poniedziałek, 27 maja 2019

Jurgen Thorwald - "Stulecie detektywów"

Cykl: Stulecie detektywów (tom 1)
Stron: 832
Gatunek: literatura popularnonaukowa, literatura naukowa, literatura dokumentalna, literatura faktu, kryminalistyka, kryminologia
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-24058440

Thorwalda miałam okazję poznać już spory czas temu i przyznam, że jest chyba jednym z moich ulubionych autorów jeśli chodzi o literaturę medyczną, a dokładniej początki tej zacnej dziedziny. Jest jednak sporo osób, które nie wiedzą, że Jurgen ma na swoim koncie także dzieła dotyczące medycyny sądowej czy kryminalistyki. Mało tego dużym uznaniem cieszą się także jego dzieła o II wojnie światowej. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że to nazwisko chyba zawsze będzie kojarzone ze "Stuleciem chirurgów" oraz "Triumfem chirurgów".

Ja dziś jednak chcę przedstawić wam pozycję o początkach kryminalistyki. "Stulecie detektywów" to historia niezwykle podobna do "Stulecia chirurgów" jednak nie w sensie treści. No powiedzmy sobie szczerze, ale detektyw zajmuje się czymś innym niźli chirurg. Chodzi tu raczej o zarys historii powstawania dziedziny, jaką aktualnie jest kryminalistyka. Jak wyglądała na samym początku, gdy stawiano w niej pierwsze kroczki, gdy nie mieli tego wszystkiego czym dysponuje się dziś. Jak zatem szukać mordercy, a czasami ciała, gdy ma się ograniczone środki? Uwierzcie, że sie da. To, że nie można było rozróżnić czy krew jest ludzka, czy zwierzęca stanowiło nielada problem, ale nie taki, któremu można by było jakoś zaradzić.

Co ciekawe największym problemem było wdrażanie nowych metod ułatwiających codzienną pracę w kryminalistyce. Ludzie byli tak ślepi na stare i błędne opracowania, że potrafili toczyć wręcz wojny na salach sądowych byle nie uznać czegoś co było nowe, niezrozumiałe czy poprostu dawało inny wynik niż ten, który wyszedł według ich praktyk.

To, co jest praktyczne to to, że aby przeczytać tę książkę nie potrzebujemy żadnych dokumentów potwierdzających jakiekolwiek związki z dziedziną, jaką jest kryminalistyka. Wystarczy, że nas to interesuje i to z prostego powodu. Thorwald unika naukowego słownictwa czy żonglowania technicznym żargonem. Przez to lektura jest przejrzysta dla każdej osoby. Jednak ma to swoją wadę i zapaleńcy czy naukowcy nie będą pocieszeni. Za to laicy i miłośnicy kryminałów będę czerpać nielada satysfakcję z każdą kolejną stroną tej lektury

Książka mimo swej objętości jest tak naprawdę jeszcze bardziej wciągająca niż tak bardzo znane "Stulecie chirurgów". Dlaczego? Bo mimo wagi poruszanych tematów oraz ilości materiałów do przyswojenia czyta się ją jak rasowy kryminał. To nic, że ma ponad 800 stron, bo tak naprawdę nie zorientujecie się, kiedy przełożycie ostatnią stronę i będzie to koniec książki, ale nie historii detektywów. Oj, nie! Pamiętajcie, że jest jeszcze dalsza historia czyli "Godzina detektywów", z którą mam plany się spotkać w niedługim czasie i wam również polecam to zrobić.  Pamiętajmy, że "Stulecie detektywów" mimo iż jest nowością na rynku to tak naprawdę nie nią nie jest. To poprostu kolejne wydanie (być może z inna okładką) z powodu ogromnej popularności, a to może być jednym ze wskaźników, iż warto zapoznać się z twórczością Jurgena Thorwalda. Za mną dopiero dwie jego pozycje, więc mam jeszcze trochę możliwości by spędzić z nim sporo czasu.

  Ocena: 10/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni  Tania Książka

3 komentarze: