Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka
Seria: Ciekawostki historyczne
Stron: 288
Gatunek: literatura polska, dokument, poradnik, uroda
Wydawnictwo: Znak Horyzonty
ISBN: 978-83-240-4163-3
Serię "Ciekawostek historycznych" pokochałam już od pierwszej książki i choć ich tematyka jest bardzo rozbieżna za każdym razem czekam z niecierpliwością na kolejną. Właśnie dzięki tym pozycjom poznaję tematykę, o której w życiu bym nie pomyślała, że po nią sięgnę. Jednak jest dużo prawdy w tym, że co nas nie zabije to nas wzmocni, a w tym wypadku zachęci do zgłębiania czegoś co do tej pory omijaliśmy łukiem szerszym niż by wypadało.
"Piękno bez konserwantów" wprowadza nas w arkana dbania o urodę w czasach naszych prababć i babć. W okres, gdy używało się tylko naturalnych składników. Ciekawym zabiegiem autorki jest umieszczenie w książce przepisów na maseczki, kremy czy kosmetyki kolorowe. Zawarte także wspomnienia kobiet z tamtych czasów są różne. Większość jest o tym jak dbały o urodę, ale niektóre ukazują nam jak walczyły w tedy o własną niezależność.
Czym więc tak na prawdę jest ta pozycja? Poradnikiem? - nie do końca. Podręcznikiem? - też nie. Nie jest też książką stricte historyczną. Jest specyficzna mieszanką wszystkiego i robi na prawdę ciekawe wrażenie.
Tyle, że pozycja ma też swoje wady i wyłapie to nawet laik w kwestii kosmetologii. To czym autorka chciała zabłysnąć czyli wstawieniem do publikacji zdjęć ukazujących rzekoma urodę tamtejszych kobiet zadziałało w moim mniemaniu na jej niekorzyść, Problemem jest fakt iż każda z tych fotografii przedstawia je w pełnym makijażu, który jak wiemy w tamtych czasach jeśli był wykonywany to w postaci maski, a w tym układzie nie ma szans na dojrzenie naturalnej kobiecej urody. Myślę też, że jesteśmy świadomi, że już w tedy za makijażem aktorek, modelek czy piosenkarek stał cały sztab profesjonalistów odpowiedzialnych za ich wygląd i tylko metody mieli inne niż ci dzisiejsi.
Ja sama dowiedziałam się z pozycji niewiele gdyż te nieliczne informacje jaki Aleksandra zawarła w pozycji znam od mojej babci mimo, że sama jesteś (chyba? ;) ) jeszcze dość młoda. To czego mi brakuje to dodania przez autorkę faktu, że na wizytę u kosmetyczek czy innych podobnych miejsc było stać nieliczne kobiety.
Następną kwestią są przepisy. Zaprutko-Janicka napisała, że wiele z nich przetestowała na własnej skórze, ale nie dodała które. Jako, że przyznała iż nie ma wykształcenia ani wiedzy o chemii czy kosmetologii to czy podane przez nią receptury na pewno przyniosą korzyści, a w najgorszym wypadku będą neutralne dla naszego zdrowia? Osobiście wolę jednak poszukać nawet jeśli starych to jednak sprawdzonych przepisów.
Mimo to całą pozycję czyta się przyjemnie i szybko, a autorce należy się uznanie za chęć stworzenia czegoś innego i niecodziennego. Cieszę się, że samo zgłębianie tematu było dla Aleksandry przyjemnością i zabawą. Sama chciała bym jeszcze jednej, ale lepszej i przede wszystkim dogłębniej poruszającej niektóre tematy pozycji. Mimo pewnych wad i niedociągnięć polecam kobietom sięgnięcie po tą książkę, bo warto.
<Ocena: 10/10>
Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję portalowi Ciekawostki Historyczne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz