sobota, 28 września 2019

Anna Naskręt - "Uwięziony krzyk"

Tytuł: Uwięziony krzyk
Autor: Anna Naskręt
Stron: 320
Gatunek: literatura faktu, literatura polska, autobiografia, dramat
Wydawnictwo: MUZA
ISBN: 978-83-287-1231-7


W pewnym sensie kocham książki o historiach z życia wziętych. Mam podejrzenia dlaczego im bardziej drastyczna jest to opowieść, tym większe szanse, że po nią sięgnę. Podejrzewam, że może mieć to związek, z tym że choruję i aby jakoś się trzymać upewniam się, że moja sytuacja wcale nie jest zła, bo są osoby, które mają dużo gorzej. Wiem, że brzmi to strasznie, ale niestety podjęłam decyzję o takim podejściu do sprawy już lata temu i tego się trzymałam przez lata. Teraz z czasem już tego nie potrzebuję, ale zamiłowanie do tego typu historii pozostało. To, co przeczytacie poniżej to nie recenzja, to emocje, uczucia i wrażenia. Tej historii nie da się inaczej podsumować - ja nie potrafię. I proszę Was o zrozumienie z jednego powodu - Kiedy zagłębiałam się w historię autorki czułam się niejednokrotnie jakbym odtwarzała swoje życie, jakby ktoś ubrał w słowa moje emocje i uczucia. To było niejednokrotnie dziwne i bolesne, a momentami znajome i zabawne.

"Uwięziony krzyk" to historia Anny, która w wieku zaledwie dwudziestu kilku lat dostała udaru móżdżku. Sparaliżowana, nie mogąc ruszyć niczym prócz powiek, nie mogąc mówić została więźniem własnego ciała, a to, co uzyskała do dziś, zakrawa o miano cudu. Tyle że ten cud nie do końca jest pozytywny dla samej Anny. Jak to jest kiedy młoda energiczna i pełna życia osoba zostaje zamknięta w pudełku, jakim staje się ciało, które nie może dosłownie nic? Kto tego nie zazna ten nie zrozumie. A ja to uczucie znam. Nie tak dosłownie jak Anna, ale jednak...

Każdy sukces Anny okraszony był i nadal jest, ogromnym samozaparciem, determinacją i niejednokrotnie pomocą innych osób. Nauka praktycznie wszystkich czynności od zera jak małe dziecko, a także powrót do jak największej sprawności to droga niezwykle bolesna i ciężka. A jednak ona się nie poddała. Walczyła dla córki, dla rodziny, która pomagała i stała przy jej boku w każdą godzinę, każdy dzień, tydzień, miesiąc i rok choroby. Tylko jej radość z tych niewielkich zwycięstw nie jest tak wielka jakby się wydawało. Spytacie dlaczego, skoro może chodzić, może mówić, a wszystko wskazywało na to, że tego nie osiągnie. Tak, to sukces i trzeba się z tego cieszyć. Tylko co z tego skoro kobieta, która kochała aktywność fizyczną, zabawę, ciężką rockową muzykę, która miała ogromne plany na przyszłość, nagle nie potrafi sprawnie się poruszać, potrzebuje pomocy nie tylko z fizycznego punktu widzenia, ale i psychicznego komfortu, bo nerwice, lęki i panika nie pozwalają wyjść gdzieś poza blok? 

Co zrobić kiedy odzyskana mowa pozostawia wiele do życzenia, a inni ludzie tylko przez pryzmat kłopotów z wymową zaczynają Cię traktować jak "niedorozwoja"? Jakby walka z chorobą nie była wystarczającym wyzwaniem to trzeba użerać się dodatkowo z innymi "normalnymi" ludźmi, z urzędami, z lekarzami, papierkami. Kłopoty finansowe osób niepełnosprawnych w naszym kraju to codzienność, której nie da się ominąć czy zignorować. To chleb powszedni, którego inni starają się nie dostrzegać. 

Annie należy się szacunek za to, co uzyskała. Za samozaparcie, za siłę w dążeniu do celu, za to, że się nie poddała choć miała ku temu ogromny powód. Walczyła i walczy nadal, bo przed nią nie koniec przeszkód, nie koniec problemów. Mimo tego wszystkiego, co ją spotkało przez życie potrafi iść z podniesioną głową czego nie potrafi niejedna zdrowa osoba, która ma w życiu wszystko. 

Chciałabym zachęcić do przeczytania tej pozycji dosłownie każdego. Po co? Po to byście zrozumieli co czują osoby chore, zależne od osób trzecich, "inne" jak się o nich niekiedy mówi. To nie jest książka łatwa ani przyjemna, ale właśnie o to w niej chodzi. Ona ma być prawdziwa i realistyczna, a nie urocza i słodka. Choć wiele w niej bólu i gorzkich słów to w ogólnym rozrachunku daje nam siłę i pozytywnego kopa do walki z przeciwnościami losu. Skoro Anna sobie poradziła dasz radę Ty, Ty i Ty! Mogłabym Wam napisać jeszcze wiele słów, dorzucić ich kilka, a może kilkadziesiąt od siebie, ale ani to o mnie historia, ani więcej Wam nie potrzeba. Poprostu zdobądźcie swój egzemplarz i przeczytajcie, zrozumcie, docencie to, co macie, bo za chwilę możecie to stracić...

Ocena jest poglądowa, bo ta historia nie zasługuje na notę. Ona zasługuje na uwagę.

Ocena: 10/10

Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu MUZA

3 komentarze:

  1. Wczoraj dotarła do mnie zamówiona przez Internet ksiazka o której usłyszałam w telewizji TVN - przypadek czy zrządzenie losu?.....jestem dopiero na 100 stronie a już dziękuję opatrzności, że włączyłam w tamten deszczowy smutny poranek telewizor. Pani Anno....dziękuję z całego serca za nadzieję ktorą dostałam od Pani w prezencie wraz z ksiązką .
    . .mój 55letni brat trafił 27.08 .2019 do szpitala z podejrzeniem udaru. W śpiączce klinicznej przebywał ok trzech tygodni.Badania wykazały, ze jest to odkleszczowe wirusowe zapalenie mózgu. Po wybudzeniu stan podobny jak u Pani po udarze....to już czwarty miesiąc na Intensywnej Terapii, czytam Pani wspomnienia i jak bym na nowo przeżywała niektóre sytuacje , bez porozumienia z kimkolwiek przeniesiono Brata do szpitala oddalonego o ponad 100km od miejsca zamieszkania, tak że nikt z jego znajomych nie jest w stanie go odwiedzać. Ja mieszkam ponad 980 km od szpitala w którym on leży. Już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron dostałam tak wiele przydatnych mi wskazówek.....bardzo chciałabym z Panią nawiązać kontakt, mam tak wiele pytań na które nikt nie jest w stanie odpowiedzieć..... Przytulam Panią z całego seca...i dziękuję
    ..

    OdpowiedzUsuń