Seria: Śledztwa Szostaka
Autor: Janusz Szostak
Stron: 288
Gatunek: reportaż, literatura polska, literatura faktu,
Wydawnictwo: Wydawnictwo Harde
ISBN: 978-83-660-1232-5
Kocham czytać. Chyba jak każdy jedne gatunki lubię bardziej, inne mniej. Choć od pewnego czasu staram się nie ograniczać tylko do tych, które sobie szczególnie cenię to wiadomo, że zainteresowanie rozdzielam nieproporcjonalnie. Jednak jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem. I choć szczególnymi względami darzę kryminały, kryminalistykę, reportaże czy tematykę medyczną to nie jestem w stanie ogarnąć wszystkich tytułów i autorów. Dlatego dopiero teraz natrafiłam na Janusza Szostaka i jego cykl „Śledztwa Szostaka”. Strata niewielka, bo książka dopiero druga, jeśli chodzi o serię, ale dziwnie mi, że o niej wcześniej nie słyszałam. „Co się stało z Iwoną Wieczorek”, bo właśnie o tej pozycji mówię zobaczyłam przypadkiem. I tematyka i gatunek całkiem w moim stylu, więc darować sobie nie mogła.
Iwona Wieczorek i jej sprawa. Któż o nich nie słyszał? 17 lipca 2010 roku zgłoszono zaginięcie 19-latki. Wieczorem dzień wcześniej wyszła ze znajomymi na dyskotekę. Nigdy z niej nie wróciła. Ślad po nastolatce zaginął w nocy z 16 na 17 lipca. Mimo zaangażowania policji, detektywów i jasnowidzów do dziś nie wiadomo co stało się z dziewczyną.
Znajomi ostatni raz widzieli ją ponoć o 2:50 w nocy. Zarejestrowano ją także przez monitoring o 4:12 rano. To był ostatni raz, gdy ją widziano. Była około 20 minut od domu, do którego nigdy nie dotarła wracając z dyskoteki w Sopocie.
Czytając reportaż Szostaka odnosi się wrażenie, że policja praktycznie nic nie zrobiła. Nie chciała? Niczego dobrze nie sprawdzili, przesłuchania prowadzone były „po łebkach”, a jakichkolwiek przeszukań po prostu zaniechano. Detektywi? Jeden jakże znany postawił na rozgłos i wymyślanie kolejnych PRAWDOPODOBNYCH motywów czy winnych. Ani jedna teza się nie potwierdziła, świadkowie i zeznania wielokrotnie wymyślane na poczekaniu, gdy trzeba było złożyć zeznania przed prokuraturą. Jasnowidze… Wszystko wskazuje, że są najbliżsi prawdy. Problemem jest fakt, że aby coś ruszyło potrzebna jest inicjatywa policji. Tyle że oni jej nie posiadają.
Przez całą książkę oraz zawarte w niej wywiady, zeznania i cytaty artykułów oraz akt czuło się niechęć policjantów i specjalne zaniedbanie swoich obowiązków. Coś na zasadzie: wzywają mnie na przesłuchanie, mówię, że nic nie wiem. No to nie pytają, czy tak jest, czy nie. Nie dopytują czy i kiedy widziałam ofiarę, czy tam sprawcę. Nie wiem, to nie wiem i koniec kropka. Trzeba coś przeszukać? Dobrze, zrobimy to. Mijają lata, a jest to nie zrobione lub zrobione na odwal się. Są ślady krwi? Są. I niech sobie będą…
Takie podejście? Minęło 8 lat, a sprawa do niedawna praktycznie stała w miejscu. Janusz Szostak to idealny przykład dziennikarza śledczego. Przedstawił nam każdy brany pod uwagę motyw – nieważne czy w niego wierzył, czy nie. Pokazał co sprawdzano jeśli w ogóle to robiono. Sam wskazał wiele miejsc, zdarzeń i informacji, które zignorowała lub do których w ogóle nie dotarła policja! Tak sobie myślę. Po co policja skoro dochodzenia dziennikarzy przynoszą lepsze rezultaty?! Wiem, nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. Jednak tu działało więcej niż jedna jednostka służb mundurowych, byli detektywi, byli cywilni pomocnicy… No i co z tego.
Przez 8 długich lat matka Iwony Wieczorek nasłuchała się wiele. Mnie po głowie kołacze się jedno pytanie. Czy gdańskiej policji nie jest wstyd? Przed ludźmi, a już na pewno przed rodzicielką? Ja zapadłabym się pod ziemię. Bo co innego nie być w stanie wyjaśnić sprawy, a co innego nie chcieć tego zrobić. Bo niestety, ale TAKIE i TYLKO TAKIE wnioski potrafiłam wysnuć z tego reportażu.
Cała nadzieja w tym, że od maja 2018 roku śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa i coś ruszy. Że znaleziona zostanie Iwona czy to żywa, czy martwa. Tak by matka mogła albo dalej z nią żyć, albo godnie ją pochować. Aby winny lub winni odpowiedzieli za to co się stało, ale przede wszystkim by winni zaniedbań służbowych obowiązków odpowiedzieli za to co zrobili, a raczej czego nie zrobili…
To, co niesamowite to fakt, że mimo ciężkiego tematu, jaki jest tu poruszany przez Szostaka to książkę czyta się w kilka godzin. Jeden wieczór i człowiek zostaje z myślami i pytaniami. A pozycja, choć zostanie odłożona nie da nam spokoju.
Jedna to, co szokuje to nie temat sam w sobie. To fakt, że historia wydarzyła się niedawno. W XXI w., w dużej miejscowości i to w środku sezonu turystycznego. Ginie nastolatka – ślad po prostu się urywa. Czary mary i nie ma. Polska policja chyba trafiła na Davida Copperfielda zbrodni. Dla mnie to jednak nie tyle nieudolność śledczych ile chody, jakie mają co poniektóre osoby. Śledztwo jest jednoznacznie blokowane i ktoś ewidentnie nie chce by zostało rozwiązane. Czy tak będzie? Czy stanie się zadość i winni odpowiedzą za swoje grzechy i przewinienia?
Nowość warta uwagi. „Co się przydarzyło Iwonie Wieczorek” to chyba jeden z lepszych reportaży, jakie czytałam. Patrząc na pracę, jaką wykonał dziennikarz śledczy Szostak wierzę, że sprawa ruszy do przodu, a sam pan Janusz napisze jeszcze niejedną tego typu książkę. Ja polecam każdemu. Nie tylko gustującemu w tematyce czy gatunku.
P.S. Ocena poglądowa. Dla mnie to przykład rzetelnej pracy, a nie powieści do oceniania.
Ocena: 10/10
Za udostępnienie egzemplarza do przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję księgarni Tania Książka
Czuję się zaciekawiona!
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć w tą sprawę takie sprawy to po paru dniach się rozwikłuje
OdpowiedzUsuńMałolaty mają plecy czy co toż tą sprawą jest tak oczywista
Świetny wpis, brawo! Niebawem wystartuje kanał WATCHDEER, zapowiada się świetnie, patrzcie: Redaktor Rafał Jeleń.
OdpowiedzUsuń