Cykl: Guarded Hearts (Tom 1)
Autor: Kirsty Moseley
Stron: 464
Gatunek: romans, obyczaj, literatura kobieca, młodzieżowa, new adult, dramat
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
ISBN: 978-83-276-2469-7
Kirsty już od pierwszej książki została moją ulubienicą. Jej powieści przeznaczone dla młodych dorosłych skradły me serce na prawdę szybko. I choć pewne elementy się w nich wszystkich powielają to ciężko mi nie sięgnąć po kolejną wydaną przez nią pozycję. Dlaczego? Zobaczcie sami.
Anabelle właśnie obchodzi szesnaste urodziny. Wraz z chłopakiem z tej okazji wybierają się do klubu. Jako, że są nastolatkami wchodzą tam dzięki okazaniu fałszywych dowodów. Wieczór, który miał być wspaniały i niezapomniany pozostał tylko niezapomniany. Niestety nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Ta noc kończy się dość wcześnie i tragicznie. Zarówno dla Jacka, który ginie z rąk handlarza narkotyków i jego kumpli jak i samej Anny, która zostaje uprowadzona, a kilka lat jej życia zostaje zamienione w koszmar. Dziewczyna odzyskała wolność tylko przez przypadek, Cartera aresztowała policja, a dzięki jej zeznaniom również skazany. Mija dokładnie trzy lata od porwania. Wydawało by się, że wszystko powinno wracać do normalności. I choć przed dziewczyną nadal długa droga by zacząć prowadzić w miarę normalne życie to okazuje się, że nie jest jej to pisane. Ojciec nastolatki kandyduje na prezydenta, a w tym samym czasie do rodziny Anabelle, a dokładniej do niej samej zaczynają przychodzić dwa rodzaje listów. Jedne miłosne, drugie z pogróżkami - oba pisane z więzienia. O żadnych ona nie wie. Pewna, że ochrona związana jest z wyborami staje okoniem i ochroniarze sami jeden po drugim odchodzą.
Dwudziestojednoletni Asthon właśnie ukończył naukę na uczelni. Zrobił to z wyróżnieniem i pięcioma rekordami na koncie. Teraz liczy na posadę w SWAT. Jest rozczarowany i zdezorientowany, gdy jego przełożony oddelegowuje go jako ochroniarza dla Anny. Jednak wszystko bardzo szybko się zmienia. Gdy tylko ma okazję poznać, a raczej zobaczyć dziewiętnastoletnią aktualnie Anabelle. Młody mężczyzna świadom jest, że już na dzień dobry wpadł po uszy.
Żeby wykonywać swoją pracę agent Taylor musi towarzyszyć jej na studiach i spędzać z nią praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak by tego było mało ma udawać chłopaka panny Spencer. Wczuwa się w to z całego serca i to nie tylko dlatego, że dziewczyna skradła jego serce. Chce zrobić wszystko by pomóc jej pozbyć się dręczących ją koszmarów, by pogrzebała przeszłość. Problemem (a może korzyścią?) jest fakt, że oboje się w sobie zakochują i udawanie pary nie stanowi dla nich większego problemu, nie jest to już tylko gra młodych ludzi na pokaz dla innych...
Czy Asthonowi uda się zdziałać cokolwiek w kwestii koszmarów Anabelle? Czy agent lub rodzice odważą się w końcu powiedzieć dziewczynie co jest powodem wzmożonej ochrony? Czy Taylor będzie kolejnym, który zrezygnuje i ucieknie od Anny?
Czytając książki Kirsty mamy okazję pojeździć rollercoasterem emocjonalnym. Jej romantyzm oraz słodycz związków wśród nastolatków tudzież młodych dorosłych zawsze równoważony jest przed traumę i dramaty, którejś z połówek. Często jej powieści przygnębiają nawet mimo szczęśliwego zakończenia. Bo ciągle przed oczami mamy to co cieniem kładzie się na któregoś z bohaterów. W przypadku "Nic do stracenia. Początek" pierwszy raz zdarzyło mi się rozdzielić bohaterów na Asthona, którego polubiłam z całego serca oraz Anabelle, której miałam po dziurki w nosie. Dlaczego skoro dziewczyna ma za sobą koszmar? Bo jest osobą, która wykorzystuje: "Taylor się zgadza, a ja biorę. A biorę, bo mi się należy. W końcu swoje przeszłam" To nie na takiej zasadzie działa. Nic nam się nie należy za pstryknięciem palców. Na wszystko trzeba zapracować, o wszystko walczyć i umieć to oddać i się odwdzięczyć... Polecam.
<Ocena: 10/10>
Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska
Piękne cóż dodać tylko trzeba kiedys przeczytać
OdpowiedzUsuńZ jednej strony ciekawi, ale nie znoszę irytujących głównych bohatetek, więc sobie to daruję ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie opisany temat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń