sobota, 31 grudnia 2016

Aleksandra Zaprutko-Janicka - "Piękno bez konserwantów"

Tytuł:  Piękno bez konserwantów
Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka
Seria: Ciekawostki historyczne
Stron: 288
Gatunek: literatura polska, dokument, poradnik, uroda
Wydawnictwo: Znak Horyzonty
ISBN: 978-83-240-4163-3


Serię "Ciekawostek historycznych" pokochałam już od pierwszej książki i choć ich tematyka jest bardzo rozbieżna za każdym razem czekam z niecierpliwością na kolejną. Właśnie dzięki tym pozycjom poznaję tematykę, o której w życiu bym nie pomyślała, że po nią sięgnę. Jednak jest dużo prawdy w tym, że co nas nie zabije to nas wzmocni, a w tym wypadku zachęci do zgłębiania czegoś co do tej pory omijaliśmy łukiem szerszym niż by wypadało.

"Piękno bez konserwantów" wprowadza nas w arkana dbania o urodę w czasach naszych prababć i babć. W okres, gdy używało się tylko naturalnych składników. Ciekawym zabiegiem autorki jest umieszczenie w książce przepisów na maseczki, kremy czy kosmetyki kolorowe. Zawarte także wspomnienia kobiet z tamtych czasów są różne. Większość jest o tym jak dbały o urodę, ale niektóre ukazują nam jak walczyły w tedy o własną niezależność. 

Czym więc tak na prawdę jest ta pozycja? Poradnikiem? - nie do końca. Podręcznikiem? - też nie. Nie jest też książką stricte historyczną. Jest specyficzna mieszanką wszystkiego i robi na prawdę ciekawe wrażenie. 

Tyle, że pozycja ma też swoje wady i wyłapie to nawet laik w kwestii kosmetologii. To czym autorka chciała zabłysnąć czyli wstawieniem do publikacji zdjęć ukazujących rzekoma urodę tamtejszych kobiet zadziałało w moim mniemaniu na jej niekorzyść, Problemem jest fakt iż każda z tych fotografii przedstawia je w pełnym makijażu, który jak wiemy w tamtych czasach jeśli był wykonywany to w postaci maski, a w tym układzie nie ma szans na dojrzenie naturalnej kobiecej urody. Myślę też, że jesteśmy świadomi, że już w tedy za makijażem aktorek, modelek czy piosenkarek stał cały sztab profesjonalistów odpowiedzialnych za ich wygląd i tylko metody mieli inne niż ci dzisiejsi. 

Ja sama dowiedziałam się z pozycji niewiele gdyż te nieliczne informacje jaki Aleksandra zawarła w pozycji znam od mojej babci mimo, że sama jesteś (chyba? ;) ) jeszcze dość młoda. To czego mi brakuje to dodania przez autorkę faktu, że na wizytę u kosmetyczek czy innych podobnych miejsc było stać nieliczne kobiety.

Następną kwestią są przepisy. Zaprutko-Janicka napisała, że wiele z nich przetestowała na własnej skórze, ale nie dodała które. Jako, że przyznała iż nie ma wykształcenia ani wiedzy o chemii czy kosmetologii to czy podane przez nią receptury na pewno przyniosą korzyści, a w najgorszym wypadku będą neutralne dla naszego zdrowia? Osobiście wolę jednak poszukać nawet jeśli starych to jednak sprawdzonych przepisów.

Mimo to całą pozycję czyta się przyjemnie i szybko, a autorce należy się uznanie za chęć stworzenia czegoś innego i niecodziennego. Cieszę się, że samo zgłębianie tematu było dla Aleksandry przyjemnością i zabawą. Sama chciała bym jeszcze jednej, ale lepszej i przede wszystkim dogłębniej poruszającej niektóre tematy pozycji. Mimo pewnych wad i niedociągnięć polecam kobietom sięgnięcie po tą książkę, bo warto.


<Ocena: 10/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję portalowi Ciekawostki Historyczne

piątek, 30 grudnia 2016

Luanne Rice - "Cytrynowy sad"

Tytuł: Cytrynowy sad
Autor: Luanne Rice

Stron: 384
Gatunek: literatura współczesna, literatura kobieca, romans, obyczaj, dramat
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
ISBN: 978-83-655-0630-6

Luanne Rice poznałam i zaczęłam czytać dzięki mojej mamie. Nie jest to ani autorka, którą wyjątkowo cenię ani tym bardziej jej książki nie są z mojej listy priorytetów, a jednak systematycznie po nią sięgam. Dlaczego? Bo emocje, które towarzyszą czytaniu jej książek są tego warte. Jeśli zaś chodzi o tę konkretną pozycję to zainteresował mnie sam opis. A gdy dodamy do tego moją chęć przerwania serii wieczorów z thrillerami to nie ciężko było wybrać akurat tą autorkę i jej najnowszą pozycję.

Mija pięć lat od wypadku, w którym ginie córka i mąż Julii. Wybiera się ona do Malibu do wujka by odpocząć. Chce też by był to wyjątkowy moment, który pozwoli coś zmienić w jej życiu. I jak się okazuje nadzieje te nie są złudne. Podczas pobytu u wuja poznaje Roberto - meksykańskiego imigranta. Bardzo szybko dostrzega w nim nie tylko przystojnego mężczyznę, ale i kogoś na kształt bratniej duszy. Jak się okazuje wiele ich łączy, a to co łączy najbardziej to utrata bliskich. Tyle, że ona tarci ich bezpowrotnie, a on choć w dalszym ciągu się nie poddaje i pragnie odnaleźć córkę to jednak zaczyna się poddawać. Jego coraz wątlejszy płomień wiary w jej odnalezienie tli się już ledwo, ledwo.. Julia dzięki Roberto znajduje w swoim życiu cel. Chce pomóc w odnalezieniu małej meksykanki. Robi to dla siebie, dla tego wyjątkowego mężczyzny, ale też dla dziewczynki. 

Czy prawdą okaże się powiedzenie, że nadzieja umiera ostatnia? Czy warto ją mieć i żyć nią do końca swych dni? Czy tytułowy cytrynowy sad połączy dwie zranione dusze? 

To co spodobało mi się najbardziej to jakże trafny i dwuznaczny tytuł - odnoszący się nie tylko do miejsca gdzie toczy się akcja książki. Każdy z nas zna cytryny. Wiemy, że to nie tylko owoce pełne słońca o żółtej, wręcz słonecznej barwie. To także owoce charakteryzujące się kwaśnym i cierpkim smakiem. Książka Luanne taka właśnie jest. Piękna i urocza z zewnątrz skrywa tragiczne i traumatyczne przeżycia wewnątrz.

Rice potrafi żonglować uczuciami czytelniczki i robi to niezwykle umiejętnie. Mało tego potrafi poruszać jakże trudne dla człowieka tematy jak utrata ukochanej osoby, wiara, nielegalna imigracja czy poczucie winy. Język oraz styl są proste i przyjemne, a pozycję samą w sobie czyta się szybko. Czytając doświadczamy wzruszeń, radości, smutków i niepokojów. Niektóre fragmenty chwytają mocno za serce, a całość zapada w pamięć, więc szybko jej nie zapomnimy. Serdecznie polecam miłośniczkom Luanne oraz wielbicielkom powieści obyczajowych z wątkami romantycznymi czy też dramatycznymi.

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Wydawnictwo Kobiece

czwartek, 22 grudnia 2016

Sharon (SJ) Bolton - "Stokrotka w kajdanach"

Tytuł: Stokrotka w kajdanach
Autor: Sharon (SJ) Bolton
Stron: 368
Gatunek: Thriller, thriller psychologiczny, sensacja, kryminał, dramat
Wydawnictwo: Amber
ISBN: 978-83-241-5913-0

A oto i kolejne jeśli dobrze liczę to szóste spotkanie z jedną z moich ulubionych pisarek czy;i Sharon Bolton. Pokochałam ją już od pierwszej książki i chyba nigdy nie przestanę. Jedne jej pozycje czyta mi się lepiej inne gorzej, ale wątpię bym kiedykolwiek przestała - chyba, że przestanie pisać, a tego na prawdę nie chcę. 

To już druga książka spoza serii o Lacey Flint od której zaczęłam przygodę z Bolton. Jest zdecydowanie lepsza i przeczytałam ją praktycznie w kilkanaście godzin. Jest trochę inna niż te wcześniejsze. Bardziej w stylu thrillera psychologicznego została świetnie rozbudowana pod tym względem. Bohaterowie są wymiarowi i praktycznie za każdym ciągnie się tajemnica i to mroczna.

Maggie Rose jest prawniczką i pisarką. Pewnego dnia kontaktuje się z nią Sandra Wolfe - matka skazanego za trzy i podejrzanego za czwarte morderstwo Hamisha. Kobieta jak i pewnego rodzaju grupa wsparcie pewni są, że jej syn jest niewinny i odsiaduje wyrok, który powinien należeć się komuś innemu. Maggie od początku wątpi w niewinność i skłania się ku temu iż Wolfe jest winny postawionych mu zarzutów. Mimo to zaczyna interesować się jego historią. Najpierw po to by napisać kolejną książkę, a potem zaczyna dociekać i szukać dziur w oskarżeniach i rzekomych dowodach. I tak zapoznaje się z jego kartoteką aż wreszcie decyduje się na spotkanie. Im bardziej Hamish otwiera się przed nią tym ona bardziej angażuje się w jego obronę. Prowadząc swoje śledztwo zaczyna zgłębiać nie tylko sprawy dotyczące śledztwa, ale i przeszłość Wolfa. 
W między czasie ktoś bywa u Maggie nie tylko na podwórku, ale i w domu. Dostaje sms o treści: "Kocha,  nie kocha, kocha, nie kocha" jak by ktoś bawił się kwiatkiem i wyrywał płatki jak to bywało w zwyczaju za młodu. Jednak kobieta nie daje się zastraszyć i bez wahania brnie dalej w sprawę, której się podjęła. Pojawia się coraz więcej mrocznych tajemnic nie tylko u Hamisha, ale i u samej prawniczki Rose...

To co najbardziej spodobało mi się w powieści to wprowadzenie do książki nie tylko korespondencji między Maggie a Hamishem, ale również nim a jego ukochaną, a także artykuły z gazet czy rozdziały książek pisanych przez Rose. Wszystko razem wzięte okazuje się niezwykle przydatne dla fabuły, bo daje nam wiele ważnych informacji dotyczących śledztwa czy okoliczności zaginięcia zamordowanych kobiet. Dla mnie było to naprawdę fascynujące.

Podsumowując książka jak dla mnie chyba najlepsza jaką napisała Sharon i chciała bym takich więcej. Zakończenie zaskoczy niejednego choć mi akurat udało się częściowo domyślić o co chodziło. Jednak nie zepsuło mi to kompletnie zabawy w towarzystwie tej książki. Pozycja dla miłośników tak klasycznych thrillerów jak i tych psychologicznych. Myślę, że mało kto będzie żałował przeznaczonego na tę książkę czasu. Polecam

<Ocena: 10/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Amber

środa, 21 grudnia 2016

Ragnar Jónasson - "Milczenie nocy"

Tytuł: Milczenie nocy
Cykl: Mroczna wyspa lodu ( Tom 2 )
Autor: Ragnar Jónasson
Stron: 288
Gatunek: Kryminał, kryminał skandynawski, thriller, dramat, sensacja
Wydawnictwo: Amber
ISBN: 978-83-241-5835-5

To moje drugie spotkanie z Ragnarem i jego piórem. Musze przyznać, że to pierwsze szału nie zrobiło, ale jako, że był to debiut to nie skreśliłam autora tak od razu. Po prostu rzadko mam taki zwyczaj. Nie jest to stricte książka skandynawska, a nordycka co nie zmienia faktu, że nadal są to tereny, które uwielbiam jako miejsce dla zbrodni. Specyfika ich klimatu i odosobnienia sprzyja tworzeniu niesamowitej atmosfery.

Po raz drugi przenosimy się do Siglufjördur - małego miasteczka na północy Islandii. Od czasu ostatniego spotkania trochę się tu zmieniło. Zbudowano tunel zapewniający lepszą łączność z innymi miejscowościami. Jednak to, że przez większość czasu jest tu zimno i ciemno pozostaje niezmienne. Mieszkańcy mimo pewnych zdarzeń z przeszłości wierzą, że nadal mieszkają w jednym z najbezpieczniejszych miejsc na ziemi, ale szybko okazuje się, że to ułuda i mrzonki, a niebezpieczeństwo grozi nawet im. Pewnej nocy dochodzi do postrzelenia policjanta. Jak się okazuje miało ono skutek śmiertelny. Zaczyna się śledztwo i szukanie winnego. Ari Thór całe zajście przeżywa o tyle mocno, że tak na prawdę to miał być jego dyżur - zamienił się z kolegą z powodu grypy. Dochodzi do wniosku, że tylko zbieg okoliczności uchronił go przed śmiercią. Jednak śledztwo posuwa się do przodu i coraz więcej okoliczności wskazuje na to, że śmierć Herjólfura nie była przypadkiem, a zaplanowanym czynem i to z premedytacją wymierzonym w niego. Na domiar złego w niedługim odstępie czasu dochodzi do następnego morderstwa. Pojawiają się pytania czy ma ono coś wspólnego ze śmiercią policjanta. 
Życie prywatne Ariego Thóra znów zaczyna się psuć, ale on się nad tym zbytnio nie zastanawia tylko brnie w poszukiwaniu prawdy by wyjaśnić zbrodnie. Nie przejmuje się faktem, że dostał ostrzeżenie od mieszkańca Siglufjördur by nie grzebał i nie dręczył mieszkańców, bo jest tu obcy i nie ma do tego prawa. Nigdy nie zostanie mu zapomniane to, że nie urodził się tam gdzie oni.

Książka na prawdę fajnie skonstruowana. Przeplatanie wątków teraźniejszych z pamiętnikiem sprzed lat pewnego pacjenta szpitala psychiatrycznego świetnie się tu komponują. A mieszanie toku śledztwa z prywatnym życiem policjanta Ariego Thóra powoduje, że książka jest bardziej realistyczna i wymiarowa. Osobiście tą pozycję czytało mi się znacznie lepiej, szybciej i przyjemniej niż pierwszą i nie zniszczył tego nawet fakt, że dość szybko ją rozgryzłam. Już nie mogę się doczekać trzeciego tomu, a przede wszystkim jestem zadowolona, że nie skreśliłam autora po pierwszej książce. Polecam

<Ocena: 9/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Amber

wtorek, 13 grudnia 2016

R. K. Lilley - "Pod samym niebem"

Tytuł: Pod samym niebem
Cykl: W przestworzach (Tom 2)
Seria: EditioRed
Autor: R. K. Lilley

Stron: 328
Gatunek: erotyka, literatura współczesna, literatura kobieca, literatura obyczajowa,
Wydawnictwo: Editio
ISBN: 978-83-283-2133-5

Myślę, że każda z kobiet zauważyła że szał za literaturą erotyczną zapoczątkowała seria z Grey'em w roli głównej. Na dzisiejszy dzień euforia przycichła, ale gatunek ten pozostał dość popularny i do wyboru mamy na prawdę wiele pozycji. Ja zdecydowanie mam neutralne podejście do tego typu książek. Ani za nimi nie szaleję ani ich nie nienawidzę. Od czasu do czasu cenię je sobie jako przerywnik. A z Lilley mam do czynienia po raz drugi jako, że zaczęłam jej serię "W przestworzach" i chcę ją dokończyć w całości.

Książkę będzie mi się recenzowało trudniej niż pierwszą, bo treść choć o wiele lepsza to jednak dość podobna, a nie chciała bym nieznającym pierwszego tomu opowiadać szczegółów... 

Znów wzbijamy się w niebo na pokładzie samolotu wraz ze stewardessą imieniem Bianca. Dziewczyna jeszcze do nie dawna była opanowana, nieczuła i niewzruszona jeśli chodzi o płeć przeciwną. Wszystko się zmienia, gdy w jej życiu pojawia się ekscentryczny James Cavendish. Bardzo szybko między nimi rodzi się specyficzna więź. To on wprowadza młodą kobietę w świat erotycznych fantazji z elementami BDSM, a ona odkrywa, że ten świat jej odpowiada. Bianca ma za sobą traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa, ale nie tylko. Niedawno została napadnięta przez własnego ojca, a nawał zbyt wielu emocji powoduje, że dziewczyna decyduje się na odrzucenie i rozstanie z mężczyzną, którego skrycie pokochała. Jednak trwa to krótko, bo niewinne spotkanie na jakie się decydują bardzo szybko łączy ich ponownie.

"Po prostu nie byłam w stanie mu się oprzeć. Udało mi się opierać przez jakiś czas, ale jeśli miałam być szczera, to było to po prostu odliczanie przed kapitulacją." *

Książka sama w sobie była by lepsza gdyby nie to, że autorka postanowiła odmienić zarówno Biancę jak i Jamesa. Ona straciła pazur i swoje zdanie, a on został zmiękczony na zaborczego romantyka. Trochę to zepsuło ciekawie zapowiadającą się historię. Jednak całość podobała mi się, a było by jeszcze lepiej gdyby nie uczucie, że Lilley zbyt oparła się na historii Grey'a, ale zaś z drugiej strony wprowadziła śmielsze sceny erotyczne. Pozycję polecam kobietom, które nie oczekują słodkiego romansu, bo tego tu nie znajdą. Jest to nieprzyzwoita acz zmysłowa książka dla odważnych kobiet. Jeśli jeszcze nie znasz tej historii, a masz ochotę na coś lekkiego lecz pikantnego to będzie to idealna pozycja, ale nie warto stawiać jej wysokich wymagań. Szybka i przyjemna w czytaniu, rozgrzeje w zimowy wieczór.

* - Cytat z "Pod samym niebem" R.K. Lilley, str. 59

<Ocena 7/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Anna Borecka - "Alpinistka na autostopie. Tom 2. Z Polski do Chin.

Tytuł: Alpinistka na autostopie. Tom 2. Z Polski do Chin
Cykl: Alpinistka na autostopie ( Tom 2 )
Autor: Anna Borecka

Stron: 416
Gatunek: podróżnicza, literatura polska
Wydawnictwo: Bernardinum
ISBN: 978-03-782-3755-6

Literatura podróżnicza jest bliska memu sercu z jednego choć dla mnie ważnego powodu - ciężko mi podróżować, więc robię to mentalnie z autorami tego typu książek. Świadoma tego, że jest to tylko substytut nie poddaję się i jak na razie starcza mi tylko czytanie i oglądanie zdjęć.

Z Anną Borecką spotykam się po raz drugi. Z pierwszym tomem jej przygód pt. "Przez Karpaty na Ararat" zaznajomiłam się już jakiś czas temu. Nie było to zbyt udane spotkanie, ale nie zraziłam się tym i bardzo chętnie sięgnęłam po kolejną jej pozycję. Czy warto? Zdecydowanie!

Tym razem Anna zdecydowała się na podróż, którą sama i bez wahania nazwała hardcore'm. Czemu? Bo przez Turcję, Iran, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan oraz Kirgistan dotarła aż do Chin. Co w tym dziwnego? A to, że zrobiła to samotnie i w głównej mierze autostopem zdobywając po drodze wiele szczytów - w Turcji Erciyes Dagi - 3916 m, w Iranie  Damavand - 5610 m,  w Tadżykistanie Mount Urtabuz - 5047 m i Pik Rozdzielenia - 6148 m w Kirgistanie.  Lądem udało jej się pokonać około 20 ooo kilometrów.  Była w baśniowej Kapadocji, jechała legendarną Pamir Highway, a w Pamirze trafiła do bazy wojskowej i tylko cudem uniknęła więzienia. Anna pokazuje nam jacy są ludzie w poszczególnych krajach i że nie warto wkładać wszystkich do jednego worka. I choć jej przygody nie zawsze były bezpieczne, spotkania przyjazne, a nastrój i zdrowie idealne to się nie poddała. 

Książka ta jest zbiorem nie tylko opisów przeżyć autorki, ale też przepięknych zdjęć. Ponieważ i tego i tego jest więcej niż w tomie 1 to robi na prawdę ciekawe i przyjemne wrażenie.  Pozycja także pod względem stylu jest dużo przyjemniejsza, ciekawsza i składniejsza.  Zmiany na lepsze można poczuć już na samym początku czytania. 

"Tom 2. Z Polski do Chin" to jak sam tytuł wskazuje kolejny tom serii Alpinistka na autostopie. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by pozycje czytać niezależnie co daje nam duże pole manewru. Cieszę się, że mimo pierwszego niezbyt udanego spotkania bez większego zastanowienia zdecydowałam się na kolejne. Wierzę, że każde następne będzie jeszcze lepsze. A jeśli Ty lubisz literaturę podróżniczą to zachęcam do zapoznania się z książkami Anny Boreckiej, bo zasługują na uwagę. Polecam!

<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Bernardinum

10.12.2016r - David Garrett

Zatracenie w graniu? - Czemu nie!
Wpis jakże inny od tych widzianych u mnie na co dzień, ale po prostu muszę. I choć wiem, że słowami nie wyrażę tego co myślę, czuję i czego doświadczyłam to jednak chcę spróbować.

Koncert, bo o nim mowa był nie tylko moim pierwszym. Dla Davida Garretta to również był pierwszy koncert tyle, że w Polsce, a nie w życiu jak u mnie.

Mało tego właśnie ten koncert był spełnieniem moich marzeń i to raczej z listy tych w których spełnienie nie wierzyłam. A już na pewno nie 4 tygodnie po operacji kręgosłupa!
Dla tego uśmiechu i radości z grania było warto!



Od tego niesamowitego wydarzenia w moim życiu minęły zaledwie dwa dni, ale z każdym minionym czuję, że emocje dopiero wychodzą na zewnątrz.

Ciągle nie mogę uwierzyć, że słyszałam go na żywo, że go widziałam, ze mogłam poczuć tę wyjątkową atmosferę.

Oglądanie radości jaką sprawia temu młodemu artyście gra na skrzypcach to wyjątkowe przeżycie. I jest to cecha, którą cenię najbardziej - robienie czegoś z pasją i radością nie tylko w sercu, ale i w całym sobie.

Pasja i inny świat...

To co ja czułam jest do opisania bardzo ciężkie. Bo nie wiem jakimi słowami to wyrazić. Radość? Euforia? Wzruszenie? To wszystko wydaje się być za mało, za delikatnie...

To zbyt nijakie i płaskie by mogło się równać z wielowymiarowością uczuć i emocji uderzających z każdej strony w czułą nutę słuchacza.

Sama nie jestem w stanie uwierzyć, że widziałam, słyszałam i byłam. Że działo się to na prawdę, na jawie. Że nie wszystko co magiczne musi być snem i złudzeniem. Wspominać to będę długo i z sentymentem, bo inaczej się po prostu nie da. Doznań jakie mam za sobą życzę każdemu, bo każdy na nie zasługuje.

Jak dla mnie nie trzeba nic dodawać...


Nie wiem czy u mnie wrażenia spotęgował fakt to iż to mój pierwszy koncert i wszystko było niesamowitym doświadczeniem i przeżyciem. Czy może każdy koncert ma w sobie to coś co powoduje, że nie da się go zapomnieć, że dzięki temu człowiek zapełnia w swojej duszy jakąś ukrytą głębiej dziurę jednak chciała bym doświadczać takich poruszeń częściej.

Chciała bym mieć okazję pojechać na koncert Davida jeszcze nie raz. Ale myślę też, że wybranie go na swój debiut było naprawdę celnym strzałem


David Garrett i Marcus Wolff
Połączenie muzyki klasycznej z rockiem jakie proponuje nam David jest czymś naprawdę ciekawym dla ucha, ale i ducha. Lubię oba gatunki muzyki osobno, ale to dzięki niemu poznałam połączenie, które robi chyba po stokroć większe wrażenie.

Jako kobieta nie pominę faktu, że skrzypek jest nie tylko jednym z najbardziej utalentowanych, ale też przystojnych artystów. 20 grudnia 2008 roku został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako najszybszy skrzypek świata po zagraniu "Lotu trzmiela" w lekko ponad 1 minutę i 5 sekund!

David Garret




Jeśli jeszcze nie znasz jego twórczości to z dłonią na sercu zachęcam do zapoznania się z nią.


Jeśli mieliście tak jak ja okazję słuchać go na żywo to dajcie znać czy wrażenia również były tak ogromne!


