sobota, 25 stycznia 2020

Allison Dickson - "Nieznajoma"

Tytuł: Nieznajoma
Autor: Allison Dickson
Stron: 400
Gatunek: kryminał, thriller, thriller psychologiczny, dramat psychologiczny, dramat
Wydawnictwo: Burda Książki
ISBN: 
978-83-805-3653-1


Kiedy w ręce miłośniczki kryminałów i thrillerów wpada książka, na której okładce widnieje jakże piękny napis: "Kropla wina, odrobina zdrady, doprawić morderstwem – oto przepis na thriller, od którego nie można się oderwać!" to efekt może być tylko jeden. Nic i nikt mnie nie zniechęci do jej przeczytania. Chyba że sama książka czy autor/-ka już po fakcie. Druga sprawa, że nie minęło wiele czasu, od kiedy w moje ręce trafiła inna powieść, gdzie również przewinął się motyw romansu z nastolatkiem. Ponieważ warsztat tamtej zdecydowanie mnie uwiódł to postanowiłam zobaczyć jak będzie tutaj.

Wydaje się, że Phoebe Miller ma wszystko. Kochającego męża, ogromny luksusowy dom oraz pieniądze, które same wpływają na jej konto, mimo że nie pracuje w sensie fizycznym. Jednak nawet w idealnym życiu pojawiają się zgrzyty tak jak na szkle po pewnym czasie pojawiają się rysy. Mając do dyspozycji całe dnie wolnego kobieta zaczyna się zaniedbywać i sięgać po coraz większe ilości alkoholu. Jednak pojawiają się też dwa nowe i zarazem stałe elementy. Pierwszy to stare, zdezelowane niebieskie auto, które zaczęło parkować w okolicy, a drugi to nowi sąsiedzi, z którymi kobieta nawiązuje kontakt, mimo iż od dawna unikała jakichkolwiek relacji z innymi ludźmi. W przypadku pojawiającego się grata zaczęła prowadzić dziennik by notować, kiedy i o jakich porach się pojawia oraz jak długo stoi. Z sąsiadką zaś ku swojemu zdziwieniu się zaprzyjaźnia. Niestety nie tylko Violet rozgaszcza się w życiu Phoebe. Również jej syn Jack, który lada dzień zacznie studia wart jest niejednego grzechu co nie pomaga kobiecie w podejmowaniu decyzji. Szczególnie że od pewnego czasu jej stosunki z mężem są delikatnie mówiąc kiepskie.

Kto kryje się w tajemniczym niebieskim aucie? Kim tak naprawdę są sąsiedzi państwa Millerów? Do czego doprowadzi zacieśnienie kontaktów z Violet i jej synem? Co na sumieniu ma mąż Phoebe? 

Można zadać więcej pytań, ale lepiej odkryć co się wydarzyło. Muszę przyznać, że mając za sobą inną książkę z romansem między kobietą a nastolatkiem, którą swoją drogą przeczytałam niedawno miałam już zarys jak można to ująć. W pewien sposób wiedziałam zatem czego się spodziewać, choć oczywiste było, że mogłam trafić na coś zupełnie innego. Jak było? Sam romans wydawał się niezwykle podobny jednak akcja sama w sobie to już coś zupełnie innego. Ideałem ta książka nie była, ale pewne jest, że przeczytam kolejną książkę autorki, jeśli tylko coś napisze i zostanie przetłumaczone na język polski.

<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki

poniedziałek, 6 stycznia 2020

James Frey - "Milion małych kawałków"

Tytuł: Milion małych kawałków
Autor: James Frey
Stron: 520
Gatunek: literatura faktu, autobiografia, dramat, literatura piękna
Wydawnictwo: Burda Książki
ISBN: 978-83-805-3662-3

Minęło szesnaście lat od pierwszego wydania najgłośniej komentowanej książki z elementami autobiograficznymi. "Milion małych kawałków", bo o tej pozycji mowa debiutancka powieść, w której autor umieścił własne doświadczenia z walki z nałogami z alkoholem oraz narkotykami. Jako że tej tematyki nigdy nie będę miała dość to kiedy usłyszałam o wznowieniu tej pozycji byłam wniebowzięta. Od dawna bowiem marzyłam by ją zdobyć i przeczytać. A mając za sobą dwie inne powieści - wspomnienia ojca oraz syna wiedziałam czego się spodziewać. Jednak czy na pewno?

James ma zaledwie dwadzieścia trzy lata, kiedy budzi się na pokładzie samolotu. Brzmi fajnie? Kiedy doda się, że ma wybite zęby, złamany nos, rozcięty policzek i nie pamięta zupełnie nic ani skąd ma te obrażenia, ani co robi w samolocie i jak się w nim znalazł to chyba magia mija, prawda?
Chłopak od lat uzależniony jest od alkoholu oraz narkotyków. Dobrze wie, że jeśli nie zrobi nic ze swoja sytuacją to jeszcze jeden, dwa może trzy wybryki i będzie po nim. Zgłasza się zatem do najstarszego ośrodka odwykowego w Stanach Zjednoczonych, który przy okazji ma największy procent wyleczeń uzależnień. Odpowiedzcie sobie czy 17% to liczba, którą normalnie byśmy się pochwalili? Chyba nie, a jednak tu jest ona kluczowa. 
Zaskakujące jest to, że kiedy James trafia do ośrodka to lekarze nie wiedzą jakim cudem on wciąż żyje...

Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach każdy z nas zmaga się ze swoim uzależnieniem. To może być kawa, papierosy, gry, książki czy słodycze. Tyle że dla nas to codzienność, która wydaje się nieszkodliwa. No bo czym w porównaniu do narkotyków jest kawa? Albo przy alkoholu słodycze? Niby niczym, ale jak przyjdzie do odstawienia to czy potrafimy zrobić to ot tak, na zawołanie? Na pewno syndrom odstawienia będzie dla nas przyjemniejszy niż dla alkoholika czy narkomana, ale zachwyceni nie będziemy. Oczywiste jest, że lata uzależnień robią swoja zarówno z naszą psychiką, jak i ciałem. 

Kiedy siadałam do tej powieści byłam pewna, że wiem co w niej znajdę, czego się spodziewać i co mnie czeka. Wiecie, jaki był mój szok, kiedy okazało się, że to o czym myślałam było ja wiem? Może jedną dziesiątą tego, co otrzymałam? Gdy czytając strona za stroną byłam przerażona jak nigdy w życiu? Wydawało mi się, że mam za sobą na tyle dużo, że niewiele mnie ruszy, a jednak Jamesowi się udało i to od pierwszych stron "Miliona małych kawałków". 

Na pewno muszę nadmienić, że lektura jest niezwykle ciężka. I nie chodzi tu tylko o opisy i przeżycia, ale także o styl. Dawno nie umęczyłam się tak czytając książkę. I nie jest to męczenie w sensie negatywnym, że książki nie dało się przełknąć. Wręcz przeciwnie. Tę powieść człowiek ma ochotę pochłonąć, ale nie zrobi tego szybko. Przynajmniej ja nie dałam rady. I choć teraz wiem co w niej jest ukryte to przeczytałabym ją ponownie. Jedno jest pewne. Muszę zdobyć w swoje ręce kontynuację w postaci "Mój przyjaciel Leonard". Dopiero wtedy będę czuła, że zamknęłam ten rozdział przynajmniej fizycznie.


<Ocena: 8/10>

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki

Agnieszka Lingas-Łoniewska - "Tylko raz w roku"

Tytuł: Tylko raz w roku
Autor: Agnieszka Lingas Łoniewska
Stron: 232
Gatunek: literatura obyczajowa, literatura kobieca, literatura współczesna, romans, literatura polska
Wydawnictwo: Burda Książki
ISBN: 978-83-805-3655-5

Agnieszka Lingas-Łoniweska... Która z nas o niej nie słyszała? Która nie zna jej choćby ze słuchu? Ja do niedawna właśnie tak ją kojarzyłam - z opowieści. Przyszedł jednak dzień, kiedy i ja chciałam na własnej skórze przekonać się jak i co pisze jedna z najpopularniejszych autorek w Polsce. Pokochałam zarówno styl, jak i tematykę (padło na cykl Bezlitosna siła). Kolejny krok to coś świątecznego, bo akurat czas był idealny. Mogłam zabrać się za tę pozycje wcześniej, ale coś powodowało, że czekałam do świąt...

Ela i Kamil. Pokochali się od pierwszego wejrzenia, a ich miłość była wyjątkowa. I tylko czas, kiedy się zdarzyła okazał się być nieprzyjazny. 
Wigilia świat Bożego Narodzenia. 
Ona właśnie doświadczyła rozpadu swojej rodziny co powoduje, że świat i jej życie rozpada się na miliony kawałków. Nie wie jak sobie radzić, więc w ten wyjątkowy wieczór zabiera psa i ucieka z nim na spacer.
On od zawsze przyzwyczajony do świąt zimnych, pustych i sztywnych jak wykrochmalony ręcznie szyty obrus jego matki. Choć kochał, bo miał tylko ją czuł, że go to dusi i że to nie jest świat, o jakim marzy i myśli. Wyrusza do przyjaciela na Wigilię jak co roku.
Wpadli na siebie przypadkiem w ten wyjątkowy wieczór w roku. Oboje czują, że ich drogi skrzyżowały się z jakiegoś powodu. Uczucia wybuchają jak fajerwerki w Sylwestra. Dla obojga było to jak bożonarodzeniowy cud. Cud, który wydarzył się specjalnie dla nich. 
Niestety nie mają lekko. Ela musi poukładać wszystko na nowo, zmierzyć się z problemami rodzinnymi, ale też musi oswoić się z natłokiem uczuć, których nigdy wcześniej nie doświadczyła. Kamil zaś musi stawić czoła wyjątkowo zaborczej matce, która pewna jest jednego - jej syn zasługuje na kogoś zdecydowanie lepszego niż Elżbieta. 

Mimo różnic, wbrew niektórym osobom, ale zgodnie z tym, co czują, każde z nich rok w rok myślami wraca do miejsca gdzie się poznali, spotkali i gdzie było im dane zaznać po raz pierwszy wyjątkowej siły zrozumienia u drugiej osoby. Żadne z nich do tej pory nie kochało tak mocno. Jednak czy siła uczuć wystarczy by pokonać przeszkody? Czy miłość sprawdzi się jako narzędzie z przeciwnościami losu? Czy będzie im dane cieszyć się sobą już zawsze?

Uwielbiam książki, które grają na emocjach czytelnika. Muszę przyznać, że Agnieszce w "Tylko raz w roku" udało się to zrobić w perfekcyjny sposób i jedyne co mogę powiedzieć to, że nie zniknie z mojego życia już nigdy. Ogromnie się cieszę, że książkę zostawiłam sobie na święta, nawet jeśli popłynęły z mych oczu łzy. Dla mnie to akurat plus dla książki oraz jej autorki. Ta książka uświadomiła mi jedno. Mianowicie to jak może wyglądać życie, kiedy człowiek chce decydować za drugą osobę i kiedy matka wie co najlepsze dla jej dziecka nie dając mu szansy na własne decyzje, błędy i życie. To już druga w naprawdę krótkim czasie książka opierająca się na decydowaniu za innych. Muszę przyznać, że do niedawna sama bym tak postąpiła, ale czy powinnyśmy to robić? Teraz już wiem, że nie. Bo choć wydawałoby się, że to tylko książki to jednak pytania, jakie sobie zadajemy po jej przeczytaniu, dają do zrozumienia, że to właśnie "książka" może mieć na nas wpływ. W tym wypadku na szczęście pozytywny i to nie tylko dla czytelnika, ale także jego bliskich. Chciałabym zachęcić do przeczytania tej pozycji jak najwięcej osób. Powieść wydaje się lekka i przyjemna, ale nie do końca taka jest. Weźcie ją w ręce i się przekonajcie, o czym mówię. Polecam.


<Ocena: 8/10>


Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki

sobota, 4 stycznia 2020

Ryszard Ćwirlej - "Upiory spacerują nad wartą"

Tytuł: Upiory spacerują nad Wartą
Autor: Ryszard Ćwirlej

Cykl: Milicjanci z Poznania (tom 1)
Stron: 480
Gatunek: literatura polska, kryminał, sensacja,
Wydawnictwo: Muza
ISBN: 
978-83-287-1251-5


Jak pewnie wspomniałam jestem typem, który nie lubi czytać serii nie po kolei. Jednak z Ryszardem Ćwirlejem stało się inaczej. Pierwsza książka, jaką przeczytałam była 4, a kolejna 8 tomem z cyklu "Milicjanci z Poznania". Dopiero teraz udało się zapoznać z pierwszym tomem serii, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. I nie dlatego, że tak ubóstwiam czytać według numerków, ale dlatego, że chcę przeczytać dosłownie wszystko, co wyjdzie spod pióra Ryszarda Ćwirleja. 

Poznań, rok 1985. Na brzegu jednej z największych rzek w Polsce znaleziono zwłoki kobiety. Śmierć, która była następstwem zbrodni może nie byłaby taka tragiczna, gdyby nie fakt, że ciało nie miało... głowy. Dla Milicji to poważna sytuacja, gdyż znaleziona w niedługim czasie głowa okazuje się nie pasować do zwłok. Dość szybko dochodzi do paniki wśród mieszkańców miasta, którzy zastanawiają się, czy w ich mieście nie grasuje seryjny morderca. Zespół śledczych z Komendy Wojewódzkiej MO pod dowództwem kapitana Marcinkowskiego ma pełno roboty nie tylko przez wzgląd na sprawę, lecz także obchody wydarzeń czerwcowych. Po głowach milicjantów kołata się spora ilość pytań. W tym to najważniejsze: ile tak naprawdę jest ofiar?
Czy tylko dwie jak wskazują części ciał, w których posiadaniu się znaleźli? Czy jest lub będzie ich więcej? Kto jest w stanie dokonać tak makabrycznych zbrodni? Jakby brutalny mord był czymś normalnym i trzeba było do tego dodawać ćwiartowanie ciał...
Mogłabym Wam zdradzić więcej, jeśli chodzi o zawartość, ale myślę, że to i tak dużo i intrygująco. Poza tym Ryszard Ćwirlej to pisarz, którego mocną stroną jest nie tylko ta kryminalna część powieści. To, co dla niego charakterystyczne to niesamowicie realistycznie oddany obraz społeczno-obyczajowy, i który przeważa w jego książkach. Traktuje morderstwa i sprawy kryminalne jako dodatek i ubarwienie codzienności, jaką mieli ludzie w czasach PRL-u. Dzięki temu zabiegowi ma możliwość ukazania też prawdziwej twarzy milicjantów. Wielu czytelnikom może wydawać się, że okładka zdradziła zbyt wiele szczegółów i mało zostało do odkrycia, ale mówię Wam, że finał śledztwa oraz tłumaczenie winnego dlaczego morderstwa i to właśnie takie wynagradzają tę sytuację. Poza tym, jeśli szukacie dynamicznego i pełnego akcji kryminału to nie ten autor. Ćwirlej choć pochłania się go niemiłosiernie szybko, ma w sobie coś co sprawia, że czytelnik się nim delektuje. Tu nie ma krwi jak u Chrisa Cartera, intrygi jak u Agathy Christie czy śledztw i dedukcji jak u Arthura Conana Doyle'a. Ale jest coś innego - codzienność, opisy i klimat, który część z nas zna z autopsji, a część z opowieści.


Ocena: 10/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu MUZA