piątek, 23 lutego 2018

Amanda Prowse - "Trzy i pół sekundy"

Tytuł: Trzy i pół sekundy
Autor: Amanda Prowse
Stron: 312
Gatunek:  literatura obyczajowa, dramat, literatura współczesna, literatura kobieca
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 9
78-83-657-4061-8

Amandę Prowse kojarzę dzięki koleżankom jednak sama nie miałam okazji do dziś poznać jej książek. Postanowiłam do zmienić za spraw pozycji "Trzy i pół sekundy". Zaciekawił mnie bardzo opis i tematyka tejże powieści. Może dlatego, że sama dużo przebywam w szpitalach, a zabiegi czy operacje nie są mi obce. 

Sepsa czy inaczej posocznica to ogólnoustrojowa reakcja organizmu na zakażenie. Co ciekawe jednym z jej objawów jest nie tylko gorączka, ale i obniżenie temperatury ciała poniżej normy czyli 36 stopni Celsjusza. Dodatkowo charakterystyczne jest zatrzymanie moczu, biegunka, wymioty czy brak apetytu. Bóle stawów, ogólne rozdrażnienie czy ból głowy również. Na początku bardzo łatwo pomylić ja można ze zwykłym przeziębieniem czy infekcją. Niestety dość szybko stan chorego się pogarsza, a w pewnym momencie choroba jest już nie do opanowania i kończy się zgonem pacjenta. Najniebezpieczniejsza jest dla niemowląt i ludzi starszych, ale nie należy jej bagatelizować także u normalnie "zdrowych" ludzi.

Amanda Prowse postanowiła za sprawą powieści ukazać tę chorobę oraz walkę rodziny z tragedią jaka ich spotyka.

Historia zaczyna się, gdy na świat przychodzi Chloe - córka Grace i Toma Penderfordów. Rodzina jest szczęśliwa i czuje się pełna. Choć on marzy o jeszcze jednym dziecku, ona na razie nie ma go w planach. To Tom po narodzinach córki rzucił pracę by zająć się jej wychowaniem. Grace pracuje i utrzymuje rodzinę. Tuż po ukończeniu trzecich urodzin z powodu licznych infekcji Penderfordowie decydują się na usunięcie małej Chloe trzeciego migdałka. Niby prosty zabieg, popularny i pospolity. Wykonywany tak u dzieci jak i dorosłych. Nikt nie spodziewa się komplikacji, a już na pewno nie takich.

Bezlitosna choroba uderza w nic niespodziewającą się rodzinę. Grace i Tom tracą córkę, która umiera na sepsę. Jak by taka strata to było mało, rodzina z powodu bólu rozpada się. Serca obojga pękają na miliony kawałków, oboje obwiniają się nawzajem za to co się stało. 

Czy Penderfordom uda się posklejać serca? Czy ich rodzina na powrót się scali? Czy ten związek ma w ogóle jakąkolwiek szansę na ocalenie? 

Lektura książki pt. "Trzy i pół sekundy" jest wyjątkowo trudna. Utrata bliskiej osoby jest bolesna i tragiczna. Szczególnie jeśli to rodzice tracą dziecko. Bo nie od dziś wiadomo, że śmierć to kolejność rzeczy, ale gdy rodzice przeżywają własne pociechy ból jest niewyobrażalnie wielki. W przypadku takiego zgonu ciężko mówić o naturalnej przyczynie śmierci. Rodzice niejednokrotnie zadają sobie w tedy pytania: Co zrobiłem/-am źle lub co mogłam/-em zrobić inaczej. A często nie są w stanie zrobić nic. Wypominanie sobie tego czy tamtego powoduje jeszcze większy ból i niejednokrotnie rozpad rodziny. Amanda Prowse w niesamowity sposób ukazuje nam właśnie etiologie takiego przypadku. Myślę, że nie tylko każdy rodzic powinien przeczytać tę książkę. Warto zapoznać się z jej treścią by umieć zwrócić uwagę na objawy śmiertelnej choroby jaką jest sepsa. Ja choć porażona to jednak zachwycona byłam tą powieścią i polecam ją każdemu.

<Ocena: 10/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Wydawnictwo Kobiece

Kamil Janicki - "Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce"

Tytuł:  Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce
Autor: Kamil Janicki
Seria: Ciekawostki historyczne
Stron: 481
Gatunek: literatura polska, dokument, erotyka, reportaż
Wydawnictwo: Znak Horyzonty
ISBN: 978-83-240-3057-6


Seks - dla jednych temat tabu, a dla innych coś o czym rozmawiają jak o jedzeniu. Temat, który tak na prawdę bombarduje nas codziennie i z każdej strony. Nie był, nie jest i na pewno nie będzie obcy człowiekowi. Wydaje się, że gdzie nie spojrzymy tam... seks. Telewizja, internet, prasa, bilbordy czy radio. Wszystko bombarduje nas seksem. Antykoncepcja, aborcja, pornografia czy przestępstwa seksualne. Nie ma dnia byśmy na coś nie natrafili. A jeśli myślicie, że w dwudziestoleciu między wojennym tego nie było bądź ludzie w tedy byli "porządniejsi" to najwyższy czas by sięgnąć po książkę Kamila Janickiego.

Jego "Epoka hipokryzji" uświadomi nam co było na porządku dziennym w tamtych czasach. 
Bo to co mamy dziś czyli ubrania jak by ich nie było, które dla innych i tak są jak habit zakonny to i tak nic. Gdyby spojrzeć na zachód i "wolność" niektórych państw to można by powiedzieć, że Polska jest zdecydowanie skromna. Tak w wyglądzie jak i zachowaniu. Gdy spojrzymy na wschód to jednak nasza frywolność przyodziewa dość duże rozmiary. Jak to w końcu zrozumieć? Chyba własnym rozumem i intuicją. Bo choć z autopsji można wywnioskować, że nie każdy wie co dla niego najlepsze to jednak starajmy się polegać na sobie lub zaufanej osobie.

A jak było wiele lat temu? Co się nosiło? Jak zabezpieczało przed ciążą? Jak leczyło?
No cóż to co pierwsze rzuciło mi się w oczy to przy czytaniu to... lekarz płciownik. Nazwa może i dość intrygująca, ale bez zastanawiania wiemy czym się zajmuje. Początki tej jakże zacnej dziedziny medycyny były ciężkie, ale i śmieszne. Niestety śmieszne tylko dla tego kto o tym czyta. Żyjąc w tamtych czasach i musząc przechodzić przez te wszystkie "badania, próby i testy" chyba bym się załamała. Jeśli wcześniej bym nie umarła...

