sobota, 23 marca 2019

Wywiad z Norbertem Grzegorzem Kościeszą

Norbert Grzegorz Kościesza
Karolina Marek: Panie Norbercie czy bycie policjantem było dla Pana marzeniem od dziecka, czy ta praca była jednak podjęta pod wpływem jakiegoś późniejszego impulsu?

Norbert Grzegorz Kościesza: Pani Karolino, nigdy nie marzyłem o byciu policjantem, raczej żołnierzem. Z tą policją wyszło jakoś tak, że po przeprowadzce na Podlasie postanowiłem dostać się do wojska lub straży pożarnej. W wojsku oficjalnie nie było miejsc, a znajomości nie miałem. A na straż pożarną okazałem się za stary. Więc postanowiłem dostać się do policji i jakoś tak dość gładko poszło.

KM: Aktualnie nie pracuje Pan już w Policji. Jak wspomina Pan czas tam spędzony? Czegoś się Pan nauczył, czegoś żałuje, a może za czymś tęskni? Czy coś się dzięki niej w Panu zmieniło? Bo to, że coś by Pan w tej pracy (a może raczej w warunkach i traktowaniu) zmienił wydaje mi się oczywiste po lekturze „Psów Prewencji”.

NGK: Czas w policji uważam z jednej strony za stracony, bo przestałem się rozwijać w jakimkolwiek kierunku. Z prostych przyczyn tj. brak czasu i zmęczenie po służbie oraz z powodu niechęci przełożonych, którzy nie wszystkim pomagali w dalszym rozwoju w kierunkach stricte policyjnych lub nawet w rozwoju własnym i kształceniu się.
Poznałem ludzi dobrych i złych, z wieloma kolegami mam świetny kontakt. Ci pierwsi są kompetentnymi, świetnymi policjantami. Zaś o tych drugich osobach chciałbym zapomnieć, że w ogóle istnieli i wstyd mi, że służą oni w firmie*. Nauczyłem się wielu rzeczy, które być może w cywilu się nie przydadzą. Co się zmieniło – stałem się bardziej nerwowy i mniej ufam ludziom, zwłaszcza byłym przełożonym. Oczywiście, że chciałbym zmian w policji, o tym informowałem przełożonych, którzy udawali, że nic złego się nie dzieje. W tej formacji jest wiele nieprawidłowości, braku jakiejkolwiek logiki i wszechwładzy niekompetentnych przełożonych.

KM: Co spowodowało, że w ogóle zaczął Pan pisać i czy od razu były to książki? A może poezja nie jest Panu obca i gdzieś głęboko schowane ma Pan również wiersze?

NGK: Już dawno próbowałem swoich sił w pisaniu, były to opowieści pisane dla siebie i czasem dla znajomych z dzielnicy. Opowieści pisane były w zeszytach, które zapewne skończyły w piecu.
Później długo, długo nic nie pisałem aż do czasów założenia bloga „Życie męskim okiem”, który już nie istnieje, a prowadziłem go cztery lata. Ludzie, którzy czytali mego bloga namawiali mnie na pisanie książek. W końcu przyszedł czas aby w 2017 roku wydać pierwszą książkę "Legenda o czwartym Królu", która cieszyła się sporym powodzeniem i w tamtym roku przed Bożym Narodzeniem została wykupiona. Obecnie szykuję jej ponowne wydanie w kolorze.
Co do wierszy to raczej nie mój klimat, wydaje mi się, że twardo stąpam po ziemi, a poeta to raczej ktoś bardzo romantyczny i marzycielski z głową w chmurach.

KM: Wiele osób, a w szczególności rodziców może Pana kojarzyć z jednego powodu - ma Pan na koncie kilka książkowych pozycji dla dzieci. Co skłoniło Pana do pisania właśnie dla nich? Czy były to własne pociechy, czy może poczuł Pan w sobie zew pisarza dziecięcego ot tak bez okazji?

