wtorek, 4 listopada 2014

Abbie Tylor – „Dziecko Emmy”

Książkę pożyczyła mi znajoma. Jak na mola książkowego przystało chętnie ją wzięłam i przeczytałam.
„Dziecko Emmy” to pozycja, która wywołała u mnie dwojakie uczucia. Sam pomysł na fabułę intrygował i ciekawił – przypadł także do gustu. 25-letnia Emma, jej synek i porywaczka – to motyw przewodni powieści. I pomyśleć, że zwykła podróż metrem może się tak źle skończyć. Chociaż nie! To nie podróż metrem, a kawa w kawiarni z wydawało by się uroczą, sympatyczną i elegancką kobietą. Emma wychodzi do toalety, a kobiety i jej synka nie ma – to fakt pierwszy. Drugim jest brak zaufania policji i kogokolwiek! Jak byście się czuli gdyby Wam ktoś ukradł dziecko, a policja Wam nie wierzy? Tak po prostu Wy mówicie jedno, a oni myślą drugie. Wy nie macie świadków, więc policja nie ma powodu Wam wierzyć i robić czegokolwiek. Brzmi zarazem ciekawie i tragicznie, prawda? – i tak jest. Treść sama w sobie godna uwagi i ciężka do wyobrażenia. Nie życzyła bym takiej sytuacji największemu wrogowi. Niewiarygodne jest to, że nikt nie chcę uwierzyć młodej matce, że ma dziecko i że zostało ono porwane. Kilkanaście dni z życia 25-letniej kobiety zamieniło się w piekło walki, poszukiwania dziecka i prób przekonania innych, że to co mówi to prawda…
Ale teraz druga strona medalu – książka nudnawa i dziwnie napisana. Jest w niej coś co ani nie zachęca do czytania z zapałem ani do odłożenia. Momentami coś co mogło być fantastyczne zostało zepsute. Czuję niedosyt i braki w tej powieści. Książka niby fajna i szybka do czytania, a jednak mnie nie pochłonęła. Coś w tej książce mnie zniechęcało, ale nie jestem w stanie powiedzieć co… Mimo to jest warta poleceniu przeczytania.
<Ocena: 6/10>

1 komentarz:

  1. Pomysł bardzo ciekawy. Momentami sama zaczynałam wątpić w to czy kobieta mówi prawdę :D

    OdpowiedzUsuń