jako tę złą i dobrą. Osobiście na pewno będę śledzić dalsze losy bohaterów, bo cenię sobie dobrą zabawę, a książki maja objętość na kilka godzin czytania, więc szkoda by było rezygnować. Jeśli lubicie lekką literaturę, ale z odrobiną dreszczyku (nawet tego do przewidzenia) to polecam właśnie Maxa Bilskiego.


<Ocena: 7/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Ewa Ornacka - "Kombinat zbrodni"

Tytuł: Kombinat zbrodni
Autor: Ewa Ornacka
Stron: 304
Gatunek:  reportaż, literatura faktu, publicystyka, 
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 
978-83-806-2175-6

Panią Ewę Ornacką miałam okazję poznać już spory czas temu. Pierwszą jej książką jaka trafiła w moje ręce to "Tajemnice zbrodni". Poza tym pisze nie tylko solo, ale także w duecie z Piotrem Pytlakowskim. Tematy, które porusza są nie tyle trudne i ciężkie co niebezpieczne. Pisanie o zbrodniach, śledztwach, a w tym wypadku o mafii to nie  byle co. Jednak jako dziennikarka pasjonująca się kryminalistyką pisała o seryjnych zabójcach, gangsterach -  również tych z "żółtymi papierami", ale również o powiązaniach organów ścigania z przestępczym półświatkiem. 

Tym razem Ewa porusza temat zorganizowanych grup przestępczych jakimi są mafie. Odkrywa przed nami kulisy "pracy" ich członków. Grupa mokotowska, bo głównie o niej tu mowa jest głównym bohaterem z kart "Kombinatu zbrodni". 
Choć nie od dziś wiadomo jak działają takie grupy to nawet one mają, a raczej miały (do pewnego czasu) swój kodeks - nazwijmy go - moralnym. Jednak dwa przełomowe zabójstwa zniszczyły wieloletnią umowę między grupami. Nietykalność na urlopie - zabójstwo Pershinga, szefa grupy pruszkowskiej na wyjeździe wypoczynkowym. Żelazna zasada wśród mężczyzn o nietykalności rodzin - zabójstwo Anny, matki dwójki dzieci i żony Bajbusa, powiązanego z grupą mokotowską. 
To były przełomowe momenty, które zniszczyły wszystko. I o ile o zabójstwie Pershinga oraz powiązanym z nim "Pruszkowem" pisano i mówiono bardzo dużo to o kulisach drugiego morderstwa oraz grupie mokotowskiej wiadomo było nie wiele - jeśli liczy się prawda.

Ewa Ornacka znów nie zawahała się podjąć trudnego tematu. Nie bała się, bo dla niej liczy się prawda. A tu jest ona koszmarna. Książka oparta na aktach spraw sądowych, artykułach, wywiadach zarówno z członkami mafii jak i policjantami. Zderzenie dwóch światów. Tak zwanych - dobrego i złego. A między nimi granica tak cienka, że prawie niewidoczna. Policja współpracująca z mafią, mafia grożąca śmiercią. Okupy, nawet takie o wartości kilkuset tysięcy euro czy dolarów. Odcięte palce czy groźby. I chwile, gdy tracisz pieniądze - rzecz nabytą, ale nie odzyskujesz osoby, którą kochasz. Bo tak postanowili gangsterzy...

Książka warta swojej uwagi choć czyta się ciężko. Nie na wzgląd o opisy choć te dla niektórych też mogą być ciężkostrawne. Tu chodzi o mataczenie, kręcenie i zaprzeczanie samemu sobie. Pytasz trzy osoby, a masz cztery opinie. Nie wiesz komu ufać. I czy w ogóle komuś ufać można. Co z tego jest bajką na obronę, co prawdziwym horrorem. Nie tylko między dobrem, a złem jest cienka granica. Między wymysłem, a wiarygodnością również...

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Rebis