„Wychowanie seksualne, związki partnerskie, małżeństwa homoseksualne, życie bez ślubu, aborcja, seks w mediach i w sferze publicznej, sponsoring, swingersi, stalking, mobbing, legalność prostytucji, a nawet gender. Przedwojenna Polska zajmowała się każdym z tych tematów.”*


Wszystko to było, jest i będzie. Od nas zależy w jakim stopniu publiczne. Było tego znacznie więcej, ale jako "ciemna strona" często była pomijana w omawianych elementach kulturalnych. Oczywiście, że kojarzymy Boya-Żelińskiego  i jego "Nowoczesną sztukę chędożenia" czy erotyki Morsztyna.  

Jednak to co szokuje najbardziej to chyba nie zachowanie czy ubiór, a metody antykoncepcji. Używanie lizolu, radioaktywnych pierwiastków czy promieni rentgenowskich to tylko niektóre z opcji. 

Musze przyznać, że książkę czyta się bardzo szybko i z ogromnym zainteresowaniem. Momentami szokuje, a momentami zaskakuje. Mi nie chciało się wierzyć, że takie rzeczy mogły się dziać naprawdę. Polecam wszystkim, którzy lubią odkrywać ciekawostki z dawnych lat. Poza tym Ciekawostki historyczne jak zawsze spisały się na medal, a ja która nie przepada za historią ponownie zostałam mile zaskoczona. Byłą, jestem i będę wierna czytelniczką tej serii.

* - Cytat z "Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce" Kamil Janicki, str. 39

<Ocena 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Literanova oraz portalowi Ciekawostki historyczne

Wywiad z "Zakochanymi w świecie"

Dziś mam zaszczyt przedstawić Wam Zakochanych w świecie czyli Joannę Grzymkowską - Podolak oraz Jarosława Podolaka. Zapraszam

Karolina MAREK: Joanno co zapoczątkowało Twoją i Jarka przygodę z podróżowaniem?

Joanna Grzymkowska – Podolak: Podróżować lubiłam odkąd pamiętam. Kiedy miałam kilka lat i jeździłam z rodzicami z Mazur na Śląsk żeby odwiedzić mieszkającą tam rodzinę wydawało mi się , że to podróż na koniec świata. Uwielbiałam te wyprawy. Tak bardzo chciałam, żeby zostały w mojej pamięci, żeby mi nie umknęły, że notowałam w zeszycie każdą miejscowość, przez którą przejeżdżaliśmy. Potem zaczęły się „dorosłe” podróże. Dalsze i bliższe. A do tych najdalszych, samodzielnych, skłoniło nas bardzo trudne życiowe doświadczenie – zawał Jarka. Kiedy spotyka cię taka sytuacja, że życie przelatuje Ci przed oczyma, że czujesz całym sobą jak bardzo jest kruche i jak szybko, niespodziewanie może się skończysz, łatwiej jest podjąć ważne decyzje. I my wtedy właśnie zdecydowaliśmy o naszej pierwszej samodzielnej podróży. To była wyprawa samochodowa do Maroka.


2. Czy ciężko było Wam się za pierwszym razem zdecydować gdzie wyjedziecie?
JGP: W ogóle nie mieliśmy z tym problemu. Maroko było pierwszym krajem, do którego pojechaliśmy na „tak zwane” wczasy. Zachwyciłam się tym krajem. Bardzo chcieliśmy zobaczyć go po swojemu. Bez komercji, bez czyjejś ingerencji. Chcieliśmy chodzić swoimi drogami, zobaczyć to, co nieoczywiste. Chcieliśmy ruszyć na spotkanie i poznanie Maroka po swojemu.

Jarosław Podolak: Ja nie miałem problemu z wyborem kraju do którego mieliśmy się wybrać samodzielnie. Tym krajem było Maroko. Dlaczego? Bo Maroko było naszym pierwszym wspólnym zagranicznym wyjazdem. Bardzo zafascynowała nas egzotyka tego kraju. I myślę, że oboje chcieliśmy tam wrócić.


3. Skąd pomysł by swoje wrażenia i przygody przenieść na papier?

JGP: Ta podróż była dla mnie bardzo bardzo ważna. Z wielu względów. Wiele emocji się z tą podróżą wiązało. Nie chciałam o tym zapomnieć. Chciałam każdy dzień naszej wyprawy zatrzymać na dłużej. Wiedzieć, że te wspomnienia, przeżycia, spotkania nie będą zapomniane. I chociaż wcześniej tego nie planowałam, już w trakcie podróży zaczęłam robić szczegółowe notatki. Każdy dzień był „ notowany” przeze mnie i „obfotografowywany” przez Jarka. Wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy, ale już pisała się nasza pierwsza książka „ Zakochani w świecie. Maroko” .


4. Co najbardziej fascynuje Was podczas podróży? Wolicie poznawać ludzi czy bardziej skupiacie się na kulturze i obyczajach danych państw?

JGP: Nie odkryję tu żadnej szczególnej prawdy, jeśli napiszę, że podróż bez spotkań z ludźmi nie miałaby większego sensu. To oni stanowią o jakości podróży. Chociaż spotkania z potężną dziewiczą przyrodą też mogą być niesamowite. Tak było w Malezji, kiedy poznawaliśmy tamtejszą dżunglę. Ale mi i tak zawsze najlepiej jest z ludźmi i wśród ludzi.

JP: Właściwie to w Twoim pytaniu jest już zawarta odpowiedź. Albo inaczej: ciężko poznać jakiś kraj czy kulturę bez poznania jego mieszkańców. A może jeszcze prościej! Dla mnie w podróży najbardziej fascynujące jest poznawanie samego siebie w relacji z drugim człowiekiem. I nie chodzi mi tylko o mieszkańców odległych zakątków świata, ale też o moje relacje z Asią, z którą jestem w podróży non stop, dzień i noc, przez kilka miesięcy, czasami w dość ekstremalnych warunkach. To czasami naprawę dobra szkoła przetrwania. Poza tym w podróży fascynujące jest też pokonywanie swoich słabości i barier, które najczęściej sami sobie stawiamy w głowie, ale chyba najbardziej fascynujące i trudne zarazem jest przyjmowanie świata takiego jakim jest. Bez pokusy zmieniania go i narzucania mu swojego Ja.


5. Kto w Waszym podróżniczym tandemie (Jarek czy Ty?) decyduje o miejscu, do którego pojedziecie / polecicie?

JGP: Nie mamy problemu z tym dokąd się wybrać. Obje jesteśmy ciekawi świata, oboje czujemy, że tak naprawdę dopiero zaczynamy go poznawać. I właściwie nie wiem czy są takie miejsca, do których nie chcielibyśmy pojechać. Ostatnio najczęściej pada na Azję, bo jest łatwa, przyjemna, dość tania. No, może rzeczywiście ja częściej wychodzę z propozycją dokąd pojechać. Ale ostateczne zawsze decyzje są wspólne.

JP: Tu nie ma reguły , zresztą my raczej nie staramy się wszystkiego zaplanować tak do końca, wolimy raczej czekać na znak od świata i rzeczywistości.


6. Czy któreś z odwiedzonych miejsc zapadło Wam w pamięci bądź sercu? A jeśli tak to które tobie, a które Jarkowi?

JGP: Mojemu sercu najbliższe są Indie. Spędziliśmy tam prawie pół roku. Objechaliśmy je dookoła. Indie nauczyły mnie mnóstwa rzeczy – jak akceptować świat, jak uczyć się tego co zupełnie obce, jak podróżować. Nauczyły mnie wiele o mnie i o nas. Dla tej wyprawy zmieniłam dużo w swoim życiu. Zrezygnowałam ze stałej pracy w telewizji. Podjęłam ryzyko, i przekonałam się, że było warto. Do Indii mogłabym wracać najczęściej jak się da. Powstrzymuje mnie tylko to, że jest jeszcze kawał świata, do poznania i przeżycia.

JP: Takich miejsc, które zapadły nam głęboko w sercu jest wiele, ale jeżeli miałbym wybrać jedno to dla mnie takim magicznym miejscem jest Waranasi w Indiach. Byliśmy tam z Asią już dwukrotnie i z pewnością jeszcze tam wrócimy.


7. Czy w raz z mężem planujecie dalsze podróże oraz spisywanie ich w formie książek? A jeśli tak to czy macie wybrany już cel na najbliższe wojaże?

JGP: Podróże stały się stałym elementem naszego życia. A dzielenie się nimi w formie książek, i nie tylko, sprawia, że mają dla nas jeszcze głębszy, ważniejszy wymiar. Chcemy podróżować tak długo i często jak się da. Chcemy opowiadać o świecie najlepiej jak potrafimy. Mamy więc nadzieję, że przed nami jeszcze wiele pięknych podróży, którymi będziemy się dzielić ze wszystkimi Zakochanymi w świecie.

JP: Oczywiście że myślimy o kolejnych podróżach, my dopiero się rozkręcamy i nie poprzestaniemy tylko na trzech pozycjach książkowych.


Serdecznie dziękuję Wam obojgu za rozmowę. Życzę Wam wielu cudownych, fascynujących, ale przede wszystkim niezapomnianych podróży oraz wielu książek, których sama nie mogę się doczekać! Zakochani w świecie to jednak duża społeczność, a Wy dajecie możliwość zwiedzania świata tym, którzy mogą to robić tylko teoretycznie!

środa, 21 lutego 2018

Leonard Dion - "Odnaleźć Gobi"

Tytuł: Odnaleźć Gobi
Autor: Leonard Dion
Stron: 256
Gatunek: autobiografia, dokument, na faktach,
Wydawnictwo: HarperCollins
ISBN: 978-83-276-3508-2


Kocham wszelkie zwierzęta. Od dziecka lgnęłam do psów nie zważając na nic. Koty od zawsze były mi bliskie, a konie to mój świat. Dlatego też książki z nimi w roli bohatera są przeze mnie czytane nałogowo. I nie ważne jest czy są dokumentalne czy fikcyjne. Są w nich czworonogi i inne żyjątka, więc muszą poszerzyć moje czytelnicze horyzonty. Wiem jednak, że nie każdy zwierzęta lubi, a już na pewno nie musi ich kochać. Warto jednak by je szanował, bo one na to zasługują - niejednokrotnie dużo bardziej niż my ludzie.

Z pochodzenia Australijczyk, ale znany jako brytyjski ultramaratonczyk Leonard Dion chyba nigdy nie dopuścił do siebie myśli, że bieganie może aż tak zmienić jego życie. Okazuje się, że jednak może. Jeszcze kilka lat temu był mężczyzną z nadwagą, który nie wiele miał w życiu celów. Za sprawą żony i jej znajomych wziął się za siebie i w dość krótkim czasie uzyskał znakomitą formę. Dziś jest wysokim i szczupłym mężczyzną, który dąży do celu, a raczej do mety. Przebiegł tysiące kilometrów. Występując w charakterystycznej żółtej koszulce sam nazywał się przez swój wzrost "bananem". Każdy z biegów coś dla niego znaczył, ale ten był wyjątkowy. Miał szansę wygrać - wybrał pomoc innemu zawodnikowi co okazało się być decydujące jeśli chodzi o czas. Mógł wbiec na metę pierwszy, ale się nie udało. Za to udało się coś innego, zyskał więcej niż złoty medal. Zyskał wyjątkowego przyjaciela, przepraszam przyjaciółkę.
Mała sunia, mieszaniec border terriera po prostu go wybrała. Na początku jednego z etapów biegała to tu, to tam. Zatrzymała się nagle, spojrzała, a raczej zmierzyła Leonarda od dołu do góry i z powrotem. A potem jak gdyby nigdy nic, zafascynowana jego żółtymi ochraniaczami na buty zaczęła z nim biec. Tuż za nim, tuż obok, a czasami przed. Mieli na siebie oko. On dzielił się z nią marnym jedzeniem i wodą, ona dawała mu wsparcie i motywację. Sypiali w tym samym namiocie. A skoro tak mały piesek na krótkich łapkach dawał radę biec w upale sięgającym 40 kilku stopni Celsjusza, to on, wysoki mężczyzna z długimi nogami też powinien. Razem pokonali ponad 120 kilometrów i chyba nikt nie spodziewał się, że mała sunia wytrwa do końca. Nazwana Gobi na cześć pustyni, którą przebiegła dostałą od Diona pewną obietnicę. Że zamieszka razem z nim.

Gdy Leonard składał tę obietnicę nie wiedział co będzie musiał zrobić by jej dotrzymać. A przede wszystkim ile go to będzie kosztować zarówno pieniędzy jak i emocji. Do domu musiał wrócić sam, ale robił wszystko by Gobi do niego dołączyła. Po drodze mała sunia się zgubiła. Dion się nie poddał. Szukał jej za pomocą telewizji, ulotek i portali społecznościowych. Pomagali mu obcy ludzie. Jego upór i determinacja pomogły. Psinka na stałe zamieszkała u niego w domu. Mały piesek o wielkim sercu oraz mądrych oczach zamieszkał u wybranego przez siebie pana.

"Odnalezienie jej było dla niego jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobił. Ale to, że ona odnalazła jego było jedną z najlepszych rzeczy, jaka mu się przytrafiła." *

Kiedy sięgałam po tą książkę po prostu czułam, że się nie zawiodę. Mogłam spodziewać się, że styl nie urwie głowy, ale historia na pewno. I tak było. Czytałam, bo musiałam dowiedzieć się jak potoczą się losy Leonarda i Gobi. Lektura niezwykle lekka w odbiorze choć gra na uczuciach. Ja przeżywałam wszystko wraz z Dionem, czułam się jak by to wszystko dotyczyło mnie. Na szczęście swojego pupila nie musiałam nigdzie szukać i martwić się jak go do siebie ściągnąć. Leonard jednak z pomocą innych spisał się na medal. Złoto mu się należy nawet jeśli nie za wygrany ultramaraton!

* - cytat z "Odnaleźć Gobi" Leonard Dion, okładka

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska

niedziela, 18 lutego 2018

Lee Child -"Adres nieznany"

Tytuł: Adres nieznany
Cykl: Jack Reacher
Seria: Jack Reacher - ponad prawem

Autor: Lee Child
Stron: 448
Gatunek: sensacja, kryminał,
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 978-83-812-5067-2


Lee Child od dawna był na mojej liście z autorami do zapoznania. Klimaty takie jak lubię, więc pytanie co mnie powstrzymywało przed przeczytaniem jego pozycji wcześniej? Chyba nawał tego co kocham i co znam. Nowości jakoś szły w odstawkę. Teraz jednak w moje ręce trafił i Child. Miałam okazję poznać jego charakterystycznego bohatera jakim jest Jack i to w wielu niecodziennych sytuacjach za sprawą tego, że "Adres nieznany" to zbiór aż dwunastu opowiadań.

Tytułowe opowiadanie jest specyficzne. W końcu trzeba mieć szczęście ( a może pecha? ) by pojawić się w przypadkowym miejscu i być świadkiem przestępstwa. A jak się okazuje Reacher potrafi. Na dzień dobry dostajemy go w centrum zainteresowania policji, która prosi go o 10 minut czasu. Przecież nic go to nie będzie kosztowało... Na pewno?

Dostajemy dwa opowiadania jak Jack był dzieckiem, a potem nastolatkiem gdzie autor pięknie pokazuje, że już od małego bohater miał talent do wpadania w kłopoty. Większość ściągał na życzenie sam, ale bywało, że po prostu miał pecha, którego instynktownie powiększał.

Kilka opowiadań z czasów, gdy Reacher pracował w wojsku ukazuje nam co mężczyzna miał tam do roboty. Intelektualny pojedynek z czterema kobietami na wysokich stanowiskach to w końcu nie lada gratka nawet jak dla Jacka. 

Jak się okazuje w wykonaniu bohatera Childa nawet zwykły spacer to wyzwanie, bo najczęściej kończy się pościgiem.

Nie będę streszczać opowiadań, bo nie o to tu chodzi. Jak to w zbiorach bywa są tu teksty lepsze i gorsze. Sam pomysł na większość z nich jest genialny, ale wykonanie niestety mnie osobiście umęczyło. Nie wiem czy to zasługa Childa czy tłumacza, ale gdy ma się w ręku książkę mniejszą niż zeszyt i na jednej stronie czytasz praktycznie trzy razy niemal identyczne zdanie to ręce opadają. To zabiło cały urok dynamiki i akcji w większości opowiadań. Mogło być na prawdę genialnie. Sensacja, pościgi i pomysł. Ale klapa z wykończeniem. Jedno jest pewne na razie mam co czytać i nie mam planów sięgać aktualnie po więcej Lee, ale nie wykluczam tego w przyszłości. Poznać Jacka od początku, zobaczyć coś innego spod pióra autora. Nie skreślam, ale chwilowo mam dość.

<Ocena: 5/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka

środa, 14 lutego 2018

Sarah Morgan - "Cud na Piątej Alei"

Tytuł: Cud na Piątej Alei
Cykl: Pozdrowienia z Nowego Jorku ( tom 3 )
Autor: Sarah Morgan

Stron: 304
Gatunek: literatura kobieca, romans, literatura obyczajowa, literatura współczesna
Wydawnictwo: HarperCollins
ISBN: 978-83-2760-3222-7


Sarah Morgan znana jest z pisania romansów - szczególnie dla Harleguina. A, że ja praktycznie takich książek nie czytam to i moja znajomość autorki jest znikoma. Nie zmienia to faktu, że raz miałam okazję po nią sięgną za sprawą zbioru pt. "Brazylia moja miłość" gdzie pisała w towarzystwie dwóch innych pisarek. Dość dobrze pamiętam całą książkę i wiem, że na pewno mi się podobała. Jeśli zaś chodzi o "Cud na..." to sięgnęłam po niego za sprawą przyjaciółki. Jako, że się na niej nie zawiodłam to i teraz pomyślałam, że będzie dobrze.

Eva jest nieuleczalną romantyczką. W ludziach widzi tylko dobre strony, na świat patrzy przez różowe okularki i wierzy tylko w szczęśliwe zakończenie. Dla przyjaciół jest wieczna optymistką. Niestety od śmierci babuni smutek dotyka jej serca coraz częściej. To co dobija ją jeszcze bardziej to fakt, że dwie najbliższe przyjaciółki są w związkach, a ona cały czas jest sama. I choć jej firma zajmuje się organizowaniem przyjęć i bez zarzutu potrafi komuś stworzyć idealny świat to jej własny wciąż jest niekompletny. Brak jej drugiej połówki serca. Nadchodzi Boże Narodzenie, a to dla samotnych najgorszy czas. Szczególnie, że Eva nie ma żadnej rodziny. W liście do Świętego Mikołaja napisała, że chce przeżyć romans. Pech, szczęście, a może zbieg okoliczność sprawia, że nad Nowym Jorkiem pojawia się śnieżyca. Z jej powodu zostaje uwięziona w mieszkaniu wraz z cynicznym autorem poczytnych kryminałów.  

Kilka dni, dwóch skrajnie różnych charakterów uwięzionych w jednym choć dużym mieszkaniu może doprowadzić do wszystkiego. Jak wieczna optymistka spróbuje pomóc egoistycznemu wydawało by się pisarzowi? Czy jej troska o niego odniesie jakiekolwiek skutki? Czy Eva w końcu zdejmie różowe okulary by zobaczyć jak zbudowany jest świat na prawdę? A może to Lucas, który nie pamięta już kiedy się uśmiechał skorzysta z takich okularów i zacznie dostrzegać dobro w ludziach? Czy to właśnie Luc będzie dla Evy księciem w lśniącej zbroi i to na białym koniu? Czy optymistyczna, zakręcona gaduła może spowodować, że mężczyzna zakocha się po raz drugi?

Wydawało by się, że ot taki romansik. A jednak nie. Dawno nie miałam okazji czytać czegoś z jednej strony bez myślenia, bo ten gatunek niestety tak mi się czyta, a z drugiej dostałam na prawdę świetnie wykreowane postacie. Jak dodamy do tego, że chcąc nie chcąc skromny, bo skromny, ale dostałam tu dodatek w postaci autora kryminałów oraz kilku wątków jego powieści to musiałam być w efekcie końcowym zadowolona. I tak właśnie było. Dla mnie książka na plus z zaznaczeniem, że maksymalnie kilka godzin czytania. Ubywa jej bardzo szybko.

I jeden, ale ogromny minus. Okładka. Ona nie ma zupełnie nic wspólnego z tym co w środku. Nie wiem jak można być tak inteligentnym by książkę o Bożym Narodzeniu gdzie panuje śnieżyca i na jakiś czas wszystko stoi okrasić późnowiosenną lub wczesnoletnią okładką... To, że my mamy święta za sobą (zimę jednak mamy nadal) nie znaczy, że nie powinno to iść w duecie. Porażka jak dla mnie.


<Ocena: 7/10>


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska

niedziela, 11 lutego 2018

Harlan Coben - "Trylogia: Schronienie. Kilka sekund od śmierci. Odnaleziony"

Tytuł: Trylogia: Schronienie. Kilka sekund od śmierci. Odnaleziony
Cykl: Mickey Bolitar ( tom 1-3 )
Autor: Harlan Coben

Stron: 672
Gatunek: kryminał, literatura młodzieżowa, sensacja, thriller, dramat,
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 978-83-812-5068-9


Moje drugie spotkanie z Cobenem. Pierwszą jego książkę przeczytałam już kilka lat temu, a jednak dość dobrze ją pamiętam. Niestety później było mi jakoś nie po drodze by kontynuować z nim znajomość. Odszedł gdzieś w kącik. I teraz za sprawą "Trylogii. ..." odkopałam tę znajomość ponownie. Zasiadłam do czytania i przepadłam w tych kilkuset stronach jakie dopadłam.

Mickey Bolitar jest bratankiem słynnego Myrona. Zamieszkuje u niego i trafia pod jego opiekę, gdy jego ojciec ginie w wypadku samochodowym, a matka  na odwyku. Między chłopcem, a jego wujkiem jest dystans. Nastolatek nie chce się zbliżyć, pogadać ani wybaczyć Myronowi tego co zaszło między nim, a jego ojcem. Zmiana otoczenia, a szczególnie szkoły też nie wpływa korzystnie na jego samopoczucie. A jednak nawiązuje przyjaźnie. Tyle, że ich wyjścia, rozmowy i plany na spędzanie czasu nie mają wiele wspólnego z codziennością nastolatków. Sam Mickey próbuje rozwikłać sprawę zaginięcia koleżanki z klasy, a także chce odpowiedzi na jedno choć bardzo istotne pytanie: "Czy jego ojciec na prawdę zginął w wypadku samochodowym?". Nawiedzona staruszka, którą wszyscy nazywają Nietoperzycą twierdzi, że jego ojciec nie umarł i dalej żyje. Więc nastolatek zaczyna szukać, pytać i grzebać. Pomaga mu w tym trójka przyjaciół: gotka Emma zwana Emą, kujon Arthur o ksywce Łyżka oraz śliczna Rachel. Tworzą dość outsiderową grupę, ale we własnym towarzystwie czują się świetnie. Problem w tym, że tworząc zgrana paczkę nie sądzili, że przed nimi ciężka i niebezpieczna droga. Sam Mickey będzie musiał zmobilizować wszystkie swoje siły by zagwarantować przyjaciołom bezpieczeństwo, a to nie będzie proste. Zamieszany w morderstwo oraz podpalenie ma coraz większe problemy, ale i co raz więcej pytań. A odpowiedzi nie chcą się nasuwać na żadne z nich. To co przytłacza nastolatków to fakt, że nie maja możliwości z nikim pogadać. Nawet Mickey, gdy już zaczyna mieć lepszy kontakt z wujkiem nie może się go poradzić co robić. A sianie również w nim wątpliwości o śmierć jego brata to dla chłopaka za dużo.
Jak ma sobie poradzić z kilkoma sprawami jednocześnie, bez możliwości pomocy z zewnątrz i do tego dbać o najbliższych przyjaciół, bo co rusz ktoś lub coś im grozi.

Przyznam, że po fakcie zorientowałam się iż książka jest młodzieżowa, pisana z punktu widzenia nastolatka. Czytałam, że jest lekka i to nie to co Coben ma do zaoferowania. A ja się na przekór nie zgodzę. Owszem czuć jest, że język nie ten sam, że powieść ma przesłanie dla nastolatków, ale ja się świetnie bawiłam. Troszkę można się było uśmiechnąć, troszkę bać, a całość jest na prawdę zrównoważona i zabawa gwarantowana nie tylko dla młodszych. Ja polecam. Niech was nie zniechęci grubość, bo jest niczym. Przeleci szybciej niż myślicie.

<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka

piątek, 9 lutego 2018

Solmaz Kamuran - "Kiraze. Droga do sułtańskiego haremu"

Tytuł: Kiraze. Droga do sułtańskiego haremu
Autor: Solmaz Kamuran
Stron: 336
Gatunek: literatura współczesna, powieść historyczna, na faktach, 
Wydawnictwo: Książnica
ISBN: 978-83-245-8229-7


Solmaz Kamuran napisała jak do tej pory dwie książki. Obie je przeczytałam i po fakcie już zorientowałam się, że mogłam czytać je w odwrotnej kolejności. I chociaż nie przeszkadza to w ogóle to miała bym zachowaną chronologię wydarzeń. Zarówno ta pozycja jak i moja wcześniejsza jest opisana, że nadaje się dla wielbicieli "Wspaniałego Stulecia". Nie oglądałam, więc nie wiem. Ale spróbowałam jednej książki z tej tematyki, drugiej, trzeciej... I nagle okazuje się, że to co mnie zainteresowało to tak na prawdę historia, a przecież ja jej nie lubię. Znaczy tak mi się wydawało. 

Tak, więc poznajemy historię powierniczki dwóch sułtanek. Znanych niejednej i niejednemu z nas Roksolany oraz Safiye.

Rachela wywodzi się z sefardyjskich Żydów. Od dziecka mieszkała w Hiszpanii wraz z całą swoją rodziną De Toledo.  Jednak do czasu. Pod koniec marca król Ferdynand i królowa Izabela podejmują decyzję, która zaważy na losie setek tysięcy ludzi. Chcą pozbyć się Żydów z terenów Hiszpanii. Jednak rodzina Racheli z początku bardzo się opiera. A dokładniej jej matka. Nie chce opuszczać miejsca, w którym wychowali się jej przodkowie i ona sama. Lecz nawet ona musi w końcu odpuścić po tym jak traci syna, a córka ledwo uchodzi z życiem. Postanawiają działać i ruszają za zaprzyjaźnioną rodziną. Ich droga była burzliwa, a do celu z czteroosobowej rodziny dociera tylko Rachela.

Tam osiada i po pewnym czasie los płata jej figla splata jej drogi z jej pierwszą miłością z Hiszpanii. Biorą ślub. I choć jej mąż ma już córkę ( resztę rodziny utracił w trzęsieniu ziemi) to ona przygarnia ją i traktuje jak swoją córeczkę. Solika, bo tak się nazywa dziewczynka, w niedługim czasie zostaje siostrą. Choć zawsze spokojna i cicha czuje się gorsza, bo to właśnie Kiraze zdobywa serca wszystkich. Jest radosna, rozśpiewana, roztańczona. A Sol jakby chowa się w tle. Mimo to kontakt zawsze miały bardzo dobry. Zmienia się to, gdy starsza z sióstr wychodzi za mąż. Młodsza zaczyna być niemiła i zazdrosna choć oficjalnie mówi coś całkiem innego i twierdzi, że nigdy za mąż nie wyjdzie. 
Wszystko obraca się o 180 stopni w momencie, gdy zakochuje się w jednym z dowódcy floty osmańskiej. Jednak ich związek nie jest pisany i tylko Rachela wie dlaczego. Bo to ona robi wszystko by ich do siebie zniechęcić. Tyle, że końcowe efekty tych prób są dla niej druzgocące. 
Sama Kiraze w końcu wychodzi za mąż i dopiero tu zaczyna się historia dziewczyny oraz dworu Sułtana, a dokładniej sułtanek Roksolany oraz Safiye. 

Po przeczytaniu pierwszej książkę czyli "Kosem. Matka sułtanów" byłam bardzo zadowolona. Dlatego też bez większego wahania chciałam przeczytać także "Kiraze. Droga..." I tu jest problem, bo książka tylko niewielkim fragmentem opisuje życie tytułowej dziewczyny. Autorka więcej czasu poświęciła Racheli, matce dziewczyny co jest zrozumiałe, ale powinna wprowadzić pewną równowagę albo zmienić tytuł i częściowo opis na okładce. Poza tym muszę przyznać, że troszkę się ponudziłam i nie byłam tak zainteresowana powieścią jak wcześniejszą. Czegoś mi zabrakło nawet jak na pozycję opartą na faktach. Miłośnicy Wspaniałego Stulecia raczej się nie zawiodą tak jak Ci, których intrygują czasy Osmańskie. Ja czuję niedosyt.


<Ocena 5/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Publicat

poniedziałek, 5 lutego 2018

Joanna Grzymkowska - Podolak - "Zakochani w świecie. Malezja"

Tytuł:  Zakochani w świecie. Malezja
Cykl: Zakochani w świecie
Autor: Joanna Grzymkowska - Podolak

Seria: Zakochani w świecie
Stron: 288
Gatunek: literatura polska, dokument, podróżnicza
Wydawnictwo: Edipresse Książki
ISBN: 978-83-794-5796-0


Jako dziecko kochałam filmy podróżnicze i przyrodnicze. Pamiętam te czasy, gdy siadło się najpierw tacie na kolanach, potem już obok taty i oglądało. Kocham to nadal. Ale z wiekiem, gdy nauczyłam się czytać (tak wiem było to wieki temu) wzbogaciłam to o książki. Myślę, że ta miłość nie zagaśnie nigdy. Może dlatego, że nie bardzo mam możliwość podróżować, a gdy można to robić nawet tylko na papierze to jest to bardzo przyjemne. Lubię poznawać zakątki, których sama pewnie nigdy nie ujrzę na własne oczy. Dodatkowo, gdy treść wzbogacają przepiękne zdjęcia to na prawdę można się czuć tak jak byśmy byli razem z autorem/autorką tam na miejscu. I tylko żal, że nie czujemy zapachów i nie słyszymy dźwięków...

Joannę kojarzę z telewizji. Ta książka nie jest jej pierwszą, ale moją owszem. Nie spotkałam się jeszcze z jej pozycjami. I powiem, że żałuję. Sposób w jaki opisuje przygody jakie spotkały ją z mężem w Malezji jest niesamowity. Lekkie i zabawne pióro nawet w momencie, gdy wcale im do śmiechu nie było robi wrażenie. Myślę, że ogromną zasługą jest tandem jaki tworzą z mężem. Ona dziennikarka - on fotograf. Z tego może wyjść tylko coś genialnego. Dzięki nim poznałam kraj o którym mogła bym tylko pomarzyć. Mogłam zobaczyć zakątki, których w życiu nie widziałam. I tak jak wspomniałam ten żal, że tak jak oni nie czułam zapachu ani smaku, a nawet nie słyszałam dźwięków. Ale dzięki Jarosławowi mogłam zobaczyć przepiękne zdjęcia. Dostałam odpowiedzi na wiele pytań takich jak: Po czym poznać prawdziwego łowcę głów? Czy łatwo przebywać w towarzystwie waranów nawet jeśli jest to rajska wyspa? Jak wygląda spotkanie z szamanem? A może chcecie poznać smak i wygląd tak zwanego stuletniego jajka? Zielonego i ponoć... pysznego? To co zafascynowało mnie jako czytelniczkę, ale i osobę spragnioną wiedzy na temat innych krajów jest tolerancja jaką mają Malezyjczycy. Mieszanka religii, kultur i narodowości dla nich jest normą. Nikt nikogo nie wytyka, nie komentuje. Są i żyją obok siebie. A całą ta różnobarwność tworzy niesamowity i niepowtarzalny klimat. 

Co ciekawego mają do zaoferowania Asia i Jarek? Formę książki. Jest wiele zdjęć, ale dla chętnych zobaczenia więcej jest możliwość pobrania aplikacji na telefon i oglądania ich o wiele więcej. Poza tym ciekawymi wtrąceniami są kłótnie i uszczypliwości miedzy małżonkami. Jednak nawet te największe nie są w stanie ich poróżnić i tylko chwilowo mają kiepskie humorki. 

Nie chciała bym Wam zdradzać zbyt wiele o samej Malezji, bo właśnie po to jest ta książka - żeby swoją wiedzę powiększyć. To co mi się podoba najbardziej to fakt, że Joanna opisuje tu swoje wrażenia i doznania co zaznacza. Tak, więc fakt, że my tam wyjedziemy i odczujemy coś całkiem innego nie powinien nikogo, ale to nikogo zdziwić. To co dla niej jest piękne dla mnie może być koszmarne (dobra po zdjęciach widzę, że tak nie jest, ale to tylko czysta hipotetyka), coś co jej smakuje dla nas może być nie do przełknięcia - np. Jarek odważył się zjeść "dojrzałe jajo" ja bym tego nie zrobiła nawet pod karą śmierci, Asia również nie próbowała. Ale może kiedyś Pani Asiu? ;) 

Kochani jeśli cenicie książki podróżnicze, chcecie poznać świat, ale sami podróżować nie macie możliwości to koniecznie sięgnijcie po pozycje Joanny Grzymkowskiej - Podolak. Będziecie zachwyceni tak jak ja. Znaczy mam na dzieję... Ja w każdym razie muszę nadrobić pozostałe książki "Zakochanych w świecie"!


<Ocena: 10/10>

Za możliwość przeczytania tej niesamowitej książki dziękuję Pani Joanna Grzymkowska-Podolak oraz wydawnictwu Edipresse Polska

Zakładki

Dzień jak dzień, a mi dzięki portalowi Facebook przypomniało się o zakładkach do książek. I choć wiem, że używam ich na co dzień to jednak te do użytku pospolitego są powiedzmy 4. Jak się zużyją do stanu niemożności wytarcia czterech literek następuje wymiana na nowe. I pomyślałam, że zobaczę co mam. I chyba się załamałam i ucieszyłam z tego co odkryłam w czarodziejskim pudełku. Jak jest u Was z kolekcjami zakładek? Ja muszę przyznać, że choć mam ich tak wiele zdarza mi się używać jakże pospolitej "zakładki" czyli... listka papieru toaletowego. No tak gdzie się czyta tam się znajduje zakładki  😁


Ulubieńcy na wzgląd na napisy :D Rewolwer i krawat też robią furorę :)

Wydawnictwo Kobiece

AMUN, trójwymiarowa, Projekt Szekspir i inne

Podróżnicze oraz z Zakonu Kamrelitanów

Trochę przyrody i nie tylko.

Kotki, pieski i koniki. Mają naście lat, więc stan nieciekawy

Wszystko i nic ;)

Najciekawsze z całego zbioru.

Kolekcja 20 sztuk ze złotymi kwiatami


Zbiór z biblioteki dla stałych czytaczy


Głownie koty, psy i konie, ale jak widać król zwierząt też jest


Tania Książka - najlepsza na chandrę. Teksty rozbawiają do łez

Kolejny zbiór wszystkiego
I pudełko żeby nie rozpierzchły się po domu jak mrówki!

sobota, 3 lutego 2018

Orna Donath - "Żałując macierzyństwa"

Tytuł: Żałując macierzyństwa
Autor: Orna Donath
Stron: 312
Gatunek: reportaż, literatura współczesna, literatura faktu, 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-655-0682-5

"Żałując macierzyństwa" to jedna z tych książek gdzie z jednej strony nie wiedziałam czego się spodziewać, a z drugiej nie wiem jakie, ale jednak miałam pewne oczekiwania. Najgorsze, że nie umiem ubrać w słowa tego co miałam nadzieję odkryć w tej pozycji. Jako, że totalnie się w niej nie odnalazłam to zamilknę na jej temat.

Piotr Rozmus - "Bestia"

Tytuł: Bestia
Cykl: Bestia (Tom 1)
Autor: Piotr Rozmus
Stron: 456
Gatunek: groza, literatura polska, thriller, horror, sensacja
Wydawnictwo: Videograf
ISBN: 978-83-783-5545-8

Oj tak Rozmusa poznałam dzięki jego książce "Kompleks Boga". Oj byłam nią zachwycona, na prawdę. Mroczna i drastyczna, ale to właśnie moje klimaty. Po takiej porcji wrażeń musiałam śledzić dalsze pisarskie losy pana Piotra. Oto, więc i kolejna pozycja. Tym razem pierwszy tom z cyklu "Bestia". Swoja drogą książka ma tenże sam tytuł. Czy była równie dobra co "Kompleks.." nie jestem przekonana. 

