poniedziałek, 16 lipca 2018

Konkurs "Dziecięce zabawy"

Kochani już dziś mam dla Was do wygrania dwa egzemplarze książki Tomasza Mroza pt. "Dziecięce zabawy"


Fundatorem nagrody jest wydawnictwo Videograf



Konkurs trwa od 16 lipca do 23 lipca 2018 roku.
Już 24 lipca 2018 roku ogłoszę wyniki!




Aby wziąć udział w konkursie wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe:

Jakie zdarzenie z dziecięcych lat lub historia opowiadana przez kogoś innego wywarło na Tobie najstraszniejsze wrażenie?



(napisać nick/imię pod jakim obserwujesz bloga bądź imię i pierwszą literę nazwiska pod jakim lubisz/obserwujesz mój fanpage)
 
 Mile widziane również:


  • Podanie swojego adresu e-mail (aby ułatwić mi kontakt w razie wygranej)
  • Udostępnienie informację o konkursie


Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga:    ŚWIAT MIĘDZY STRONAMI
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Videograf
3. Aby wziąć udział w konkursie należy zgłosić swój udział poprzez udzielenie odpowiedzi na pytanie, udostępnić post konkursowy i być obserwatorem bloga lub fanem fanpage ŚMS.
4. Konkurs trwa od 16 lipca 2018 roku do 23 lipca 2018 do godz. 23.59
5. Zwycięzców będzie dwóch i zostaną wyłonieni drogą losową 24 lipca 2018 roku.
6. Nagrodą są dwa egzemplarze książki "Dziecięce zabawy'' Tomasza Mroza. Po jednym na wygraną osobę.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy podpiszą się imieniem/nickiem.
8. Konkurs skierowany do osób zamieszkałych tylko i wyłącznie w Polsce.
9. Na kontakt mailowy od zwycięzcy czekam 3 dni. Po upływie tego czasu - nagroda przepada i ląduje w rękach kolejnej wylosowanej osoby. Jeśli potencjalny zwycięzca wcześniej zapoda swój adres mailowy - wtedy ja się z nim skontaktuję.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

4 komentarze:

  1. Moja babcia, kiedy nie chciała, żebyśmy z kuzynostwem wychodzili na podwórko (babcia miała dom z dużym ogrodem, hodowała także kury),bo było już ciemno, to mówiła, że za oknem czai się Czarna Łapa i nas porwie. Początkowo jej wierzyliśmy, jednak im stawaliśmy się starsi, tym szybciej docierało do nas, że to bujda. I jak to dzieci - trochę napyskowaliśmy do babci, powiedzieliśmy, że wiemy, że nas oszukuje i odgrażaliśmy się, że "dziś wieczorem wychodzimy". Już mieliśmy się wymknąć, jak babcia przerażona wypadła z pokoju i powiedziała, że teraz może nam udowodnić, że Czarna Łapa istnieje, zaprowadziła nas do okna, a tam po szybie przesunęło się takie wielkie łapsko. Odskoczyliśmy z piskiem i już nie chcieliśmy wychodzić na dwór. Po latach okazało się, że to wujek wziął rękawicę i postanowił nas postraszyć. Teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy nie było śmiesznie :D

    Polubiłam jako Ewelina Z.
    Mój e-mail: evkowe@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia opowiadana przez moją mamę. Kiedy była nastolatką, po skończeniu szkoły podstawowej poszła do szkoły policealnej w Skarżysku. Tam mieszkała wdowa po bracie jej ojca. To właśnie u niej nocowała moja mama w tygodniu. Miała ona dwójkę dzieci syna Jacka i córkę Beatę.
    Któregoś dnia mama została na noc w domu sama. Ciocia miała wrócić rano po pracy. Długo siedziała, bo jeszcze się uczyła. Po pierwszej w nocy usłyszała lejącą się wodę. Niewiele myśląc poszła na dół to sprawdzić. Dotknęła zlewu, który był wilgotny, ale woda była zakręcona. Noe zdając sobie sprawy, że może jej grozić jakiekolwiek niebezpieczeństwo odeszła dom dookoła, ale ponieważ wszystko było w porządku, położyła się spać. Po godzinie piątej została znudzona przez ciotkę, która wróciła po otrzymaniu strasznej informacji. Jacek zginął w wypadku samochodowym, do którego doszło parę minut po pierwszej w nocy.
    Ta historia wydawała by się mi nierealna, ale nie mam powodów żeby nie wierzyć swojej mamie, a ona nie miałaby powodów aby mnie okłamywać dlatego ta historia tak bardzo mnie zawsze przerażała!

    OdpowiedzUsuń
  3. „Droga do domu mojej babci początkowo prowadziła przez las. Po chwili szum liści pochodzący od licznych drzew ustępował i ukazywało się przede mną pole uprawne, którym bez problemu, między słonecznikami mogłam dojść do głównej drogi. Jednak nie mogło obyć się bez przejścia obok tego opustoszałego, małego domku, który samotnie stał przy drodze i straszył swym wyglądem. Wcale nie dziwiło mnie, że wiązało się z nim wiele legend i opowieści, które snuli lokalni mieszkańcy. Ja sama miałam na rękach gęsią skórkę już na samą myśl o tym, że muszę samotnie przejść tak blisko tego miejsca. Tym bardziej, że ostatnio babcia opowiedziała mi o obrazku z Matką Boską, który widnieje w jedynym oknie, jakie posiada ten dom. Wiele osób potwierdza, że raz obraz ten znajduje się po jego lewej stronie, raz po prawej, raz leży, a raz opiera się o szybę, jeszcze innym razem w ogóle nie ma go w oknie. Zjawisko to było tym bardziej niewytłumaczalne, że od lat nikt w tym domu nie mieszkał. Nikt również nie oddziedziczył go, ani się nim nie opiekował. Nawet bezdomnych i pijaków odstraszał odór jaki było wokół niego czuć. Wejście było również tylko jedno – a jego wygląd niezaprzeczalnie potwierdzał to, że nikt nie potrafi wejść do środka tego budynku. Zamknięty był on na kilka spustów. Widoczną tego oznaką była wielka kłódka. Do dziś nikt nie potrafi zatem odpowiedzieć na pytanie – dlaczego obrazek systematycznie zmieniał miejsce swojego położenia.” - taką historię usłyszałam będąc dzieckiem od mojej koleżanki. Być może powinnam ją już dawno zapomnieć, być może tak naprawdę nigdy się ona nie wydarzyła i była tylko snem czy wyrazem bujnej wyobraźni pewnej młodej dziewczyny. Jednak ostatnio wspólnie odwiedziłyśmy jej babcię. Musiałyśmy przejść koło tego małego domu, który owiany jest tajemnicą. Chcąc nie chcąc nasz wzrok skierował się na jego okno. W których nie tylko zobaczyłyśmy ten stary obrazek; obok niego postawiony został drugi wizerunek któregoś ze świętych. Bez słowa spojrzałyśmy na jedyne drzwi, które prowadziły do wnętrza: zardzewiała kłódka odgradzała je od świata zewnętrznego, a mech i liczne pajęczyny ewidentnie wskazywały, że od dłuższego czasu nikt tam nie wchodził. Nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. I chyba dobrze. Bo w końcu – czy wszystko, co widzimy jest takie jakim jest naprawdę? Na ile, to co nam się wydaje jest iluzją, a na ile rzeczywistością?

    polubiłam jako: Karolina M.
    e-mail: karolinamondel@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy artykuł. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń