wtorek, 4 listopada 2014

Erica Leonard James – „Pięćdziesiąt twarzy Greya”


Hmm…. Ciężko mi się odnieść do tej książki. Owszem czyta się szybko i w pewien sposób przyjemnie, ale bywają momenty irytujące, których osobiście znieść nie umiałam (takie jak „wewnętrzna bogini” i „święty Barnaba” Pani Anastasji”. Poza tym książka jest monotonna i po prostu nierealna. Przez 600 str. ciągle jest to samo. Spodziewałam się bardziej realnej i życiowej książki z konkretną dozą erotyki. Dostałam nudnawe „flaki z olejem” szybkie do przełknięcia, tylko momentami wyciągające uśmiech na twarz i wypieki na policzkach. Chociaż jak na taką fabułę, a raczej jej brak  książkę czytało się zaskakująco szybko. Problem w tym, że  mimo to nie przekonuje mnie do siebie. Co nie zmienia faktu, że trylogię przeczytam całą.
<Ocena: 5/10>

5 komentarzy:

  1. Przeczytałam co prawda na jednym tchu, ale po przemyśleniu tej tematyki opisanej w ten, a nie inny sposób, wydaje się płytka i bez sensu. Jednak nie przepadam osobiście za erotykami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też chciałam się za to zabrać ale właśnie mam odczucie, że to może być taki przereklamowany "kaszan"... Jak coś jest tak reklamowane na każdym kroku, to zazwyczaj w 85% jest gniotem lub choćby przeciętną książką czy filmem. A jak się ludziom powtarza ciągle, że super, wspaniałe, niesamowite to potem sami zaczynają w to wierzyć :D Zależnie od nastroju, prędzej czy później może do tego sięgnę ale zważywszy na jej objętość nie wiem czy skończę, a książki zawsze muszę kończyć. Porzuciłam z tych co pamiętam to jedynie Blaszany bębenek, gdzieś w połowie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej denerwujący (oczywiście poza „wewnętrzną bogini” i „świętym Barnabą” jest język przypominający styl pisania dziecka, zwyczajny, prosty, monotonny. Książka oczywiście przereklamowana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och święty Barrrrnabo to było (i jest) jedno z moich największych książkowych rozczarowań. Niesłychanie się na nią nakręciła, a tu ... szkoda gadać. Coś strasznego. Te rozmowy z zewnętrzną boginią i niezwykłe wyznania w stylu: "chciałabym stać się (jakimś tam) kwiatkiem z klombu" (czy jakoś tak) - co ta kobieta ćpała, piła, wdychała, gdy to pisała? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam to bardzo szybko - to zaleta tego szajsu, jedyna jaką posiada. Ogólnie to jedna z najgorszych książek jakie czytałam w życiu i na pewno nie sięgnę po kobtynuacje. Ana jest idiotką, na końcu zrobiła jedną dobrą rzecz - rzuciła Greya i nie mam ochoty czytać jak do niego wraca. A co do samego Greya - wolałabym być sama do końca życia niż mieć faveta takiego jak on i nie mam tu na myśli jego preferencji seksualnych.

    OdpowiedzUsuń