Mieszkańcy Szczecinka są przerażeni. W bardzo krótkim czasie zamordowano dwie młode dziewczyny, ukradziona dwoje dzieci, a w autobusie znaleziono oskórowanego mężczyznę. A jest tragiczny bilans zaledwie kilku tygodni. W czasie pierwszego morderstwa do Szczecinka wraca po latach emerytowany policjant. Myśli, że jakoś poukłada sobie życie od nowa w miasteczku gdzie się wychował. Jest jednak w ogromnym błędzie i będzie musiał zmagać się z dwoma tragediami jednocześnie. Z jednej strony chcąc nie chcąc wciąga się za sprawą nowej koleżanki (ale czy na pewno TYLKO koleżanki? ) a także za sprawą zawodu. Mimo iż na emeryturze to instynkt pozostaje i chęć zgłębienia co się dzieje również. Z drugiej ciągle nie może sobie darować tego, że jego pięcioletnia córeczka zginęła. Została zamordowana przez niego i na jego oczach. Nie daruje sobie sam, ale nie darowała mu też żona, która od niego odeszła. Teraz jak by wszystkiego było mało na wolność wychodzi gangster, którego wsadził za kratki i przez którego stracił najbliższych. 

Można by powiedzieć, że to już i tak wiele jak na barki jednej osoby. A okazuje się, że jest ktoś jeszcze. Przeciwnik niezwykle inteligentny, przebiegły i niebezpieczny, a jego dziedzictwo zła sięga lat wojny. Nie jest sam, jest ich wielu, a najgorsze, że są to osoby... znane, cenione i lubiane w życiu codziennym.

Przyznać muszę, że książka jest udana choć powiewa początkiem pisarstwa jak to u debiutanta. A jednak czuć też, że autor przy odrobinie samozaparcia może osiągnąć naprawdę dużo. I choć temat nie jest  żadna nowością to jak na razie sprawdza się genialnie. Sam Rozmus na prawdę dobrze jest wykonał robotę w tej książce. Powiedziała bym, że nie jest to typowy thriller. Autor wprowadza tu elementy grozy czy dla niektórych czystego horroru. Jednak wplątanie tego było umiejętne i z bardzo dobrym stosunkiem mieszanki gatunkowej. I choć wyczuwam braki w porównaniu do "Kompleksu Broga" to chcę więcej spos pióra Rozmusa. Jeśli lubicie mocne i mroczne thrillery to jest zdecydowanie dla was. Jeśli zaś nie lubicie nawet kropli krwi to trzymajcie się z daleka od Piotra i jego książek!

<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf

Nadia Hashimi - "Dom bez okien"

Tytuł: Dom bez okien
Autor: Nadia Hashimi

Stron: 492
Gatunek: literatura współczesna, dramat, literatura kobieca, literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-655-0691-7

Z Nadią Hashimi miałam już do czynienia dzięki książce "Kiedy księżyc jest nisko". Może nie odebrałam jej aż tak pozytywnie, ale miała w sobie to coś. Dlatego zapoznanie się z jej kolejną powieścią nie było dla mnie dużym dylematem. Czym mnie do siebie zachęciła? Przedstawieniem fikcyjnej treści, która zdarza się nie raz i to niestety w realnym świecie. Tu przenosimy się do Afganistanu.

U Ziby z byciem córką bywało różnie. Po tym jak jej ojciec zaginął z matką układało się raz dobrze raz gorzej, ale jakoś życie się toczyło. Z czasem jednak było coraz gorzej i ich drogi po części się rozeszły. Od lat jednak Ziba jest również kochającą matką i żoną. Wydawało by się, że wszystko układa się idealnie, ale tak nie jest. Mąż kobiety nadużywa alkoholu i porywczy. Agresję wyładowuje właśnie na niej. Jednak jak się okazuje to nie jest największy problem tej rodziny. Pewnego dnia Ziba przyłapuje męża na czymś czego nie jest w stanie mu wybaczyć i w efekcie, a raczej afekcie go zabija. Przez ten czyn trafia do więzienia. I choć wie, że wyjawienie prawdy mogło by uratować jej życie gdyż grozi jej kara śmierci to milczy. Jest w stanie znieść wszystko byle by nie wyjawiać tego co zaszło. Jednak brat robi wszystko by jej pomóc i znajduje prawnika, które chce się podjąć jej sprawy. Jusuf młody adwokat choć jest Afgańczykiem to jako dziecko wyjechał z rodziną do Stanów Zjednoczonych. To tam zdobył wykształcenie prawnicze. Teraz chce zrobić wszystko by poprawić system prawny w Afganistanie. Robi też wszystko co w jego mocy by pomóc kobiecie, Ziba jednak uparcie milczy. Jak się okazuje po pierwszych koszmarnych dniach w więzieniu dla kobiet. Strasznych dla niej psychicznie, bo martwi się o dzieci odnajduje tam z czasem przyjaciółki. Okazują się nimi głownie współwięźniarki z celi. Jest to dla nich o wiele przyjemniejsze niż bycie wśród rodziny.  Sama Ziba staje się tam kimś na kształt bogini, bo tak jak matka ma dar a może przekleństwo korzystania z magii. Chętnie pomaga innym, ale nie chce pomóc sobie...

Przedstawiona przez Nadię historia jest niesamowita. Wciąga i szokuje. Nie dla samej historii, ale dlatego, że każdy kto choć trochę zna tamtejsze prawa wie, że to co tu jest na papierze dzieje się w rzeczywistości. Co dziennie są takie przypadki. To co zaskakuje najbardziej to chyba fakt, że wiele kobiet, które wiedzą, że za ich przewinienie nie grozi śmierć podejmują decyzję by w więzieniu się znaleźć. To dla nich wygodniejsze i bezpieczniejsze niż życie wśród rodziny czy znajomych. To tak zwany wybór lepszego zła. W Afganistanie za zabójstwo męża grozi honorowe zabójstwo. Wybronienie z niego graniczy z cudem, ale czasami się udaje. Powiem od siebie tyle. Chyba nigdy nie zrozumiem mentalności, kultury i stylu bycia tamtych stron. Mam za sobą etap krytyki, bo jak to mówią: co kraj to obyczaj. Ale jestem pewna jednego:  Nigdy tych krajów nie zrozumiem.


<Ocena: 8/10>


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Wydawnictwo Kobiece