*Zdjęcia prywatne, robione osobiście w dniu koncertu (tj. 10,12,2016r) w Atlas Arena, Łódź

czwartek, 8 grudnia 2016

Morgane Seliman - "Okradziona z życia"

Tytuł: Okradziona z życia
Seria: Moja historia
Autor: Morgane Seliman
Stron: 224
Gatunek: literatura faktu, autobiografia, dokument, dramat
Wydawnictwo: Amber
ISBN: 978-83-241-5824-9

Nie wiem już która to książka z serii "Moja historia" wydawanej przez Amber. Czytam je nałogowo i praktycznie nie patrzę o czym jest następna pozycja. Wystarczy, że pokazuje się nowa i od razu muszę ją mieć za sobą. Głównym tego powodem jest to iż tematyka poruszana w tych książkach to wszelkiego rodzaju przemoc i walka ze sobą lub innymi. Wiele poruszanych na ich stronach aspektów szokuje i dobija. Ale ten typ literatury jest po to by nas uświadamiać. Przede wszystkim w kwestii tego jak wielkie dzielą nas różnice między warunkami w jakich żyjemy na całym świecie. I to różnice w XXI w. .

"Okradziona z życia" to autobiograficzna powieść Seliman. Tytuł tej historii jest niezwykle wymowny i prawdziwy jeśli chodzi o to co spotkało Morgane. Dziewczyna szczęśliwa u boku swojego męża była bardzo krótko. Yassine pierwszy raz podniósł na nią rękę, gdy powiedziała mu, że spodziewa się dziecka. Potem wszystko szło lawinowo i mężczyzna bardzo szybko zdobył władzę nad ciałem i psychiką kobiety. Przez cztery lata była pod jego całkowitym wpływem. Nie widział nic złego w tym, że odcinał ją najpierw znajomych, potem od przyjaciół, a na koniec od rodziny. Miał do tego prawo tak jak do znęcania psychicznego i fizycznego. Morgane była jego własnością i to on decydował na co zasłużyła - najczęściej na karę lub coś złego.

Osobiście nie miałam okazji doświadczyć przemocy ze strony ani rodziny ani partnera. Nie wiem jak bym się zachowała, ale śmiem myśleć, że odejście nie jest tak łatwą i prostą sprawą jak można widzieć to z zewnątrz. Szczególnie, gdy ma się dziecko i jest duże ryzyko, że niepowodzenie odbije się nie na nas, a na naszej pociesze. Stąd też nie krytykuję tego, że Morgane czekała cztery lata nim podjęła tak ważny dla niej samej krok. Cieszę się, że to zrobiła gdyż zasłużyła na lepsze życie, a tego nie zaznała by u boku Yassina. I nie powinniśmy krytykować faktu, że kroplą, która przelała czarę jeśli chodzi o bycie workiem treningowym dla męża w przypadku Morgane było trafienie do szpitala. Ważne, że ten krok uczyniła, a my wspierajmy w tym każdą jedną ofiarę przemocy domowej. Tak fizycznej jak psychicznej. Tak kobiety jak i mężczyzn. Nie ma tu reguły.

Przeczytajcie proszę tą książkę tak jak ja. A być może w przyszłości dzięki niej będziemy w stanie komuś pomóc...

<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Amber

niedziela, 4 grudnia 2016

Carole Matthews - "Miłośniczki Czekolady i ślub"

Tytuł: Miłośniczki Czekolady i ślub
Cykl: Klub Miłośniczek Czekolady (Tom 4 )
Autor: Carole Matthews

Stron: 368
Gatunek: obyczaj, romans, dramat, literatura kobieca, literatura współczesna
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
ISBN: 978-83-276-2128-3

Czwarty tom przygód dziewczyn z Klubu Miłośniczek czekolady. Jednak mój trzeci, który udało mi się dorwać i przeczytać. I choć nie jest to dokładnie mój gatunek książek to coś mnie do nich ciągnie i powoduje, że zaliczam każdą kolejną, która wychodzi spod pióra Carole.

Każda z nas na pewno ma jakąś przyjaciółkę, może nawet kilka. I podejrzewam, że tak jak ja nie wyobrażacie sobie życie bez ich towarzystwa i wsparcia. Tak jest w przypadku dziewczyn - założycielek jakże sławnego Klubu Miłośniczek Czekolady.

Lucy, Autumn, Nadia i Chantal - cztery kobiety, które są dla siebie najważniejsze, są rodziną - tą jedyną i niezastąpioną. W ich życiu każdej z nich nareszcie pojawiła się miłość. 
Lucy choć nie pracuje już w kawiarni Czekoladowe Niebo, której na prawdę jej brakuje to jest najszczęśliwszą osobą pod słońcem u boku Najdroższego czyli Aidena - nie bez powodu planują ślub.
Nadia waha się nad wyjazdem na wieś do Jamesa, którego poznała podczas świątecznego wyjazdu. Boi się, że więź, która się między nimi narodziła w każdej chwili może prysnąć i straci tę namiastkę radości jaką dają im wieczorne rozmowy przez telefon.
Autumn na reszcie zaznała spokoju i radości będąc w związku z Milesem i jego córeczką Florence. Sama jednak jak na szpilkach oczekuje spotkania z oddaną do adopcji czternaście lat temu córką. 
A Chantal? Po rozstaniu z mężem i w trakcie finalizacji rozwodu próbuje ułożyć sobie życie w towarzystwie opiekuńczego, kochanego i wyjątkowego Jacoba, który z ogromną radością i godnością sprawuje na co dzień rolę ojca dla małej Lany.

Każda z nich doczekała się swojej miłości, a gdy dodamy do tego wsparcie w pozostałych dziewczynach to tak na prawdę niczego już nie muszą chcieć i oczekiwać. Jednak jak to w życiu bywa nigdy nie chce i nie może ułożyć się zbyt szczęśliwie i idealnie...

Nie chcąc zdradzać co czeka dziewczyny w kolejnym już tomie ich przygód pozwolę sobie po prostu zachęcić do przeczytania pozycji. Jeśli jeszcze nie znasz losów Klubu Miłośniczek Czekolady to zmień to. Jeśli masz możliwość to usiądź z zapasem czekolady pod ręką tuż koło kominka i daj się otulić wyjątkową atmosferą - radości, flirtu, ale i dramatu.


<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska

sobota, 3 grudnia 2016

Max Allan Collins - "Ostre cięcie"

Tytuł: Ostre cięcie
Cykl: Criminal Minds (Tom 1 )
Autor: Max Allan Collins

Stron: 296
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller, 
Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-624-6541-5

Pewnie niejednokrotnie mieliście okazję oglądać film na podstawie książki i go sobie ocenić czy też po prostu porównać. W moim przypadku zazwyczaj wszystko idzie na niekorzyść tego pierwszego. Jednak czytać książkę, która powstała na podstawie filmu to dla mnie nowość. Zobaczmy, więc jakie wrażenie mam z odwrotnej sytuacji

JAB czyli Jednostka Analizy Behawioralnej to zespół profilerów FBI. Do ich zadań należy między innymi rozpracowywanie najbardziej nieobliczalnych umysłów w kraju. Tym razem cała ekipa zostaje wezwana do małego miasteczka w stanie Kansas. Sprawa, którą się mają zając to specyficzne i brutalne morderstwa bezdomnych. To co zaskakuje to fakt iż zabici są wykąpani, wypielęgnowani i odziani w czyste ubrania. Wszystko wygląda na dobrze zaplanowaną serię dokonywaną w ustronnych miejscach. Profiler Jason Gideon przekonany jest, że jest to realizacja czyichś chorych fantazji. I nie koniecznie chodzi tu o jednego sprawcę.

W tym samym czasie dochodzi do porwania młodej dziewczyny. Wydawało by się, że jest to druga i odrębna sprawa, ale ponownie odzywa się instynkt Gideona, który czuje, że obie sprawy coś łączy. Zaczyna się walka z czasem by znaleźć ją i zapobiec jej śmierci.

Książka napisana prostym językiem, lekkim stylem i przede wszystkim płynnie czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Przyznaję, że serialu oglądać nie miałam okazji, ale po przeczytaniu tej książki chętnie to zmienię. Z niecierpliwością czekam na kolejne części spod pióra Collinsa jako, że miałam z nim już do czynienia dzięki książkom o CSI. Jeśli lubisz kryminały, interesuje Cię praca profilerów lub chcesz zgłębić arkana behawiorystyki ludzi to jest to pozycja jak najbardziej dla Ciebie. Polecam.

<Ocena: 10/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Oficynka