NGK: Z uwagi na to, że służyłem w policji nie mogłem pozwolić sobie na pisanie wszystkiego co bym zechciał. Moja twórczość nie mogła licować z „dobrym imieniem” służby. Więc logicznym wydało mi się, że będą to bajki, które sam bardzo lubię. Wyobraźnię mam większą niż niejedno dziecko, bo gdzieś w głębi sam nim nadal jestem. A także dlatego, że bajki lubią moje dzieci. Na blogu także było kilka bajek.
Zdradzę także małą tajemnicę, moje dzieci piszą listy do Mikołaja, ja te listy przechwytuję po drodze i odpisuję im jako Mikołaj. Staram się by te listy były kolorowe i opowiadały jakieś fajne śmieszne historyjki. Na podstawie tych historyjek powstała właśnie bajka "Opowieści starej puszczy".


KM: Do tej pory pisał Pan o baśniach i legendach. Co się stało, że tak diametralnie zmienił Pan styl i stworzył jakże inną pozycję, jaką są "Psy Prewencji"?

NGK: Tu ponownie trzeba wrócić do bloga sprzed lat. Pisałem go pod pseudonimem i tam opowiadałem różne historie. Niektóre dość mocne, opowiadające także o życiu codziennym policjanta. Więc po zwolnieniu mnie z policji naturalnym, było, że pokusiłem się o mocną książkę z historiami z życia wziętymi.


KM: Czym była kropla, która przepełniła czarę i dlaczego postanowił Pan spisać to, co dzieje się za ścianami komend na papier tak by powstały "Psy Prewencji"? Powiedzmy, że książka szokuje, a wielu "cywilów" nie potrafi uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Pan miał odwagę to ujawnić. Nie obawiał się Pan?
NGK: Już od dawna nosiłem się z zamiarem opisania tego, co dzieje się za ścianami komend i fasadą ładnych mundurków i oficerskich uśmiechów. Kropla, która przelała czarę goryczy spadła już dawno temu. A później każda kolejna przybliżała mnie do realizacji i opisania faktów z życia mego i kolegów. To, że nie jestem już w tej formacji pozwoliło mi na szybszą realizację pomysłu i wydanie książki.
Cywil nigdy nie uwierzy jak jest naprawdę, żeby uwierzyć trzeba wejść w policyjne buty, być tam i robić to, co inni. Nie tylko ja ujawniam co się dzieje w tej firmie, są fora internetowe, które o tym piszą o patologii, jaka tam istnieje. Dużo ludzi pisze blogi pod pseudonimami… A czy ja się obawiam – dużo złego spotkało mnie od byłych przełożonych, wiem do czego są zdolni ci ludzie i wiem, że potrafią naginać fakty, przepisy i prawo na swoją korzyść. Każde ich kolejne posunięcie utwierdza mnie w moich przekonaniach co do tych osób. Mogę na to odpowiedzieć cytatem Stanisława Jerzego Leca: „I jak tu nie być optymistą. Moi wrogowie okazali się takimi świniami, jak przewidywałem.”

KM: Wiem, że planuje Pan kolejną książkę w stylu "Psów Prewencji" czyli "Folwark Komendanta". Czy ta książka będzie nawiązywała w jakiś sposób do tej pierwszej pozycji?
NGK: "Folwark komendanta" będzie nawiązywał do"Psów Prewencji" poprzez postacie bohaterów, których spotkamy nowej opowieści. Będzie także wiele nowych historii z życia codziennego funkcjonariuszy. Będą to opowieści prawdziwe zabarwione fikcją literacką. Jednak jak w przypadku "Psów Prewencji" zapewne bohaterowie pozytywni jak negatywni rozpoznają tam siebie.


KM: Na swojej stronie na Facebooku "Bookmaster - od amatora do autora" wspomniał Pan o planach i celach na ten rok. Możemy się, więc dowiedzieć, że "Folwark..." to nie jedyna pozycja, jaka ma szansę się pojawić spod Pana pióra. To również druga część "Strasznych legend hrabstwa kłodzkiego i okolic", a do tego "Dzielnica cudów" czyli powieść o swoim i nie tylko swoi m dzieciństwie z czasów PRL-u. Czy spisanie takich wspomnień świadczy o tym, że lubi Pan wracać do lat młodzieńczych? Czy ta pozycja będzie mogła trafić do każdego czytelnika, czy jednak szykuje się jakiś margines wiekowy?

NGK: Tak, są plany na wiosnę 2019 i nowe projekty, o których informuję na fanpage'u Bookmaster - od amatora do autora na FB. Moim planem jest napisanie tych trzech nowych tytułów, o których Pani wspomniała. Jednym z nich będzie Dzielnica cudów, która faktycznie jest powrotem do lat młodzieńczych, gdy nie byłem grzecznym chłopcem. Gdzie dużo się działo i nikt z moich przyjaciół nie martwił się o dzień jutrzejszy.
Ta pozycja nie będzie grzeczną książką, ale nie będzie też tak mocna, jak Psy Prewencji i Folwark komendanta, po prostu będzie inna. Nieuniknione będą wulgaryzmy, które były wtedy i są nadal najnormalniejsze w świeci. Jeśli zaś książka ma być prawdziwa to nie zabraknie także mocnych scen, brutalnych, smutnych i śmiesznych. Na pewno książka nie będzie dla dzieci raczej dla starszej młodzieży i dorosłych. Polecam przyszłą pozycję każdemu kto będzie chciał wrócić do czasów młodości oraz wszystkim, którzy lubią się pośmiać i poznać życie, jakie towarzyszyło nam w czasach PRL-u


KM: I ostatnie pytanie. Jakie plany na przyszłość Panie Norbercie? Czy "Folwark komendanta" będzie drugą i ostatnią pozycją dla czytelników dorosłych i wytrzymałych, która nawiązuje do Pana pracy w Policji? A może zechce Pan nas jeszcze czymś zaskoczyć? Czy jednak wróci Pan do pisania baśni i legend dla dzieci? W końcu te ostatnie mogą czytać tak młodzi, jak i starsi, a tematyka jakby bezpieczniejsza...

NGK: Pani Karolino "Folwark komendanta" może okazać się początkiem czegoś nowego i raczej nie będzie to ostatnia pozycja. Już przewiduję jej kontynuację, dlatego że "Folwark..." będzie jakby preludium, początkiem cyklu opowieści policyjnych, historii prawdziwych i opowiedzianych oczami byłego policjanta i jego kolegów.
Oczywiście nie zarzucę pisania baśni i legend. Dla dzieci będę pisał zawsze i wciąż mam nowe pomysły. Właśnie jedna z bajek bierze udział w konkursie, więc trzymajcie za mnie kciuki.
Jak się okazuje nawet tematyka bajek może być niebezpieczna, za to przecież miałem postępowanie dyscyplinarne. Z tego, co wiem i jakie wieści doszły do mnie, były mój komendant stwierdził, że pisanie bajek licuje jednak z dobrem munduru. Więc jak widać nie ma bezpiecznych tematów.  

* - policja jako całość, służyć w firmie to inaczej służyć w policji

KM: Panie Norbercie serdecznie dziękuję za rozmowę. Życzę wielu sukcesów tak zawodowych, jak prywatnych, a także jak najwięcej książek (to troszkę z mojego punktu widzenia jako czytelnika, bo chciałabym więcej i więcej).

5 komentarzy:

  1. Niesamowicie ciekawy wywiad Karolinka, świetne pytania, rewelacyjnie sformułowane. Wielka przyjemność czytania Kochana Moja

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujący wywiad. Skąd zdobyłaś namiary na tak ciekawą postać?? Książki nie czytałam, ale chętnie sięgnę gdy będę miała okazję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magolove Art zdobycie namiarów to tajna i bardzo niebezpieczna akcja była ;D Śledztwo było kilkuetapowe. Najpierw podążyłam tropem pozostawionym w książce, następnie jako wydział internetowy trafiłam na odpowiednią stronę i tam założyłam sidła na nic nieświadomą ofiarę, którą został Pan Norbert. I tak oto doszło do powyższego przesłuchania ;)

      Usuń
    2. Cała Karolinka, śledztwo i te sprawy :)

      Usuń