niedziela, 26 lipca 2020

Kristen Ashley - "Zmysłowy anioł stróż"

Tytuł: Zmysłowy anioł stróż
Cykl: Rock Chick (tom 2)
Autor: Kristen Ashley
Stron: 512
Gatunek: erotyka, literatura kobieca, romans współczesny literatura współczesna, literatura obyczajowa, romans, dramat, sensacja, kryminał
Wydawnictwo: Akurat
ISBN: 
978-83-287-1394-9

Swoje pierwsze spotkanie z piórem Kristen pamiętam nadspodziewanie dobrze. Jako kobieta nie jestem miłośniczką stricte "babskiej" literatury jednak nie oznacza to, że nie czytam jej w ogóle. Dzięki Ashley i jej serii "Wymarzony mężczyzna" miałam okazję zanurzyć się w kobiecą literaturę jednak okraszoną ukochanymi przeze mnie wątkami kryminalno-sensacyjnymi. Był romans, ale były też porwania, strzelaniny czy pościgi. Nie miałam obaw przed zapoznaniem się z jej kolejnym cyklem "Rock Chick". Czułam, że się nie zawiodę. Czy tak było?

Jet McAlister jest przekonana, że jest tylko zwykłą, bezbarwną i przede wszystkim przeciętną dziewczyną. Od pierwszego wejrzenia zakochana w Eddiem Chavezie nie daje sobie szansy na romans, bo uważa, że nie jest z jego ligi. Poza tym na głowie ma zbyt dużo problemów, zajęć i obowiązków, by wdawać się w jakieś miłostki, które pewnie zostawią ją z sercem rozbitym na milion kawałków. Jakby wszystkiego było mało, pojawia się ojciec Jet, z którym dziewczyna ma okazjonalny kontakt, ale którego kocha ponad życie. Niestety tym razem wraz z nim pojawiają się nowe i to nie byle jakie kłopoty. Młoda kobieta musi zmierzyć się z nie byle jakimi przeciwnikami, a osobą, która może jej pomóc rozwiązać problemy ojca, jest... Eddie! On natomiast robi wszystko by zwrócić na siebie uwagę Jet w sposób inny, niż jak na kolegę czy gliniarza, którym jest. Próby oferowania pomocy kończą się fiaskiem, bo McAlister nie chce przyjąć pomocy, gdyż jest przyzwyczajona od dziecka radzić sobie sama. Jednak cierpliwość Chaveza kończy się wraz z pewną nocką w klubie ze striptizem, gdy Jet kończy z nożem przyłożonym do gardła. Jakby wszystkiego było mało, ojciec dziewczyny próbując sam rozwiązać swoje problemy, ściąga ich coraz więcej na córkę, która chcąc mu pomóc, wpada w coraz to gorsze tarapaty. Sytuacja jest na tyle poważna, że zagrożone jest nie tylko jej zdrowie, ale i życie...

Czy Jet zrozumie, że ma wokół siebie przyjazne osoby? Że nie zawsze skazana jest na samą siebie i może polegać na niejednej osobie? Czy otworzy serce dla Eddiego i zrozumie, że nie jest taką zwykłą i przeciętną dziewczyną? Czy Eddiemu starczy uporu i sił, by walczyć o Jet w nieskończoność? Czy uda mu się zdobyć kobietę, za którą szaleje?

Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki, przy której aż tyle bym się uśmiechała. Kto jak kto, ale Kristen potrafi swoim bohaterkom zaserwować takie przygody, że włosy stają dęba. Choć momentami było groźnie, to nie potrafiłam się martwić, za to śmiać mogłabym się w głos. W przypadku Jet muszę przyznać, że tym razem nie polubiłam głównej bohaterki, która najczęściej irytowała mnie swoją samooceną i brakiem wiary w to, że ma przyjaciół. Takie jawne ignorowanie i gadanie, że da sobie radę, powodowało, że miałam ją przed oczami jako wiecznie naburmuszoną nastolatkę, a nie odpowiedzialną młodą kobietę. Cała powieść jednak zrobiła na mnie lepsze wrażenie niż pierwszy tom pt. "Córka gliniarza". Tak, więc jeśli lubicie lekkie lektury z nutą romansu, sporą dawką humoru i akcji to będziecie zadowolone z książek z cyklu "Rock Chick". Ja w każdym razie niecierpliwie czekam na losy kolejnych bohaterów i na przygody jakie wymyśli Ashley.


Ocena: 8/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję Akurat

Kazimierz Kyrcz Jr. - "Chłopcy, których kochano za mocno"

Tytuł:  Chłopcy, których kochano za mocno
Cykl: Kuba Szpikulec (tom 2)
Autor: Kazimierz Kyrcz Jr.

Stron: 384
Gatunek: kryminał, thriller, thriller psychologiczny, dramat, literatura polska, dramat psychologiczny
Wydawnictwo: Harper Collins
ISBN: 978-83-276-4689-7

Są książki, które wręcz mnie przyciągają. Mogą mieć niepozorne okładki, niekoniecznie zachęcający opis, a jednak mają w sobie to coś, co mnie hipnotyzuje. Na Kazimierza Kyrcza Jr. trafiłam przypadkowo, zaintrygowana dość skrajnymi opiniami. Jedni uznawali jego książki za super, inni zaś za coś niewartego uwagi. Pomijając wtedy fakt, że zaciekawiła mnie okładkowa notka, to w takich przypadkach uwielbiam sprawdzać, gdzie ulokuje się moja opinia. Czy będę wśród tych zadowolonych, czy wręcz przeciwnie.

W Krakowie od dłuższego już czasu grasuje seryjny morderca nazwany przez dziennikarzy Kubą Szpikulcem. Jego celem są prostytutki, które dla niego są niczym - zbędne śmieci, które sprowadzają porządnych ludzi na złą drogę, doprowadzają ich do grzeszenia. Policja ma pełne ręce roboty, a dodatkowo musi się uporać z własnymi problemami. Dodatkowo okazuje się, że funkcjonariusze posuwają się do robienia rzeczy, które im nie przystoją. Co więcej, nawiązują bliskie kontakty z tymi, z którymi nie powinna zadawać się w ten sposób. Sprawę Kuby Szpikulca obejmuje Edyta Fortuna, która prócz rozwiązania sprawy seryjnego mordercy, dodatkowo musi okiełznać swój męski zespół śledczych.

Złapanie sprawcy jest nie lada wyzwaniem, bo co rusz pojawiają się nowi naśladowcy tacy jak Artur Porudzki, którego psychika skrzywiona jest za sprawą nadopiekuńczej matki, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że swoim zachowaniem krzywdzi zarówno syna, jak i innych ludzi, bo mężczyzna w specyficzny sposób daje upust swoim emocjom.

Poznajemy także Michała Walczaka, którego relacje z matką również nie są normalne. Mężczyzna wręcz zmusza się do tego, by odwiedzać matkę w zakładzie opieki. Wizyty u niej kosztują go naprawdę wiele energii i emocji.

Co ciekawe, to o czym wspomniałam, to niewielka część wątków, jakie przeplatają się w powieści Kazimierza Kyrcza Jr. . Jedyne co mnie zirytowało, to brak jakiejkolwiek wzmianki o tym, że "Chłopcy, których kochano za mocno" to druga, a nie pierwsza część cyklu. Jak tylko zaczęłam czytać, to odniosłam wrażenie, że znajduję się w środku akcji, co dało mi do myślenia. Po przeszukaniu internetu okazało się, że faktycznie powinnam zacząć od powieści pt. "Dziewczyny, które miał na myśli", a nie od powyższego tytułu. Nienawidzę braku oznaczeń w przypadku serii, bo czytanie wyrywkowo historii, która powinna mieć logiczny i chronologiczny ciąg jest bezsensowne. Jednak pomijając ten fakt, książka jak dla mnie warta jest uwagi. Muszę powiedzieć, że wciągnęła mnie praktycznie od pierwszych stron i cieszę się, że posiadała wiele wątków, co powodowało, że musiałam się na niej skupić, a nie czytać ot tak bez zastanowienia. W tej chwili kończę pierwszą część, a lada dzień planuję usiąść do "Kobiety, które nienawidzą". Osobiście polecam ten cykl, choć proponuję czytać go w odpowiedniej kolejności.

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie  do przeczytania i zrecenzowania egzemplarza powieści serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska

Katherine Center - "To, co bliskie sercu"

Tytuł: To, co bliskie sercu
Autor: Katherine Center
Stron: 480
Gatunek: dramat, literatura kobieca, literatura współczesna, literatura obyczajowa, romans, romans współczesny
Wydawnictwo: MUZA

ISBN: 978-83-
287-1384-0

Dość dobrze pamiętam swoje pierwsze spotkanie z Katherine Center. Jej książka pt. "Milion nowych chwil" zrobiła na mnie ogromne wrażenie i dała pewnego rodzaju kopa do walki, nawet jeśli to czysta fikcja. Pewnie bardziej powinnam być wdzięczna autorce niż bohaterce tejże powieści, ale miałam okazję poznać tylko jej dziełko, a nie ją osobiście. Czy wahałam się choć przez moment przed sięgnięciem po "To, co bliskie sercu"? Nie, to jedna z tych książek, po które wyciągasz rękę, bo chcesz, a nie musisz.

Cassie Hanwell od kilku lat wiedzie spokojne i przede wszystkim poukładane życie. Pracuje nie tylko ze wspaniałymi ludźmi, ale także w pracy, w której czuje się spełniona. Jako jedna z nielicznych kobiet pracujących w straży pożarnej nie ma lekko. Mimo to jest świadoma, że w teksańskim Austin tolerancja i równouprawnienie są na porządku dziennym i nigdy nie czuła się gorsza czy słabsza. Wręcz przeciwnie niejednokrotnie faceci mogli czuć się zawstydzeni jej sprawnością fizyczną, siłą czy wytrzymałością. Dodatkowym atutem Cassie jest bycie ratownikiem medycznym, a drobna budowa ciała, gibkość i lekkość pomaga w trudno dostępnych miejscach, o czym niejednokrotnie przekonała się zarówno ona, jak i jej współpracownicy.
Niestety nadchodzi dzień, kiedy jej stabilizacja ulega zniszczeniu. Najpierw telefon matki, z którą od lat nie miała kontaktu, a która natychmiast potrzebuje pomocy, gdyż dopadły ją poważne problemy zdrowotne. Następnie kłopoty w pracy gdzie, zamiast otrzymać zasłużony awans, grozi jej utrata pracy. Z dwojga złego ten drugi problem udało się załagodzić dzięki przeniesieniu się do matki do Massachusetts. Niestety młoda kobieta nie potrafi znaleźć tam sobie miejsca. Kontakt z rodzicielką stara się ograniczyć do minimum, a jednostka strażacka, do której dostała przydział, jest tak staroświecka, nie wyłączając z tego jej pracowników, że Cassie nie wie, czy w ogóle uda jej się to miejsce i kolegów chociaż zaakceptować, nie mówiąc o lubieniu. Problem w tym, że wraz z nią do jednostki dołącza jeszcze jeden nowy zwany fryckiem. Zabójczo przystojny młodzieniec sprawia, że pierwsza strażacka zasada: "nigdy nie umawiaj się z nikim z pracy" zaczyna być nie lada wyzwaniem. Okazuje się jednak, że problemy sercowe oraz niezadowolenie z jednostki strażackiej to najmniejsze zmartwienia dziewczyny. Splot dramatycznych zdarzeń pokaże, czy Cassie jest wystarczająco silna, uparta i wytrzymałaby walczyć o to, co najważniejsze.

Czy będzie miała na kim się oprzeć? Czy zrozumie, że bycie samą, a dokładniej samotną to wcale nie taki idealny pomysł? Czy przebaczy mamie jej zachowanie sprzed lat i pogodzi się z nią, póki może?


Choć w przypadku tej powieści przez większość poświęconego jej czasu na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech, a czasami wręcz głośny śmiech, to niech Was to nie zwiedzie, że to lekka i niezwykle przyjemna lektura. Jak na Katherine Center przystało, huśtawka emocjonalna musiała być, a co za tym idzie i łezka się niektórym w oku zakręci i to niekoniecznie ze śmiechu. Muszę jednak przyznać, że podejście autorki do trudnych wydawałoby się tematów, jest naprawdę godne uwagi. Warto poświęcić swój czas - którego według mnie nie stracicie zbyt wiele, gdyż powieści Katherine czyta się niezwykle szybko - by poznać pióro, styl i lekkość, jakimi posługuje się Center. Ja tylko czekam, aż na polskim rynku pokażę się więcej jej powieści, bo czuję, że przeczytam każdą. Mało tego coś mi się wydaje, że pochłonę je z zapartym tchem.


Ocena: 9/10


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu MUZA

sobota, 4 lipca 2020

Artur Ligęska - "Pamiętnik więzienny"

Tytuł: Pamiętnik więzienny
Autor: Artur Ligęska
Stron: 240
Gatunek: literatura faktu, autobiografia, pamiętnik, dramat
Wydawnictwo: Burda Książki
ISBN: 978-83-805-3710-1

Przyznam Wam się szczerze, że od dłuższego już czasu więzienny świat stał mi się bliższy niż kiedykolwiek. Dla sprostowania - nie, nie wylądowałam za kratkami! Wciągnęłam się w oglądanie kilku dokumentalnych seriali o życiu w więzieniach (głównie polskich i amerykańskich). Potem doszła do tego książka "Gad. Spowiedź klawisza" no i przepadłam. "Pamiętnik więzienny" jak możecie się domyślić, najnormalniej w świecie musiałam przeczytać, by poznać realia więzieni w innych zakątkach globu. No cóż, momentami żałowałam, że po niego sięgnęłam. Jednak nie dlatego, że była to nudna czy bezsensowna historia, ale dlatego, że opisuje brak poszanowania ludzkiej godności - nawet najmniejszej jej części.

Artur Ligęska - to imię i nazwisko prawdopodobnie zna, a na pewno kojarzy wiele osób. To mężczyzna, który był trenerem personalnym, ale również jako jeden z pierwszych zainwestował w kluby fitness w Polsce i to w małych miejscowościach. Niestety w pewnym momencie jego życie zaczęło się sypać - popadł w długi, stracił firmę, zaczął zażywać narkotyki. By odciąć się od tego koszmaru i spróbować stanąć na nogi postanowił wyjechać z kraju. Jego celem stały się Zjednoczone Emiraty Arabskie. To tam się skierował, osiadł i planował ułożyć sobie życie na nowo. Wszystko wskazywało, że podjął naprawdę dobrą decyzję i nareszcie los ponownie się do niego uśmiechnął. Niestety tylko chwilowo. Zgubiła go naiwność w kontaktach z ludźmi o innej mentalności. Nie zauważył, że jego przyjaźń, empatia i chęć niesienia pomocy została odebrana zupełnie inaczej i to przez osobę, która mogła zbyt wiele w porównaniu do Artura.

W dzień, gdy chciał opuścić Dubaj i wrócić do Polski został cofnięty z lotniska. Jeszcze tego samego wieczoru został aresztowany rzekomo za narkotyki. Najpierw areszt w Bur Dubai, następnie w As-Sadr na pustyni. Łącznie 13 miesięcy w więzieniu, z czego większość w izolacji i nieludzkich warunkach - cela wielkości 4 metrów kwadratowych, koc i zepsuta toaleta (brak choćby umywalki gdzie można by się umyć, o jakichkolwiek kosmetykach takich jak mydło czy pasta do zębów w ogóle nie było mowy). Światło dzienne, do którego dostęp miał około 1-1,5 godziny na dobę, bo na tyle pozwalało marne okienko w ścianie i trzy posiłki, którymi może pojadłoby kilkuletnie dziecko. Warunku urągające nawet zwierzęciu, a co dopiero człowiekowi.

W tej chwili mamy XXI i takie rzeczy nie mieszczą nam się w głowie. Szczególnie gdy dowiadujemy się, że to wszystko spotkało niewinnego człowieka, który nie miał nawet możliwości się wytłumaczyć czy obronić. Nie miał szans w konfrontacji z synem szejka, którego traktował jak przyjaciela, a okazało się, że to coś znacznie poważniejszego z jego strony. Artur nie był świadom, że chęcią pomocy młodemu mężczyźnie ściągnął na siebie w pewien sposób problemy większe niż te w Polsce. Walczył 13 miesięcy, w ciągu których pomagało mu wiele osób. Jednak to, co przeżył, zostawiło ślad w jego psychice już na zawsze. Choć w trakcie odsiadki praktycznie się nie poddawał i po każdej chwili załamania zaczynał walkę z jeszcze większą determinacją, to zespół stresu pourazowego dopadł i jego. Jak sam mówi wiara w Boga, wysiłek fizyczny i nadzieja dawały mu siłę i nawet chwile zwątpienia potrafił wykorzystać tak, by coś z nich wynieść.

Muszę przyznać, że dawano nie czytałam tak ciężkiej książki, a raczej pamiętnika. Pisany praktycznie na kolanie w okresie, gdy sama pewnie położyłabym się i czekała na najgorsze, przepełniony jest wiarą i nadzieją. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie (praktycznie równe z szokiem, jaki wywołały warunki przetrzymywania Artura). Opisana sytuacja jest o tyle niewiarygodna, że ciężko połączyć bogaty i nowoczesny kraj, jakim jest Dubaj, z tym, co potrafi on zgotować ludziom. Do tego trzeba dodać fakt, że sprawiedliwość u nich praktycznie nie istnieje...


"Facet ma prawo wykorzystać seksualnie kobietę, która jest jego niewolnicą , do czasu, aż wyda ją za mąż. On i tylko on. W praktyce wygląda to tak, że kobiety, które zostały przez nich zgwałcone i zaszły w ciążę - uwaga! - idą do więzienia z dziećmi, po czym deportowane są do kraju macierzystego,a  dzieci zostają w Emiratach, bo to dzieci państwa. Inny przykład: znajomy wziął z biurka kolegi kit kata. Ten dzwoni na policję, a zjadacz kit kata został skazany na więzienie, grzywnę i deportację"*

* - cyt. z "Pamiętnik więzienny" Artur Ligęska, str. 144

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki

piątek, 3 lipca 2020

Agnieszka Lingas-Łoniewska - "Bez pożegnania"

Tytuł: Bez pożegnania
Cykl: Bez przebaczenia (tom 2)
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska

Stron: 350
Gatunek: literatura kobieca, romans współczesny literatura współczesna, literatura obyczajowa, romans, dramat
Wydawnictwo: Burda Książki
ISBN: 978-83-
805-3709-5


Agnieszka Lingas-Łoniewska to od niedawna jedna z moich ulubionych pisarek. Jeśli chodzi o literaturę stricte kobiecą, to będzie ona dla mnie nie do zastąpienia, chyba że przestanie pisać - nad tym jednak zdecydowanie będę ubolewać. "Bez pożegnania" to dalszy ciąg przygód bohaterów książki pt. "Bez przebaczenia". Pojawiają się też jednak nowi, którzy mają swoje problemy i to naprawdę poważne. Muszę powiedzieć, że nazywanie tejże autorki dilerka emocji to zdecydowanie celne określenie. Co tym razem chce nam zafundować Łoniewska? Zobaczmy.


Jacek Krall najczęściej śni o wojnie. Jednak bardzo często robi wszystko by albo nie spać, albo wręcz stracić świadomość. Alkohol i narkotyki pomagają, ale mężczyzna wie, że to krótkoterminowe rozwiązania. Gdy przenosi się do koszar w Orzyszu i trafia pod skrzydła pułkownika Piotra Sadowskiego, jest wykończony zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Okazuje się, że silny stres pourazowy oraz wyrzuty sumienia związane z tragicznie zakończona misja stawiają Kralla pod ścianą. Świadomy, że sam nie zdziała nic, postanawia w końcu poprosić o pomoc.

Weronika Szuwarska ma za sobą największą stratę, jaką może ponieść kobieta. By zapomnieć o tym, co zdarzyło się w przeszłości, poświęca się pracy terapeutki. Gdy w jej gabinecie pojawia się pewien przystojny i tajemniczy żołnierz, jej serce budzi się z letargu. I choć wie, że czeka ją niezwykle trudna terapia, bo będzie dotyczyć nie tylko jej pacjenta, to czuje, że będzie warto się jej poświęcić. Nie odstrasza jej nawet fakt, że może okazać się, iż będzie to najtrudniejsza, a także najważniejsza terapia w jej życiu.

W tym samym czasie Piotr i Paulina Sadowscy muszą zmierzyć się z problemami z przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć. Dodatkowo problemy rodzinne oraz sprawa siostry Piotra i brata Pauliny...


Jak widzimy, Lingas-Łoniewska postawiła na powrót głównych bohaterów oraz ukazania kolejnej pary, która by pozwolić rozkwitnąć miłości będzie musiała pokonać niejedną przeszkodę. Muszę powiedzieć, że po zakończeniu tej pozycji mam zamiar zgłębić temat PTSD, czyli stresu pourazowego. Ukazała go w niezwykle realistyczny i dokładny sposób, to jednak tylko wzmogło moją chęć, by dowiedzieć się o tego typu traumie jak najwięcej. I choć w powieści działo się niezwykle dużo, emocje szalały jak na rollercoasterze, to jednak cały czas moje myśli uciekały w kierunku PTSD. To Jacek Krall stał się moim bohaterem i moim idolem w "Bez pożegnania". Aż chciałabym, by Agnieszka napisała jeszcze jedna część na zakończenie, która pokaże nam Piotra i Paulinę, którzy problemy z przeszłości mają za sobą, Jacka i Weronikę, którzy nareszcie uspokoili swoje serca, dając im szansę na miłość, a także Kubę i Olę, którzy również nie mieli lekko w przeszłości. Polecam tę książkę każdej kobiecie, szczególnie partnerkom, ale też rodzinom żołnierzy lub innych osób, które mogą mieć problem ze stresem pourazowym. W końcu tej przypadłości można się nabawić nawet po jakimś wypadku czy innym tego typu zdarzeniu. Ja zaś zamierzam zgłębić temat PTSD, a także czytać kolejne pozycje Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.


<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki

Ilaria Tuti - "Kwiaty nad piekłem"

Tytuł: Kwiaty nad piekłem
Cykl: komisarz Teresa Battaglia (tom 1)
Autor: Ilaria Tuti

Stron: 352
Gatunek: kryminał, thriller, thriller psychologiczny, dramat, 
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-811-0698-6

O Ilarii Tuti miałam okazję usłyszeć już w tamtym roku i to naprawdę pozytywne rzeczy. Jak widać, minęło sporo czasu od momentu, gdy stanęła na mojej drodze do momentu, aż sięgnęłam po jej książkę. Uważam jednak, że w niektórych wypadkach lepiej późno niż wcale. Oczywiście bywa, iż po fakcie nie znajduję potwierdzenia tego założenia. Ciekawi jesteście, jak było tym razem? Zatem zobaczcie.

Teresa Battaglia to komisarz z wieloletnim już stażem w pracy w policji. Można powiedzieć, że wiele już widziała, choć jak się okazuje nie wszystko. Dodatkowo jest doświadczona profilerką, której ciało i umysł niestety zaczynają sprawiać problemy. Najnowsza sprawa, która trafia w ręce jej oraz jej współpracowników to makabryczne morderstwo mężczyzny z niewielkiego włoskiego miasteczka u podnóży Alp. Ofiara na pierwszy rzut wygląda po prostu na pokiereszowanego w okolicach głowy. Szybko jednak wychodzi na jaw, że zamordowany pozbawiony jest... oczu! W prowadzeniu śledztwa pomaga jej nowy inspektor Massimo Marino, z którym Teresa nie bardzo potrafi się porozumieć. Jednak cel rozwiązania sprawy i złapania winnego tej zbrodni powoduje, że mimo wszystko łączą swe siły.

Wkrótce jednak w miasteczku pojawiają się kolejne ofiary, które według Battagli musi coś ze sobą łączyć. Choć próbuje sprawę posunąć do przodu to ciężko złożyć układankę, w której brakuje zbyt wielu elementów. Na domiar złego szef lokalnej policji nie wierzy w winę mieszkańca miasteczka i nie dość, że nie planuje pomóc komisarz Battagli, to wszystko skazuje na to, że wręcz utrudnia jej prace. Teresa jednak się tym nie przejmuje i robi wszystko by wraz z Marinim i reszta ekipy dopaść innego serii makabrycznych zbrodni. Jednak by odkryć prawdę i winnego, musi cofnąć się sporo w czasie.

Czy jest możliwe, by morderca był równocześnie ofiarą? Czy odpowiedzialny za zbrodnie może nie być świadomy czynów, których się dopuszcza? Czy możliwe jest, że człowiek pozbawiony jest jakichkolwiek emocji i uczuć?

Muszę przyznać, że książka Ilarii wciąga od pierwszych stron. Praktycznie pochłania czytelnika i przenosi w świat, w którym niekoniecznie chciałby żyć. Dodatkowo w niesamowity sposób ukazuje historię kobiety, której ciało i umysł odmawiają posłuszeństwa i to w najważniejszych i najmniej odpowiednich momentach. Choć główna bohaterka wydaje się szorstka i niedostępna to w rzeczywistości jest niezwykle wrażliwa i empatyczna osoba, która wiele rzeczy przeżywa bardzo dotkliwie. Książka jest wciągająca, intrygująca oraz mroczna. To nie fantazja, lecz samo życie i brutalna prawda. Dowiadujemy się też pewnej ciekawostki mianowicie, że okno życia lub coś niezwykle do niego podobnego istniało już ponad 200 lat temu! Zdecydowanie planuje sięgnąć po druga części to jak najszybciej! Was również do tego zachęcam!



Ocena: 9/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania dziękuję wydawnictwu Sonia Draga